Wyszemir
Dostało mu się za jego głupi psikus porządnie. Młodzi wypożyczyli sobie Czarodzieja i pojechali po nim aż w uszach dziadkowi, od ich jazgotania zgrzytało. Nie, żeby się ich pouczeniami przejął, wręcz przeciwnie. Wiedział dokładnie, jaką reakcję wywoła u porywczych towarzyszy. Szczególnie bawiło go obserwowanie wściekłej Serafin, a jej dziwne przemiany źrenic wielce go zaintrygowały. Jednak ani jej ani Johannowi nic nie odpowiedział, robiąc przy tym miny pokornego i cichego staruszka.
Aż to momentu, gdy Hektor postanowił spieprzyć wszystko…
- Jedno mu trzeba przyznać, jest chłopak zdeterminowany. – Zielarz zdążył jedynie rzucić ten krótki komentarz zanim diaboły ruszyły do natarcia. W myślach jednak obmyślał już dziesięć różnych sposobów na pozbycie się bezmyślnego kapłana.
- Do ataku! – Krzyknął jeszcze entuzjastycznie, po czym bezpiecznie usunął się za towarzyszy, „niechcąco” zahaczając dłonią o biodro Białowłosej. Zrekompensował sobie tym samym jej wredne docinki, choć z pewnością i za to mu sie oberwie. Ich gierki coraz bardziej bo bawiły.
Nie zamierzał tym razem używać magii, nie mógł ryzykować i nie widział zresztą ku temu powodów. Był poza tym ciekaw, na co naprawdę było stać Serafin i pozostałych członków drużyny. „Choć mała sztuczka nie zaszkodzi. Takie bezmyślne zwierzęta powinny na nią się złapać.”
- Poczujcie niszczącą moc maguji! – Czarodziej zamierzał cisnąć czarny pył pod nogi, a w zasadzie kopyta przeciwników mając nikłą nadzieje, na wystraszenie zwierzołaków. Proszek robił głośne BUUM i ŚWIST idealnie nadające się na straszak. |