Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2008, 23:17   #52
Musiek
 
Musiek's Avatar
 
Reputacja: 1 Musiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodze
Malkavian stał przy oknie. Łuna ognia oświetlała częśc jego twarzy. Książe się denerwował ale nie to martwiło obarczonego szaleństwem kainitę. Najwyraźniej Camarila zaczynała tracić kontrolę. Jeżeli dalej sprawy będą się tak miały trzeba będzie zmienić troche swoje...nastawienie.


W pewnym momencie dało się słyszeć głos gangrela:
"Ja prowadzę Nissana, ktoś jedzie ze mną? Skopmy im dupę!"

Vin, co ten idiota znowu tak szarżuje?

Vincent ignorując swoje alter ego spojrzał się na spokrewnionego i rzekł:
"Może tak ustalimy co robimy? Nie za bardzo podoba mi się perspektywa podążanie za osobą, która najpierw robi...później myśli."

Gangrelita znaczaco spojrzał na kompana.. a w zasadzie kompanów.
"Pewnie, że ustalimy, ale nie widzisz jednego pewnego problemu."

Znaczące spojrzejnie, jasno wskazywało na księcia, który jak nie zauważył to przynajmniej udawał, że nie było o nim mowy.

Pracujemy dla księcia, a ten ma problemy z rozmowa przy nim. I to my jesteśmy Ci nienormalni...

"Im wcześniej wyjedziemy tym lepiej, a plan ustalimy w jakims spokojniejszym miejscu, co Ty na to?"
Zabrzmiały słowa dzikiego członka ekipy.

Vincent uśmiechnął się zawadiacko, po czym rzucił sarkastycznym tonem:
"Jak dla mnie super. Bałem się że zaraz wyskoczysz przez okno, przebijesz się przez dach Nissana i z piskiem opon polecisz oblegać sabatników."

"Ta.. a jak Ty już coś wymyślisz to zmiotę w tym czasie Sabat z powieszchni Ziemi.."
Kimi wpadł w kłótliwy nastrój, widac to było bo brwiach i odsłonientyhc kłach, a nawet głos miał warkliwy.., co nie znaczyło, że jego odpowiedź nie zabrzmiala drętwo i szczeniacko.
Oczy Malkaviana tak jakby trochę się zmieniły:
"Wrrr...kotek dziś mrukliwy."
Usmiech malkava mógł wskazywać że jego bardziej zaczepna strona się uaktywniła.
"Tylko dlatego, że myszki znów się chowają.."

Vin, czy on tak na serio? Przed parsknięciem mu w twarz w sumie blokuje mnie tylko przeświadczenie o jego pazurach.

Nes, przejąłeś pałeczkę, więc się z nim użeraj. Ja musze pomyśleć o niej...

Nestor podjąl więc grę:
"Myszki w odróżnieniu od sierściuchowatych, nie pędzą na złamanie karku pod walec."

"Twoja znajomość zjawisk przyrodniczych mnie zaskakuje.. Mysz to mysz, jeden ruch i zgniotę jej łeb.."

Rzucił gangrelita najwyraźniej, jak się zdawało Nestorowi, oczekując na poklask.
"Słuchaj dość tych zabaw, co chcesz ustalać jak nie wiesz na czym stoimy?"

"Może więc przejdzmy się porozmawiać. Chociażby o tym kim jest pan Zbyszek? Skąd te zmiany w składzie?"

Kimi najwyraźniej chcial już skończyć rozmowę, która zapewne go męczyła:
"To zapraszam do Nisana, Zbyszek, pojedziesz z Nami? "

"Nas jest czterech, jeśli jeszcze nie zauważyłeś..."
Nestor, stał rozczarowany wampirem, którego najwyraźniej nosiło.

Brawo panie Kmielik. Umiemy liczyć do trzech...

Vin, zamknij się. Zaraz mu parsknę ze śmiechu jak nie przestaniesz.

"To równie dobrze możecie jechać we trzech, a ja sam. Zbyszek Wam coś tam pewnie wyjaśni.. "

Malkavian, zrezygnowany zacząl iść na ustępstwa:
"Dobrze, tak więc dokąd jedziemy na arcytajne obrady?"

"Poprostu gdzies się zatrzymiemy, może być nawet w McDonald jak dla mnie.. Znajdziemy jakiś punkt, poprostu w drogę.."

Co za kompletny brak rozsądku, logicznego myślenia i szóstej klepki. Czy on chce rozmawiac o Sabacie, Camarili i wampirzych sprawach w McDonalds? Proszę, mam nadzieję że usłyszał to książe. Przecież to idiota, Nes.

Vin, a myslisz że dlaczego to ja z nim gadam? Można powiedzieć, że wykazuje się większym zrozumieniem dla istot, które przekładają emocje nad myślenie.

Po chwili uporczywego, błędnego wzroku spoczywającym na zwierzecym aspekcie wampirzej społeczności, Nestor odezwał się:
"Po prostu, to wystawiamy się na odstrzał i zdradzenie informacji. Chociażby dla Nosferatu, a o zwyklych śmiertelnikach nie wspomne. Proponuje sprawe omowic na miejscu w naszym apartamencie."

"Dobrze, dobrze. Pomówmy tutaj, ja nie znam zakładu, nie bywam w Markach, nie wiem jak wygląda okolica, nie wiem jak wygląda sytuacja, mamy systemy komunikacji, telefony krótkofalowki.. jaki masz problem?"


Oprócz wampira, idioty w ekpie, panie Kmielik?


Malkavian, najwyraźniej sie zakrztusił...czy może dławil śmiech? Trudno było stwierdzić:
"Phh..ekhm...ekhm... Dużo par uszu. Poza tym wole wiedzieć co i jak zamierzają zrobić moi towarzysze zanim wpadne w środek strzelaniny."

"No to udajmy się tam, wyslucham wszystkich planow.. "
Kimi był wyraźnie zdenerwowany, najwyraźniej wydawało mu się to wszystko bez sensu.
"No to kurwa chodźmy, ja nawet nie wiem czy będę strzelać, bo stąd nie ustalimy nic zapewne, ale nie ma sprawy. Nie spieszy mi się wogóle."

Szalone dziecię Kain'a bez słowa wskazało drzwi zapraszajacym gestem i pełnym satysfakcji uśmiechem.
Kimi spojrzał na otwarta dłoń, zasmiał się z politowaniem i wyszedł w kierunku apartamentu. Zbyszek i Wilhelm podążyli za nimi.

***


W apartamencie panował półmrok. Zapalone świece podkreślały tajemniczość spotkania. Vincent, bo w tej chwili on panował nad swym ciałem, stał pośrodku pomieszczenia. Reszta wampirów siedziała, bądź stała oczekując niecierpliwie co takiego ważnego chce poruszyć.



"Pewnie niektórzy z was uważają za bezcelowe rozmowe przed wyjazdem na miejsce. Jednak chciałbym poruszyć parę kwesti, które być może przedłużą nasze wieczne życia o rok, może dwa.

Przede wszystkim, wolałbym nie szarżować pod wskazany adres tuż po zamachu bombowym na samochód spokrewnionych. Nie sądze, żeby Sabat naprawdę interesowal się przekazywaniem wiadomości. Sądzę, że tak naprawdę to zaproszenie do wojny, a co za tym idzie, równie dobrze wszystkie samochody moga być zaminowane.

Następną sprawą jest to iż mamy adres. Nie za szybko? Praktycznie czułbym się bezpieczniej jakbyśmy to my go zdobyli, własnymi środkami. Tak to jest wręcz zaproszenie na bombową imprezę.

Marki. Magazyn Sony. Skoro mamy już informacje apropo miejsca to czy pan Wilhelm nie mógłby poruszyć swoich kontaktów i zdobyć dla nas planów budynków sąsiadujących, w których pewnie będzie obstawa miejsca, kanałów i samego magazynu?

Podsumowując, proponuje dostać się tam transportem miejskim lub pieszo, chyba że będziemy mieli absolutną pewność, że w samochodach nic nie ma. Chociażby pluskwy.

Poza tym, sugerowałbym rozważyc moją osobę jako swoistego zwiadowcy. Powiedzmy, że mam pewne predyspozycje."


Najwyraźniej w kainicie zaszła zmiana, bo jakby zapowietrzyl się na chwile, po czym skierowal spojrzenie na Brujaha.
"Chciałbym też wiedzieć kim jest ten krwiopijca dodany do nas na ostatnią chwilę, a także chciałem uprzedzić podważanie teorii o bombach w naszych aktualnych środkach transportu..."
Mówiąc to kainita zniknął, po czym Kmielik poczuł czyjąś obecność za plecami i dotyk ręki na ramieniu. Za Gangrelem pojawił się Vincent. [Niewidzialność]
"...panie Kmielik."

Spojrzenie szalonych malkavianskich oczu mówiło samo za siebie. Dla spokrewnionych nie było rzeczy niemożliwych.

Drobny powiew wiatru zgasił jedną świeczkę...
 
__________________
Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale.

gg: 7712249

Ostatnio edytowane przez Musiek : 10-10-2008 o 15:43.
Musiek jest offline