Magnus szedł powoli powłócząc nogami, starał się trzymać blisko grupy ale lekko z boku. Zdziwiła go całkiem obecność kobiety, która w pierwszej chwili zdawała się nie zainteresowana wyprawą po zarobek nie bardziej niż plotkowaniem z karczmarzem. Milczał ,nie miał o co pytać, nie znał swoich towarzyszy wystarczająco żeby o cokolwiek ich wypytywać. Spotkanie z strażnikami zirytowało go –„jakby mało mi krwi napsuły już te błazny, daj chłopkowi odznakę to od razu uważa że pozjadał wszystkie rozumy, do pługa tylko się nadają” – takie i inne nieprzychylne myśli kłębiły się w umyśle żaka. Odsunął się na bok i postanowił że jednak przemilczy sprawę, „ Nie ma co prowokować tych matołów, w sumie i tak nie mam przy sobie nic z tych ich listy. Elfy też są niepewne, kto je tam wie co im odbije w związku z tymi łukami robią się z nich ostre czuby gdy ktoś tyka rodowy łuk. Zresztą na co komu łuk w Altdorfie ? Nawet nie zdążą go wyciągnąć gdy jakiś rzezimieszek wpakuje im nóż pod żebro. Niech sobie krasnoludy i łysol z nimi pogadają i tak nie sądzę żeby to coś dało” – pomyślał, ale te uwagi też postanowił zachować dla siebie. Odsunięty lekko z boku policzył sobie spokojnie „Cztery kusze, z takiej odległości nie ma szans żeby spudłowali. Mam nadzieje że te elfy jednak myślą i też umieją liczyć. Strzelać wpierw będą w uzbrojonych, ja się raczej do nich nie zaliczam, wiec póki nie będę się rzucał w oczy jestem bezpieczny. Zawsze mogę przecież powiedzieć ze znalazłem się w tym towarzystwie tylko dlatego ze szliśmy w podobnym kierunku” – Uspokojony własnymi rozważaniami postanowił czekać na dalszy rozwój wypadków.
__________________ I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią... |