Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2008, 23:43   #166
Harv
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Torba ze śniadaniem wylądowała na jego kolanach i Trzeci nie zamierzał zbyt długo analizować, czy wnętrze bułki zawiera mięso, czy wyrób mięsopodobny… Zatopił kły w posiłku i powędrował za Tomaszem do jego mieszkania. Akurat innych mieszkańców nie było, ze względu na porę, dzięki czemu nie było problemu z dodatkowym gościem. Kiedy Homid brał prysznic Trzeci rozejrzał się po mieszkaniu – znał nazwy większości sprzętów; z zastosowaniem było już gorzej… Ludzka skłonność do otaczania się bezużytecznymi sprzętami była zadziwiająca… Każdy materac, czy łóżko był otoczony innym zestawem, legowiska mówiły dużo o właścicielach - tutaj obrazek, tam książka.. Podobnie jak zapachami – nos Trzeciego zdezorientowany przez wielość zapachów (we wspólnym mieszkaniu ciężko było utrzymać porządek) zarejestrował przebijające się przez drzwi do łazieni mydło, cytrynę i dwa inne zapachy, kiedy przewiązany ręcznikiem Tomek pojawił się w pokoju. Przez chwilę przeglądał szafę, wyciągnął jakieś rzeczy, po czym krytycznie spojrzał na Trzeciego. Znów zagłębił się w szafie i wyciągnął coś jeszcze. Jeansy i bluza poleciały w stronę Lupusa…
- Jak będziemy chodzić po mieście musiałbyś wygląda jak człowiek. Te rzeczy powinny na ciebie pasować.
Lupus wyczuł całą gamę zapachów począwszy od lawendy skończywszy na czymś ostrym i wiercącym w nosie: - Nie ubiorę się w to…
Kwadrans później stanęło na tym, że Trzeci ubrał jakiegoś T-shirta, skrzętnie wybranego z szafy Tomka, jako najmniej pachnącą cześć garderoby. Lupus musiał mieć minę pudla, którego właśnie zapakowano w serdaczek i zawiązano kokardkę na głowie; bo Stojący w Progu nie zdradził się słowem, czy gestem, ale wesołe ogniki skrzyły się w jego oczach. Ponieważ z Trzecim nigdy nic nie było wiadomo – Homid zrezygnował z planu zawiązania na szyi Trzeciego arafaty, aby w razie czego mógł wsadzić brodę w chustę i coś powiedzieć…
Na swój sposób Trzeci był zabawny, co chwilę drapiąc się po torsie, poprawiając płaszcz i robiąc tysiąc niepotrzebnych rzeczy – jakby stara koszulka spisana już przez właściciela na śmietnik, była, co najmniej koszulą Dejaniry, albo i czymś gorszym… W końcu obaj wyszli z mieszkania. Piszcząco – dzwoniąco – gadające pudełko nie opuszczało rąk Homida.
Sposób, w jaki ludzie się spotykają, jak kultywują swoje instynkty stadne i powiązania był dla Trzeciego bardzo ciekawy. Te wszystkie mniej lub bardziej szczere i wesołe uśmiechy tak bardzo przypominające szczerzenie kłów; poklepywania, kuksańce i uściski, które do złudzenia przypominały zachowania wilków oraz rezerwa, z jaką traktowano Trzeciego – w końcu obcego dla nich osobnika… Cały ten powtarzany wielokrotnie proces był świetnym studium zachowań… Trzeci ponownie uświadomił sobie znaną mu prawdę, o tym, że czasem więcej się wywalczy, jako człowiek, niż jako wilk… Kiedy Tomek zajęty był omawianiem aktualnej sytuacji swojego stada, czy czegokolwiek niezwiązanego z liniami Ley – Trzeci analizował ranne słowa towarzysza. Włamanie do kancelarii Praissów w Katowicach… Lupusowi nie chodziło o samą możliwość, czy zasadność, czy tym bardziej słuszność tego czynu, ale o to, co się z nim wiąże – wyjazd do Katowic. Jakby na to nie spojrzeć była to niebezpieczna misja. Region Katowicki był siedliskiem Żmija, to czuło się na każdym kroku, podczas każdego ruchu. Samo powietrze przesiąknięte było zapachem zgnilizny… Po rozbiciu Caernu… teraz było tam zapewne jeszcze gorzej niż kilka lat temu, może nawet gorzej niż… - wspomnienia napłynęły i mężczyzna udał kolejny atak kaszlu, aby wyjść do toalety i przetrzeć oczy…
Zaczął przyzwyczajać się do myśli, że po raz kolejny zatoczy koło… Przypomniał sobie własne wilkołacze imię i lustro odbiło obłęd jego oczu i wściekłość twarzy. „Niech tak będzie. Zmierzę się z demonami przeszłości; z sobą z przeszłości” – wyszeptał nie zdając sobie sprawy z faktu, że cienkie ścianki mieszkania mogą nie wytłumić dźwięku na tyle, aby nie dotarł on do uszu Homida – „Muszę tylko zrobić wszystko, aby zabezpieczyć Stojącego i resztę…”
Wyszedł z łazienki w przedpokoju praktycznie wpadając na Tomka szykującego się do wyjścia. Oczy zakryte ciemnymi okularami i spokojna, poważna mina nie zdradzały nic. Ale to była tylko poza, za którą był ten sam Stojący w progu.

W drodze do urzędu byli jeszcze w paru mieszkaniach, gdzie różni ludzie dzielili się z nimi wiedzą wyczytaną z dziwnych źródeł wydawanych w miękkiej okładce i zasłyszanych gdzieniegdzie. Mimo, że starali się nie spędzać u nikogo zbyt wiele czasu to jednak zajęło to więcej niżby chcieli. Trzeci miał okazję popodziwiać ludzkie sposoby komunikacji i mieszankę zainteresowania, egoizmu i bezinteresowności jaką prezentują ludzie podczas rozmów - coś dają, coś biorą, pokazują się na tyle, na ile chcą... Na szczęście jego świat był inny.

Kiedy dotarli do wielkiego budynku z dumnym napisem „Urząd Miejski” Trzeci miał dosyć. Dosyć wszystkiego… Ludzi, koszulki, gadek o niczym, koszulki, pogody, łażenia na dwu nogach oraz szczególnie… KOSZULKI. Gdy weszli do wnętrza natychmiast wyczuł atmosferę miejsca – ludzie warczeli na siebie niezależnie od tego, czy siedzieli na plastikowych krzesełkach z rękami pełnymi papierów, czy stali w długich lub jeszcze dłuższych kolejkach do warczących umalowanych kobiet za wielkimi blatami…
- Poczekam na zewnątrz – warknął i obrócił się na pięcie, pozostawiając Tomka sam na sam z budynkiem. Kiedy wyszedł odetchnął głęboko i obszedł budynek sprawdzając ile ma wejść, przez które ewentualnie mógł wyjść Homid. Ponieważ było tylko jedno, znalazł jakąś ławeczkę i czekał, aż Tomek załatwi sprawy, a to trochę trwało. Kiedy wyszedł Lupus zauważył, że jego towarzysz znów mówi do pudełka… Zwolnił kroku i podszedł do Tomasza, kiedy ten kończył rozmowę. Minę miał taką, jakby właśnie stoczył ciężki, ale zwycięski bój. Dowiedział się niewiele, ale przynajmniej źródło jest pewne.

Ostatnią tego dnia wizytę w Klubie Ufologa Trzeci jakoś przecierpiał. Niczego nowego się nie dowiedzieli w zasadzie, ale Trzeci wiedział, że ludzie często dopasowują fakty do swoich teorii, zamiast budowa teorie na faktach. Niezależnie od tego czy szło o kosmitów, czy Atlantyków – jedno było niezmienne. Przecięcia linii – punkty mocy – mają znaczenie szczególne, pulsują jakąś energią… „Może to właśnie tą energię odczuwałem w pobliżu „Dębów”…?” – przeleciało przez głowę Trzeciego oglądającego właśnie zdjęcie jakiejś rozmazanej plamy, co, do której rozmówca był przekonany, ze jest statkiem komicznym, czy jakoś tak… „Czy Korzeniowski wiedział o tym miejscu zanim wybudował „Dęby”. Czy był to przypadek? Co było w tym miejscu wcześniej?” – znaki w kukurydzy były małointeresujące, a Tomek z miną wytrawnego słuchacza ciągle kierował rozmowę na właściwe tory – bliżej linii, dalej od kukurydzy…
Co do samych linii to Trzeci uznał je za mniej interesujące, chyba, że dałoby się po nich, albo w nich, przemieszczać… Umysł Trzeciego na swój sposób skatalogował informacje i ocenił zagrożenia…
Zapadał już zmierzch kiedy Garou ruszyli w kierunku „Lokalu”.

Tomek czuł się dobrze. Niewiele rzeczy tak lubił jak rzucić się w wir pracy lub nauki i zaspokajać swoją ciekawość. Świat ludzi był tak różny od świata wilkołaków, potrafił mieć też swój urok. Świadomość poskramiania pewnego zjawiska przez dowiadywanie się o nim więcej była zdecydowanie ludzka. Notesik który Tomek miał ze sobą powiększył się o parę zapisanych kartek. Był zbyt zmęczony, aby rozmawiać z Trzecim, ale Trzeciemu to nie przeszkadzało. Weszli do lokalu, Tomek stwierdził, że po takim dniu należy mu się chociaż piwo i poprosił u Jędrzeja o jedno w butelce. Poprosił o przekazanie Markowi i Tibie, że są na zapleczu po czym poszedł tam, aby opowiedzieć Skaczącemu
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline