Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2008, 01:33   #51
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
- Panie Kmielik. Wie pan co to jest Maskarada? - nie czekał jednak na odpowiedź. - Najpewniej: tak. Nie mylę się? - spojrzał w stronę Gangrela w taki sposób jakby nie dostrzegał reszty grupy. Gangrel spojrzał na niego z ciekawością dziecka..

Co znowu..

- Proszę po jedzeniu sprzątnąć ze stołu, a nie zostawiać żywy dowód naszego istnienia.
Przed Kimim stanął mężczyzna..
Hm? Czy rzeczywiście nie zalizałem tej rany? Nie przypominam sobie. Zresztą.. Kogo to obchodzi.. Przesadzają, a ja nie lubię tego robić. Nie zdawałem sobie tylko sprawy że jestem kurwa obserwowany.. dupki.
-Aaa.. ten..

...

… zza okna rozległ się huk i dźwięki upadającej na ziemię blachy i masy szkła...

Kimi będąc blisko okna szybko ocenił sytuację.

Przed hotelem stał szereg palących się wozów, wszędzie walały się kawały karoserii, a siła wybuchu wywróciła jakiś motocykl. Z daleka nie rozpoznał czy to jego Draguś. Wśród płomieni można było dojrzeć kilka ludzkich sylwetek, powoli rozpadających się na proch.

Od dawna martwe serce Kmielika coś ścisnęło. Ostateczna Śmierć go przerażała.

Motor stał przed Elizjum.. wrr.. teraz tam nie pójdę, za blisko Ognia zresztą to i tak nic nie zmieni.

...

Księżulek nie jest w humorze.. coś się sypie. Dobra, czas się zbierać

Kimi nie czekając na resztę sięgnął po kluczyki od Nissana i schował je do kieszeni. Szybkimi ruchami wyjął plecak, włożył tam nieprzemakalne buty turystyczne, aparat Canon i obiektyw do niego, zapalniczkę benzynową schował do kieszeni, wziął jeden telefon na kartę i wrzucił do osobnej kieszeni plecaka, słuchawki do komunikacji założył na głowę,, C4 z detonatorami, wytrychy, zestaw inwigilacyjny w którego skład wchodziły pluskwy i nadajniki GPS. Wziął także pierwszy lepszy pistolet i amunicje do niego wsadził do plecaka.
Spiął go.
Założył plecak na ramię.
Jedną z krótkofalówek wziął w rękę..

Zamówienie nie było dokonane w całości, ale nie czas na dyskusję


-Ja prowadzę Nissana, ktoś jedzie ze mną? Skopmy im dupę!


Kimi skierował się w stronę drzwi, nieważne kto idzie z Nim..


Spojrzał na łunę ognia widoczną w oknach.



Ten idiota, kurwa przejmuje się lizaniem ludzi, ja bym się zajął np. tym.
Poza tym co on kurwa prowadzi jakąś korespondencje z Sabatem?
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live

Ostatnio edytowane przez Zaczes : 02-10-2008 o 01:45.
Zaczes jest offline  
Stary 08-10-2008, 23:17   #52
 
Musiek's Avatar
 
Reputacja: 1 Musiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodze
Malkavian stał przy oknie. Łuna ognia oświetlała częśc jego twarzy. Książe się denerwował ale nie to martwiło obarczonego szaleństwem kainitę. Najwyraźniej Camarila zaczynała tracić kontrolę. Jeżeli dalej sprawy będą się tak miały trzeba będzie zmienić troche swoje...nastawienie.


W pewnym momencie dało się słyszeć głos gangrela:
"Ja prowadzę Nissana, ktoś jedzie ze mną? Skopmy im dupę!"

Vin, co ten idiota znowu tak szarżuje?

Vincent ignorując swoje alter ego spojrzał się na spokrewnionego i rzekł:
"Może tak ustalimy co robimy? Nie za bardzo podoba mi się perspektywa podążanie za osobą, która najpierw robi...później myśli."

Gangrelita znaczaco spojrzał na kompana.. a w zasadzie kompanów.
"Pewnie, że ustalimy, ale nie widzisz jednego pewnego problemu."

Znaczące spojrzejnie, jasno wskazywało na księcia, który jak nie zauważył to przynajmniej udawał, że nie było o nim mowy.

Pracujemy dla księcia, a ten ma problemy z rozmowa przy nim. I to my jesteśmy Ci nienormalni...

"Im wcześniej wyjedziemy tym lepiej, a plan ustalimy w jakims spokojniejszym miejscu, co Ty na to?"
Zabrzmiały słowa dzikiego członka ekipy.

Vincent uśmiechnął się zawadiacko, po czym rzucił sarkastycznym tonem:
"Jak dla mnie super. Bałem się że zaraz wyskoczysz przez okno, przebijesz się przez dach Nissana i z piskiem opon polecisz oblegać sabatników."

"Ta.. a jak Ty już coś wymyślisz to zmiotę w tym czasie Sabat z powieszchni Ziemi.."
Kimi wpadł w kłótliwy nastrój, widac to było bo brwiach i odsłonientyhc kłach, a nawet głos miał warkliwy.., co nie znaczyło, że jego odpowiedź nie zabrzmiala drętwo i szczeniacko.
Oczy Malkaviana tak jakby trochę się zmieniły:
"Wrrr...kotek dziś mrukliwy."
Usmiech malkava mógł wskazywać że jego bardziej zaczepna strona się uaktywniła.
"Tylko dlatego, że myszki znów się chowają.."

Vin, czy on tak na serio? Przed parsknięciem mu w twarz w sumie blokuje mnie tylko przeświadczenie o jego pazurach.

Nes, przejąłeś pałeczkę, więc się z nim użeraj. Ja musze pomyśleć o niej...

Nestor podjąl więc grę:
"Myszki w odróżnieniu od sierściuchowatych, nie pędzą na złamanie karku pod walec."

"Twoja znajomość zjawisk przyrodniczych mnie zaskakuje.. Mysz to mysz, jeden ruch i zgniotę jej łeb.."

Rzucił gangrelita najwyraźniej, jak się zdawało Nestorowi, oczekując na poklask.
"Słuchaj dość tych zabaw, co chcesz ustalać jak nie wiesz na czym stoimy?"

"Może więc przejdzmy się porozmawiać. Chociażby o tym kim jest pan Zbyszek? Skąd te zmiany w składzie?"

Kimi najwyraźniej chcial już skończyć rozmowę, która zapewne go męczyła:
"To zapraszam do Nisana, Zbyszek, pojedziesz z Nami? "

"Nas jest czterech, jeśli jeszcze nie zauważyłeś..."
Nestor, stał rozczarowany wampirem, którego najwyraźniej nosiło.

Brawo panie Kmielik. Umiemy liczyć do trzech...

Vin, zamknij się. Zaraz mu parsknę ze śmiechu jak nie przestaniesz.

"To równie dobrze możecie jechać we trzech, a ja sam. Zbyszek Wam coś tam pewnie wyjaśni.. "

Malkavian, zrezygnowany zacząl iść na ustępstwa:
"Dobrze, tak więc dokąd jedziemy na arcytajne obrady?"

"Poprostu gdzies się zatrzymiemy, może być nawet w McDonald jak dla mnie.. Znajdziemy jakiś punkt, poprostu w drogę.."

Co za kompletny brak rozsądku, logicznego myślenia i szóstej klepki. Czy on chce rozmawiac o Sabacie, Camarili i wampirzych sprawach w McDonalds? Proszę, mam nadzieję że usłyszał to książe. Przecież to idiota, Nes.

Vin, a myslisz że dlaczego to ja z nim gadam? Można powiedzieć, że wykazuje się większym zrozumieniem dla istot, które przekładają emocje nad myślenie.

Po chwili uporczywego, błędnego wzroku spoczywającym na zwierzecym aspekcie wampirzej społeczności, Nestor odezwał się:
"Po prostu, to wystawiamy się na odstrzał i zdradzenie informacji. Chociażby dla Nosferatu, a o zwyklych śmiertelnikach nie wspomne. Proponuje sprawe omowic na miejscu w naszym apartamencie."

"Dobrze, dobrze. Pomówmy tutaj, ja nie znam zakładu, nie bywam w Markach, nie wiem jak wygląda okolica, nie wiem jak wygląda sytuacja, mamy systemy komunikacji, telefony krótkofalowki.. jaki masz problem?"


Oprócz wampira, idioty w ekpie, panie Kmielik?


Malkavian, najwyraźniej sie zakrztusił...czy może dławil śmiech? Trudno było stwierdzić:
"Phh..ekhm...ekhm... Dużo par uszu. Poza tym wole wiedzieć co i jak zamierzają zrobić moi towarzysze zanim wpadne w środek strzelaniny."

"No to udajmy się tam, wyslucham wszystkich planow.. "
Kimi był wyraźnie zdenerwowany, najwyraźniej wydawało mu się to wszystko bez sensu.
"No to kurwa chodźmy, ja nawet nie wiem czy będę strzelać, bo stąd nie ustalimy nic zapewne, ale nie ma sprawy. Nie spieszy mi się wogóle."

Szalone dziecię Kain'a bez słowa wskazało drzwi zapraszajacym gestem i pełnym satysfakcji uśmiechem.
Kimi spojrzał na otwarta dłoń, zasmiał się z politowaniem i wyszedł w kierunku apartamentu. Zbyszek i Wilhelm podążyli za nimi.

***


W apartamencie panował półmrok. Zapalone świece podkreślały tajemniczość spotkania. Vincent, bo w tej chwili on panował nad swym ciałem, stał pośrodku pomieszczenia. Reszta wampirów siedziała, bądź stała oczekując niecierpliwie co takiego ważnego chce poruszyć.



"Pewnie niektórzy z was uważają za bezcelowe rozmowe przed wyjazdem na miejsce. Jednak chciałbym poruszyć parę kwesti, które być może przedłużą nasze wieczne życia o rok, może dwa.

Przede wszystkim, wolałbym nie szarżować pod wskazany adres tuż po zamachu bombowym na samochód spokrewnionych. Nie sądze, żeby Sabat naprawdę interesowal się przekazywaniem wiadomości. Sądzę, że tak naprawdę to zaproszenie do wojny, a co za tym idzie, równie dobrze wszystkie samochody moga być zaminowane.

Następną sprawą jest to iż mamy adres. Nie za szybko? Praktycznie czułbym się bezpieczniej jakbyśmy to my go zdobyli, własnymi środkami. Tak to jest wręcz zaproszenie na bombową imprezę.

Marki. Magazyn Sony. Skoro mamy już informacje apropo miejsca to czy pan Wilhelm nie mógłby poruszyć swoich kontaktów i zdobyć dla nas planów budynków sąsiadujących, w których pewnie będzie obstawa miejsca, kanałów i samego magazynu?

Podsumowując, proponuje dostać się tam transportem miejskim lub pieszo, chyba że będziemy mieli absolutną pewność, że w samochodach nic nie ma. Chociażby pluskwy.

Poza tym, sugerowałbym rozważyc moją osobę jako swoistego zwiadowcy. Powiedzmy, że mam pewne predyspozycje."


Najwyraźniej w kainicie zaszła zmiana, bo jakby zapowietrzyl się na chwile, po czym skierowal spojrzenie na Brujaha.
"Chciałbym też wiedzieć kim jest ten krwiopijca dodany do nas na ostatnią chwilę, a także chciałem uprzedzić podważanie teorii o bombach w naszych aktualnych środkach transportu..."
Mówiąc to kainita zniknął, po czym Kmielik poczuł czyjąś obecność za plecami i dotyk ręki na ramieniu. Za Gangrelem pojawił się Vincent. [Niewidzialność]
"...panie Kmielik."

Spojrzenie szalonych malkavianskich oczu mówiło samo za siebie. Dla spokrewnionych nie było rzeczy niemożliwych.

Drobny powiew wiatru zgasił jedną świeczkę...
 
__________________
Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale.

gg: 7712249

Ostatnio edytowane przez Musiek : 10-10-2008 o 15:43.
Musiek jest offline  
Stary 10-10-2008, 01:41   #53
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Kamil. Zirytowany. Znudzony. Lekceważący.

Pierdoliło go już to wszystko, nie miał ochoty na jałową dyskusję i wielkie plany.
Chyba, że to będą szybkie plany. Chciał już to mieć za sobą. Zatopić pazury w tym żółtku. Zakończyć sprawę. Szczerze w dupie miał szurniętego wampira już na początku rozmowy.. ale wytrwał, opanował drzemiąca Bestię..

Poszedł do apartamentu, pomógł nawet odpalić świece.

Usiadł przy stole.

Pokornie wysłuchał kazania.

Miał wiele ale..

Miejski transport.. jak coś pójdzie nie tak to spierdolą na piechotę? Ale ok, dla mnie to nie problem

Inna sprawa z chodzeniem pieszym, jeśli ten kretyn chce iść 10 kilometrów jak kaczka na strzelnicy.. proszę bardzo

Bomby w samochodach.. ale ok, to też nie problem, zapierdolę pierwszy lepszy obcy..

Zdobycie adresu? Co za różnica, informacja i tak pewnie z tego samego źródła..

Myszka szuka dziury w całym, bo się boi popuścić wodze Bestii

..ale przemilczał. I nie zamierzał nic mówić. Teraz liczył na innych, może zauważą te absurdy.

Chce być zwiadowcą.. ?

Kmielik poczuł czyjąś obecność za plecami i dotyk ręki na ramieniu. Za Gangrelem pojawił się Vincent. [Niewidzialność]

"...panie Kmielik."

Dotyk ręki na prawym ramieniu.

Kamil w takich sytuacjach nie zachowuje rozsądku człowieka, a reakcje

B E S T I I.

To co się miało wydarzyć było silniejsze od niego..

Prawa ręka Kimiego wystrzeliła w powietrze..

Kimi poczuł KREW w swoich żyłach..
Nie!
...i zatrzymała się tuż przed Malkavianem z zaciśniętą pięścią.
[Zręczność: Specjalność Szybkość]

Drobny powiew wiatru zgasił jedną świeczkę...




Niech będzie chwała Kainowi. Tym razem się opanował.

Pięść się rozluźniła się, delikatny dźwięk rozrywanej skóry wypełnił milczące powietrze..
[Dzikie Pazury]


Chociaż częściowo.

Nie powiem, zaskoczył mnie, a może to ogień podgrzał atmosfere.. Niech więc pokaże na co go stać.

Choć to była tylko sekunda, Kamilowi zdało się jakby były to wieki niezręcznej ciszy. Chciał jak najszybciej ukryć to co prawie wyszło przed chwilą na zewnątrz.

- Dobrze, więc ustalcie plan, może w końcu inni się wypowiedzą.. - Kimi rzekł opuszczając rękę..

..spokojnie,
..obojętnie,
..lekceważąco
..w taki sposób jakby sytuacja z przed chwili nie miała miejsca.
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live

Ostatnio edytowane przez Zaczes : 10-10-2008 o 02:10.
Zaczes jest offline  
Stary 10-10-2008, 16:06   #54
 
Musiek's Avatar
 
Reputacja: 1 Musiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodzeMusiek jest na bardzo dobrej drodze
Nagły zryw gangrela wprawił Vincenta w osłupienie. Ręka zatrzymała się tuż przed splotem słonecznym kainity. Po chwili wysuneły się z niej pazury...

O cholera Nes. Myślałem, że mnie trzepnie...

Mielibyśmy ubaw, za nami jest okno. Odsuń się, bo ten jeleń jeszcze cię zastraszy. Chyba nie chcesz stracić twarzy panie...dyplomato.

Czepiaj się, wrażenie zrobiłem tak czy siak.

Ta, wrażenie w spodnie jakbyś był jeszcze człowiekiem. Ja się nim zajme Vin.

No nie wi...


SPIEPRZAJ.

Malkavian stał z lekko opuszczoną głową. Nagle jego ramiona zaczęły się trząść. Wszyscy zebrani mogli usłyszeć chichot, który po chwili ustał. Głos szalonego wampira zabrzmiał dość donośnie.

"Proszę uważać panie Kmielik. Jesteśmy w Elizjum, a pan jeśli mnie oczy nie mylą właśnie chcial się dopuścić aktu napaści. Proszę pamiętać, że jeśli nie będzie pan panował nad sobą, ktoś może uznać pańskie zachowanie za zagrożenie dla jego samego bądź misji. Zapewniam, że wtedy pazurki nie pomogą..."

Mam ochote mu coś zrobić, Nes.

Takie tam przepychanki, a ty już chcesz się mścić. Zazwyczaj to ja jestem ten wredny i nieustępliwy. Strach zaburzył ci ocenę sytuacji.

Najpierw Batory, teraz on. Ja nie moge tak pracować.


Przesadzasz. Jest wręcz zajebiście. Coś się dzieje, a nie ciągle musze słuchać tych twoich rozterek moralnych.

Ehh..Nes. Chętnie usiadłbym na dachu wieżowca i spokojnie pomyślał delektując się panoramą. Nie mów, że tego nie lubisz.


Wieżowce jeszcze stoją, a zwierzak może gdzies zniknąć. Wolę impreze tutaj póki wesoła kompanija podtrzymuje rytm nocy. Choć nie Vin, nie zaprzeczę...

Cała czwórka stała w oczekiwaniu na ruch, czyjąś zmiane postawy, przeprosiny bądź zmianę tematu. Chwila ciszy. Czyż nie brzmi jak muzyka...?
 
__________________
Odważni żyją krótko...
...tchórze nie żyją wcale.

gg: 7712249
Musiek jest offline  
Stary 11-10-2008, 21:59   #55
 
Nicolas's Avatar
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
Wiele się wydarzyło tego wieczora... a przecież on się dopiero zaczął. Wpierw ten Brujah, kolejny kretyn w drużynie, która i tak już ma jednego takiego w swoich szeregach. Z drugiej strony Wilhelm rozumiał czemu Gangrel potrafił tak dobrze się dogadać z tym Brujah. Obaj byli kretynami gotowymi rzucić się prosto w ogień. Przez chwilę Ventrue zastanawiał się czy oni w ogóle potrafią myśleć... zresztą co za różnica.

Myśli skończyły się tak szybko, jak tylko dotarli do lokum, gdzie ich oczekiwano. I od razu ciekawszy temat. Taki, który sprawił, że na ustach Wilhelma pojawił się uśmiech. Ten kretyn, Gangrel, nawet nie potrafił utrzymać maskarady. Ventrue nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

Potem był wybuch u podnóża budynku. Wysadzono samochody Camarilli!
„Scheisse!”
Wilhelm był wyraźnie zdenerwowany. Bynajmniej nie dlatego, że ktoś, prawdopodobnie Sabat, uderzył prosto w Camarillę i Księcia. O nie. To nie było ważne. Ważne było to, że to mógł być JEGO nowy mercedes. Jego samochód, który miał otrzymać za to cholerne zlecenie! A jeśli nawet jeszcze nie został zniszczony to teraz Wilhelm nie mógł mieć pewności, że ten samochód będzie bezpieczny. Ktoś mu za to zapłaci. I to drogo...

Tymczasem wokół niego rozpoczęła się rozmowa... Świr i Bestia. Ventrue nie poświęcał im zbyt dużo swej uwagi, jednak słyszał poszczególne wyrażenia. Bardziej przejmował się tym co się już wydarzyło. Zaatakowano ich. Ktoś groził jemu. Zbyt wiele się działo. A wszystko w tym samym czasie... Zerknął w kierunku otwartej skrzyni i uśmiechnął się delikatnie.
„Przynajmniej tym razem się postarali.”
Ignorując wszystko, co się działo wkoło niego, podszedł do skrzyni i zabrał przeznaczoną dla niego buteleczkę z vitae. Póki co nie miał zamiaru z niej korzystać. Gdy się odwrócił zobaczył, że grupa zdecydowała się wyjść.
„Gdzie znowu...”

* * *

Po chwili byli już w ich apartamencie. Ciemny, oświetlony wyłącznie świecami.
„Tani chwyt... Ciekawe, który z nich próbuje tu zrobić wrażenie na innych.”
Po tej myśli Wilhelm zaczął rozglądać się po twarzach Kainitów. Przemowa Vincenta, a potem idiotyczna zabawa w pokazywanie swoich zdolności...

-Czy potrafią się panowie uspokoić, czy może powinienem was tu zostawić byście się pozabijać mogli?- Tym razem Wilhelm już nie wytrzymał ich głupoty.- Jak zamierzacie coś między sobą załatwiać to proponuję zrobić to po wykonaniu tego... zadania. Wierzcie również, że ta zabawa zdolnościami nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, więc radzę się uspokoić. A teraz czas uzgodnić co musimy zrobić. Skoro mamy już dwóch nieokrzesanych brutali w drużynie to będzie trzeba ich użyć- Lekki uśmiech i wymowne spojrzenia w kierunku Gangrela i Brujah dopełniły wrażenia, jakie zamierzał wywołać von Richtenstein.- Magazyn Sony jest w tej chwili naszym jedynym punktem zaczepiania, więc musimy z niego skorzystać.- W tym momencie kainita na chwilę zamilkł. Starał się odnaleźć odpowiednie słowa w tym języku.- Liczę, że motory wciąż jeszcze są w całości, więc zarówno Gangrel jak i Brujah powinni móc tam pojechać. Pan Vincent i ja też się powinniśmy móc tam dostać, na pewno otrzymamy jakiś bezpieczny samochód. Już ja się o to postaram. Poza tym wiemy, że Książę dostał einen Brief od Sabatu, więc Herr Konemure nie powinien mieć o wiele większej obstawy w swoim magazynie.- Zamilkł... Jednak po chwili dodał. Tak, jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał:- Poza tym oczywiście zdobędę te plany. Nie powinno to stanowić problemu.

Ignorując możliwe odpowiedzi zebranych Wilhelm wyjął komórkę z kieszeni i podszedł do okna. Nie zamierzał jednak jeszcze dzwonić. Mimo wszystko czekał na jakąkolwiek reakcję otoczenia.
 
Nicolas jest offline  
Stary 12-10-2008, 13:24   #56
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
[...]

Malkavian stał z lekko opuszczoną głową. Nagle jego ramiona zaczęły się trząść. Wszyscy zebrani mogli usłyszeć chichot, który po chwili ustał. Głos szalonego wampira zabrzmiał dość donośnie.

"Proszę uważać panie Kmielik. Jesteśmy w Elizjum, a pan jeśli mnie oczy nie mylą właśnie chciał się dopuścić aktu napaści. Proszę pamiętać, że jeśli nie będzie pan panował nad sobą, ktoś może uznać pańskie zachowanie za zagrożenie dla jego samego bądź misji. Zapewniam, że wtedy pazurki nie pomogą..."


Kimi odwrócił się do Świra i szepnął przez zęby:
- Po prostu mnie nie wkurwiaj.. i nie dotykaj bez powodu. Bo wtedy to Ty będziesz biedny zanim ktokolwiek coś usłyszy. Nie lepiej skierować Nasz gniew w jakimś spólnym kierunku, a nie przeciw sobie?

Vincent chyba nie wiedział, że z naturą Gangrela się nie igra, bo sam jej właściciel czasem nie wie jak ją opanować. Kamil naprawdę się starał być spokojny przez ostatni czas, ale..

[...]

Wilhelm zabrał głos.. w końcu. Chwila pogadanki i pieprzenia "Naszego Tatusia" i jakoś się uspokoiło. Mi tam odpowiada, mój motor, zresztą na dole na pewno się już uspokoiło.
Poza tym Ventrue jednak miał coś w sobie, coś takiego co sprowadzało moralność i sens Maskarady z powrotem do pokoju


-Ja jestem do dyspozycji. W końcu To Wilhelma mamy od planowania.
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live
Zaczes jest offline  
Stary 15-10-2008, 11:18   #57
 
Maju's Avatar
 
Reputacja: 1 Maju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwu
Zbyszek wchodząc do pokoju , spojrzał z ironicznym uśmieszkiem na szeryfa .
- Co jest sztywniaku? Wciąż nie mogą wyciągnąć szczotki , którą połknąłeś?

Nie czekając na odpowiedź wszedł do pomieszczenia za innymi.
Po krótkim przemówieniu najważniejszego wampira w mieście , podszedł do niego , żeby zamienić z nim kilka słów na osobności , jednak jego głos mógł usłyszeć każdy kto zwracał na nich uwagę.

Wyjaśnijmy sobie wszystko tu i teraz zakichany polityku

- Możliwość zemsty , powiadasz da mi Twoje zlecenie? Tak właściwie to co musi być wykonane?

- Chcę śmierci Konemure... tego, który cię porwał. - odparł Książę lakonicznie i beznamiętnie tak jakby mówił o przyniesieniu kartki papieru albo równie prozaicznej czynności.

-- Aha . To jak jeszcze mógłbym wiedzieć , czemu bierzesz do tego amatorów?

-- Assamici nie chcą podpisać na to kontraktu panie Zbyszku, a wasza rola jest taka żeby przydać się RAZ w swej nieśmiertelnej egzystencji systemowi.

Pierdole twój system zasrańcu

-- Raz?? Człowieku... eeee.... wampirze.. gdyby nie ja na ulicach byłoby dziesiątki Sabatników więcej.

Oczy Księcia niebezpiecznie rozbłyskują złowrogą energią, zaraz jednak odparł:
- Pan tu jest być może wyjątkiem od reguły... Aczkolwiek. - zaraz podjął. - Nie znaczy to, że pana metody mnie zadowalały.

Patrz jak się przejąłem

- - Podsumowując , chcesz się pozbyć gościa bez użycia Assamitów. Okej. Bierzesz mnie dopiero za poleceniem mojego Primogena , bo moje metody nie zadowalają Camarilli . Za to organizujesz grupę szturmową , w składzie : motocyklista Gangrel , jakiś bufon Ventrue , który potrafi tylko kasę liczyć i koleś , który nie wiadomo kim jest ani co robi. Bierzesz ich z ulicy , dajesz walizkę broni i każesz rozjebać przywódcę Kitajców , w czymś się pomyliłem?

- A ty się zapominasz i zaraz to się może źle skończyć. - spokój i zdecydowanie w jego głosie zaczyna nawet u Brujaha włączać jakiś wskaźnik strachu.

-Ja tylko głośno myślę

Odpowiedział Brujah obojętnie

- Chciałem tylko przeanalizować to posunięcie i dowiedzieć się w czym tkwi haczyk

- Proszę przemyślenia zachować dla siebie...

-- Spoko ,spoko , przechodząc do sedna...Zakładając , że nam się uda , co będę z tego miał?

- Poukładane sprawy z Kitajcami... i jedno spełnione życzenie.

- Za to , że załatwię , razem z Twoją drużyną A , jednego z Twoich największych wrogów , dostanę prawo korzystania z pożyczonej broni? Naprawdę mnie nie doceniasz.

- Pana impertynencję przemilczę, proszę się zastanowić po prostu nad nagrodą i potem o tym porozmawiamy.

Porozmawiamy TERAZ

- Właściwie to mam propozycję... Jeżeli jakimś cudem , Sabat zniknąłby z miasta z moją pomocą... To jest z Ursusa... Dzielnice przejmę ja , zostanę na niej Baronem

A Camarilla nigdy więcej nie wejdzie mi w drogę. Za to będę miał stadko ghuli do polerowania butów i czyszczenia motoru , dziesiątki młodych dziewek z najsłodszą krwią i tyle przestrzeni , le będę potrzebował. Poza tym setki wrogów , z którymi można się napierdalać... raj.

- Chyba niewielka cena , za pozbycie się wszystkich wrogów , co?

Zbyszek kontynuował wywód.

-- Proszę bardzo. Tylko trzeba się wykazać działaniem... a podpowiem, że Sabat tępimy od około dwudziestu lat.

- Potrafię działać bardzo efektywnie , jeszcze do tego wrócimy

- Dobrze, uznaję to za kwestię zamkniętą, więc...

wtedy nastąpił wybuch nie pozwalając innym zabrać głosu czy dokończyć Kozłowskiemu.

Zbyszek zerwał się na równe nogi , po czym podbiegł do okna zobaczyć co się stało.

Amatorzy , załatwili jedynie kilku ochroniarzy i kilka samochodów. Od razu widać po profesjonalizmie , że to Sabat

Nie czekając długo podszedł do walizki , gdzie po chwili zastanowienia wziął karabin snajperski , obejrzał go dokładnie , po czym zawiesił na plecach. Wział karabin maszynowy , przymierzył do oka , próbnie odbezpieczył , zabezpieczył ponownie , po czym przypiął do pasa. Wziął też na odchodne jednego glocka i schował do pochwy przy pasie. Wziął też po kilka magazynków do każdej z tych broni.

Los nagradza przygotowanych.

Nie włączając się do rozmowy , podążył za towarzyszami na miejsce narady.
Gdy Malkavian zapytał o niego , bez śladu emocji na twarzy odpowiedział :

- Zbyszek jestem , a Ty to niby kto?
- Jestem Nestor. Mogę wiedzieć coś więcej? Każda informacja może być na wagę złota, a informacje o nas samych mogą być jeszcze ważniejsze.
powiedział szalony Kainita bawiąc się swoim zegarkiem.

Zbyszek , widocznie zadowolony z zainteresowania swoją osobą , odpowiedział nieco mniej sztywnym głosem.

- A co chcesz wiedzieć?

-Czemu Ty? Czemu z nami? Czemu z Kmielikiem? Ma to związek z porwaniem tego spokrewnionego ostatnio? A tak poza tym poznaj..... Witaj jestem Vincent.

Zbyszek skrzywił się , przez chwile analizując sprzeczne informacje , po czym jego twarz rozjaśniła się nieco , najwyraźniej przez dumę z rozwikłania zagadki.

- Aaa Malkavian , jak sądzę? A do tego całkiem zrównoważony w porównaniu z innymi , coś niecodziennego. Czemu ja? Nawinąłem się. Ten Kosimazaki mnie porwał i chciał najwyraźniej dać Sabatnikom jako prezent deklarujący miłość. Idioci nie docenili siły prawdziwego Brujah . Spierdoliłem im , a w drodze powrotnej natrafiłem na Kimiego , bla bla bla , reszty możesz się domyśleć.

Wyraz twarzy Malkaviana mógł wyrażać wszystko:
-Cieszę się że nic się panu nie stało, panie Zbyszek. Co więcej, jestem uradowany pańskim towarzystwem. Zakładam, że widział pan porywaczy. Może więc pan określić uzbrojenie, zorganizowanie oraz klany, jeżeli były jakieś inne niż kitajce, które uczestniczyły w porwaniu? Wyczuwał pan może coś więcej? Jakiegoś silniejszego Kainitę?


Zbyszek spochmurniał na myśl o tym jak dał się podejść.

- Sami Azjaci , kiepsko wyszkoleni i mało czujni , jakbym miał jakąś spluwę pod ręką to sam bym ich zapierdolił.
Ich szefunio jest nieco bardziej rozwinięty. To chyba on mnie uśpił przy porwaniu. Nie mogę nic więcej o nim powiedzieć. Chciałem mu dać w ryj ale nie przyjął zaproszenia.


Na twarzy Vincenta pojawiło się rozczarowanie staczające bitwę wraz z ciekawością:
-Trzeba jednak zauważyć iż wysadzenie samochodu tuz pod Elizjum, pod nosem księcia, szeryfa, assamitów i zapewne paru primogenów, nie można nazwać akcją...amatorską.

Kainita najwyraxniej chciał usłyszec zdanie innych, nie rozwijając dalej myśli

Taaaaa... Ty tak sądzisz.

Zbyszek podrapał się po głowie.

- Zależy na jakie standardy patrzysz , te koksy od księciunia też są tak zajebiście czujni , że pominęliby atak dinozaura.
Sam też mógłbym taki zamach przeprowadzić . Nic trudnego.
Mówię tylko , że jak wychodziłem z budynku , było 4 strażników . Zajebałem jednemu butem w głowę , po czym uciekłem , bez większych problemów. To chyba o czymś świadczy. A tak a propos tego rzucania się w ogień... nie sądzę , żeby nasi wrogowie spodziewali się tak szybkiego odwetu. Ventrue zwykle planują posunięcia tygodniami. Heh... kiedy są pewni że zapewni im to odpowiedni skok na giełdzie.


Tutaj spojrzał z ironicznym uśmieszkiem na Wilhelma

-... W każdym razie , jak mówi starożytne chińskie przysłowie , jebaj kitajca puki gorący.

Wampir uśmiechnął się na te słowa:

-Chciałem mieć pewność, iż zdajecie sobie sprawę z ryzyka. Tak czy siak plany by się przydały, chyba że Wilhelm nie ma możliwości...w co wątpię.

- Te , może ułożymy jakiś plan jak dotrzemy na miejsce i zobaczymy jaka jest sytuacja , ochrona , wejścia i te pierdoły?

Malkav wyszczerzył kły:
-Z planami, będzie łatwiej...i skuteczniej

- Plan w jakim stylu?? Ja mówię , Ty strzelasz? Nie ma sensu teraz planować jak niczego nie wiesz oprócz adresu.

Dłuższe spojrzenie wampira raczej dawał znać, że nie o to mu chodziło:

-Plan, schemat budynków, okolicy, mapa, rysunki, szkice cokolwiek co ma dobrze obrysowane te budowle. Na miejscu będzie można wykorzystując je na bieżąco sprawdzać co i jak na planie. Czy tylko ja chcę wiedzieć czego mogę się spodziewać po tamtejszych strukturach magazynów?!"

Ostatnie zdanie zabrzmiało już z lekkim zniecierpliwieniem"

Nie ekscytuj się tak bo się spocisz.

Zbyszek zrobił dość zaskoczoną minę

- Mapa. To całkiem dobry pomysł w sumie , niech ktoś skoczy do księżula zapytać się o jakąś mapę.

Vincent westchnął z wyraźną ulgą.

Biedni frajerzy , których maszyny wyleciały w powietrze.... maszyny.... o kurwa tam stał mój motor !!

- Ja poczekam na was na dole , muszę sprawdzić co z moim motorem !

Po tych słowach wybiegł nienaturalnie szybko.
Gdy zleciał na dół , zobaczył iż jego motor leży przewrócony. Podbiegł do niego zaniepokojony , lecz po wstępnych oględzinach nie zauważył żadnych uszkodzeń.

Wasze kurwa szczęście , satanistyczne zjeby.

Zbyszek czekając na towarzyszy , zaczął polerować swoją maszynę.
 
__________________
Here we stand, bound forevermore we're out of this world ,until the end...Here we are, mighty, glorious
At The End Of The Rainbow with gold in our hands...
Hammerfall - At The End Of The Rainbow

Ostatnio edytowane przez Maju : 15-10-2008 o 11:30.
Maju jest offline  
Stary 19-10-2008, 14:10   #58
 
Zaczes's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodzeZaczes jest na bardzo dobrej drodze
Kimi zszedł na dol, oglądnął motor bardzo dokładnie w poszukiwaniu ładunków wybuchowych czy innych niespodzianek. Odpalił maszynę, która cicho zamruczała. Podjechał do Zbyszka i ustawił się równolegle. Chwile bawił się manetką i zaczął rozmowę czekając na towarzyszy.

-Zdrowo pierdolnięta grupa, nie?

Zbyszek na chwile przestał polerować motor.

-Pracowałem z gorszymi. Nie podoba mi się to , że książę coś ukrywa , coś dużego.
-Taa.. ale z tego co nie powiedział Ci jeszcze, wszystko przedstawiał tak, że to jest dopiero pierwsze zadanie, a następne będą niby gorsze, na razie nawet nie próbuje zrozumieć tego wszystkiego.. Kiedyś będzie trzeba. Dlaczego niby zaatakowali? Wydaje mi się to dziwne.. A szczególnie ten list jakiś.
- Korespondencja nie jest w stylu Sabatu.. albo się mylę.
- Mylisz się, akcja była amatorszczyzną , nikomu prawie nic się nie stało.. to na bank Sabat
-No tak, ale wyglądało to jak odwrócenie uwagi, czy wiadomość.. to nie był w sumie atak. Książę dostaje wiadomość od Sabatku.. i spieszy mu się żeby zabić żółtka, nie kapuje. Dwie rożne sprawy z pozoru.
- Jak dla mnie to może sobie gadać nawet z samym Kainem , tylko niech dotrzyma swojej części umowy.
- Ciekaw jestem jak będzie wyglądała akcja i czy Nasi kompani umieją brudzić paluszki, na mnie możesz liczyć nie przepadam za palną bronią to mogę nieźle odwrócić uwagę, widziałem że wziąłeś snajperkę, dobrze strzelasz?

Brujah uśmiechnął się , pełen pewności siebie.

- Jak Clint Eastwood w jednym ze swoich westernów.

-Zastanawiałem się jak dopaść żółtka, najrozsądniej właśnie było by nie z bliskiej odległości. Koncepcje mam dwie.. spalić go, trafiłbyś w pięcio-litrowy kanister, nie? To taka luźna myśl była..
Tak serio nie wiem czy tez nie będzie łatwiej gdy będzie w ruchu. Wiesz zrobić rajd motorkami na niego, zrobić duże bumm.. Widziałem jak Ciebie załatwił na bliska odległość.. Wtedy wiesz, koło tego baru.. i w sumie nic nie mogłeś wtedy zrobić.


Zbyszek zmrużył oczy..

- Kołek .... znajdź sobie kołek. Jak go unieruchomimy to szybka egzekucja i po sprawie. Ogień... no nie wiem , zbyt niebezpieczne , zresztą nie sądzę , żeby był taki głupi żeby stawać obok kanistra. Będzie ciężko go zabić. Jest przebiegły , to wiemy na pewno. Będzie także miał wielu ochroniarzy , ale z nimi nie będzie problemów. Potrafię zabić 5 z nich nim zdążą przeładować. Kocham akcelerację...Samego Kosimazaki powinniśmy z zaskoczenia ubić. Tak będzie najrozsądniej. Przechytrzenie go byłoby za trudne jak sądzę. Z buta nie ma co też wparowywać , bo się ulotni. Wiesz jak ja bym to zrobił? Włamałbym się gdzieś gdzie spędza dzień , zaminował teren i czekał do świtu w jakimś bardzo ciemnym miejscu. Wtedy nacisnąłbym czerwony guzik i patrzył jak wróg zmienia stan skupienia we śnie.No ale do tego potrzebowalibyśmy kilku tygodni infiltracji , czego nie mamy.
-Jak chcesz wsadzić mu kolek jak w bezpośredniej, jeśli nawet go nie dotknąłeś.. Było by fajnie, ale boje się tego uśpienia. Chodzi o to ze gdybym podrzucił gdzieś blisko mój zapasowy kanister i byś go wysadził blisko żółtka, to pewnie spanikowałby.. a wtedy łatwiej było by go utłuc, prawdopodobnie nie mógłby się skupić na hipnozie czy co to było. Ale mówię że to luźna myśl.. Wiesz ja lubię trochę na żywioł, czasem. Tez preferuje środki wybuchowe, najłatwiej było by dopaść go w samochodzie.. Doczepić ładunek to nie problem, nawet w czasie jazdy, mogę podjechać szybko z wyłączonymi światłami i po sprawie.. Tylko żeby go zmusić do jazdy..

Zbyszek miał głęboko zamyśloną minę.

-Cóż , można by go wykurzyć z nory , mamy malkava w drużynie , może stać się niewidzialny. Zaminowały wszystkie samochody na posesji , a potem zrobilibyśmy w samym magazynie pokaz fajerwerków. Cing-ciang-ciong będzie chciał spierdolić to go wyjebiemy w kosmos. Ja mogę być strzelcem. Ponadto mogę bronić wejścia , żeby nic nie odjeżdżało ani przyjeżdżało. Pozostaje kwestia strażników. Mogę odwrócić ich uwagę i wdać się w walkę , a wy zrobicie wtedy swoje, mi wszystko jedno.
-Odwrócenie uwagi mogę wziąć na siebie też ja, ale i mnie i Ciebie żółtek widział, więc jeśli mają jakieś kamerki itp, to będzie kiepsko. Może Ventrue z jakimś pilnym zafałszowanym zamówieniem dał radę by się wbić i odciągnąć ich uwagę, nie wiem, nie wiem.. I tak musimy czekać na "resztę" grupy..
- Na pierdolonego Ventrue nie ma co liczyć , prędzej nas wydyma i skuma się z kitajcami niż się narazi. Z odległości mnie nie zauważą , uwierz mi. Poza tym jestem dość....szybki...
-Widziałem kiedyś "to" w akcji. Nawet nie wiesz jakbym chciał nauczyć się wykorzystywać w ten sposób krew., Ale uczę się czegoś nowego powoli, co też potrafi sprawić kłopotu.. Dobrze, tak więc będziemy i tak zdani na siebie.

Kimi zaczął szukać w plecaku słuchawek i systemu do rozmowy, jak to zamawiał myślał także właśnie o motorach. Wręczył jeden zestaw Brujahowi, po czym ustalił z Nim częstotliwość, gdy reszta zeszła na dół wręczył je im także.

- Dzięki stary , tak będzie łatwiej.
- Oby było łatwo..
 
__________________
Live to Ride / Ride to Live
Zaczes jest offline  
Stary 27-10-2008, 19:11   #59
 
Salazar's Avatar
 
Reputacja: 1 Salazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumnySalazar ma z czego być dumny
[MEDIA]http://pulpa1.googlepages.com/03-SwaggerVisitsTargetSites.mp3[/MEDIA]


Kamil "Kimi" Kmielik i Zbyszek:

Obydwaj stoicie na zatłoczonym przez gapiów i różnorakie służby parkingu. Syreny i sygnały alarmowe wwiercają się denerwującym dźwiękiem w wasze głowy. Policja obstawiła cały teren i zabezpieczyła wszystko z należną pieczołowitością, wyjątkowo… Zauważyliście, że z przedstawicielami władzy rozmawia Batory wymachując jakąś odznaką. Wampirza maszyna tuszująca poszła w ruch.
Nie wiadomo czy istnieje jakiś plan. To nie wy jesteście od ich ustalania tylko “wariat i bogacz”, drugi biegun waszej ekipy.
Wasze motory nie ucierpiały, jeden plus tego wieczora. Pozostawało jednak wiele wątpliwości, które wam się nasuwały w związku z tym całym pokazem fajerwerków. Teraz pozostaje czekać.

Wilhelm von Richtenstein:

Sytuacja zaczęła się robić groźna. Malkavian i Gangrel zaraz mogą sobie powskakiwać do gardeł, a wtedy żegnaj fortuna pewnego Japończyka. Na szczęście twój spokój złagodził ich zapędy. Gangrel i Brujah wyszli z apartamentu. Sądząc, że chyba już nic ciekawego nie będzie miało miejsca zadzwoniłeś do przedstawiciela Primogena.
- Biuro Pana Ostrowskiego, słucham.
Podałeś zwyczajową w takich momentach formułkę, ghul już wiedział z kim ma do czynienia.
- W czym mogę pomóc?
Objaśniłeś pokrótce, że potrzebujesz planów budynku magazynu Sony w Markach i bezpiecznego samochodu pod Elizjum.
- Proszę dać mi dziesięć minut.
Ściany pokoju wcześniej pomarańczowe od płomyków świec miały niebieski odcień kogutów policyjnych i karetek. Z dołu niósł się gwar i rumor.
Wziąłeś to czego potrzebowałeś ze skrzyni i skierowałeś się do drzwi.

Vincent:

Dwóch Spokrewnionych nie mogło znieść symfonii ciszy, która zapadła po twojej demonstracji. Wilhelm po cichu załatwił przez komórkę to o co był proszony. Usłyszałeś, że macie dziesięć minut względnego odpoczynku przed wyruszeniem na miejsce. Zabrałeś potrzebne rzeczy, po czym wyszedłeś za Ventrue.
Idąc wyludnionymi korytarzami hotelu do głosu znów zaczął dochodzić Nestor.
- Wreszcie coś się dzieje, co brachu? No, nie smutamy się. Może wreszcie pokażesz, że jesteś facet…
Tu wypadało zapytać, na ile ma racji, albo kiedy przestać go słuchać?

Kamil "Kimi" Kmielik, Zbyszek, Wilhelm von Richtenstein i Vincent

Stanęliście wszyscy niedaleko wejścia, minęło zaledwie kilka minut kiedy podjechał czarny Mercedes klasy S, wysiadł z niego mężczyzna średniej postury i totalnie się nie wyróżniający i podszedł do Wilhelma wręczając kluczyki. Prawie w tym samym momencie rozległ się sygnał jego komórki, ci którzy byli na tyle ciekawscy dojrzeli, że na wyświetlaczu znajduje się dość szczegółowy plan magazynu, dość dużego budynku. Obraz w wysokiej rozdzielczości pozwalał dojrzeć wszelkie szczegóły. Chwilę później wszyscy dostaliście mmsy ze schematem na swoje komórki, szybko działają, nie ma co.


Patrzyliście na siebie przez chwilę pełni wątpliwości. Macie zadanie do wykonania, lepiej się z nim uporać i będziecie mieli spokój. Zbyszek i Kimi wsiedli na motory, Vincent i Wilhelm do Mercedesa, ruszyliście w stronę Marek budując plany działania, które skonfrontujecie na miejscu.

Niecałe trzydzieści minut jazdy zajęło wam wydostanie się z Warszawy. Szukanie magazynu nie nastręczyło wam problemu i dotarliście tam bez przeszkód. Budynek, dość masywny został ogrodzony betonowym parkanem, usytuowany na samym końcu alei był otoczony z trzech stron przez las. W okolicy nie było widać żadnych mieszkalnych budynków, same gospodarcze i kilka parkingów przy nich. Latarnie rzucały mdłym odcieniem światło na pusty plac przed magazynem, stała tam tylko czarna, jakże znajoma furgonetka.
Dłuższa obserwacja, pozwoliła wam ustalić, że do środka prowadzi dwoje drzwi, jedne na poziomie gruntu, drugie na wysokości pierwszego piętra na wschodniej ścianie. Oczywiście były też bramy wjazdowe dla samochodów dostawczych i ciężarówek. Okna tylko na wspomnianej wschodniej ścianie, to najwyraźniej część administracyjno-logistyczna magazynu. Żadnej widocznej aktywności strażników, oprócz podstarzałego ciecia w budce przy wjeździe oraz po kamerze na każdy narożnik budynku.
 
__________________
Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć...
Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć...

GG: 953253

Ostatnio edytowane przez Salazar : 27-10-2008 o 19:18.
Salazar jest offline  
Stary 06-11-2008, 19:43   #60
 
Nicolas's Avatar
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
Podróż minęła szybko i przyjemnie. Przyjemnie, bo nie było koło niego ani tego kretyna Brujaha, ani „napalonego”, jak to pewnie w tych czasach by określono, Gangrela. Natomiast Malkavian szczęśliwie zamilkł po rozmowie w pokoju. Na ulicach nie było tak dużo samochodów, a i droga nie była zbyt ciężka. Chwila odpoczynku dla umysłu... Spokój potrzebny by obmyślić co robić dalej. Już wiedzą gdzie jechać, zapewne będzie tam ich cel.
„Coraz bliżej nagrody...”
Lekki uśmiech wypełzł na oblicze Wilhelma, gdy właśnie dojeżdżali do Marek...


Niedługo potem byli już w okolicy magazynu. Chwila obserwacji oraz plany, jakie otrzymali mmsem pozwoliły choć częściowo postanowić co dalej. Wilhelm stał koło mercedesa, gdy nagle usłyszał głos Brujaha:
-Wodzu, mógłbyś pójść do tego ciecia w budce i „nakłonić go do współpracy”? Może dysponuje czymś co mogłoby unieszkodliwić kamery.
Ventrue prychnął przyglądając się Brujahowi.
-Oczywiście, że bym mógł.

Po tych słowach odwrócił się i jeszcze chwile obserwował budkę strażnika. Co prawda już wcześniej przyjrzał się kamerom i zdążył zauważyć, że jedna z nich obejmuje również budkę strażniczą, ale cóż... Można spróbować.

Wolnym, spokojnym krokiem ruszył w kierunku budki strażniczej, korzystał z tego, że był to środek nocy, więc nie zamierzał jeszcze bardziej omijać miejsc, gdzie strażnik mógłby go zauważyć. Zresztą co za różnica. Mimo to omijał wszelkie miejsca, w których kamera uchwyciła by jego postać. Wystarczyło mu, że i tak pewnie zostanie zauważony, gdy dojdzie do strażnika.
Minęła chwila, jednak w końcu dotarł pod samą budkę, potem podszedł w takie miejsce by widzieć strażnika. Spojrzał mu prosto w oczy by dotrzeć jak najdalej w głąb jego umysłu.
-[i]Wyłącz kamery i alarmy. Już/[i] [Dominacja]

Słowa były ostre, dość głośne, choć nie był to krzyk. Po prostu Ventrue wykorzystywał to, w czym był najlepszy. Manipulacja... sterowanie słabymi psychicznie ludźmi. Wyraz twarzy Wilhelma w tej chwili nie wyrażał niczego.
 
Nicolas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172