Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2008, 15:14   #6
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Dziwne dźwięki płynącego prądu, samego promieniowania oraz bzyczących niemiłosiernie świateł wypełniały jedną z berlińskich świątyń Kultu Boga Maszyny. Bezładna masa korytarzy wykopanych w nader mocno napromieniowanej ziemi, wzmocnionych metalowymi płytami. Do tego masy kabli, kabli które były sięgającymi dalej niż śmierć ramionami Boga Maszyny. Te odgłosy zagłuszył chropowaty głos wydobywający się z jednego mikrofonu.

-Wzywam Asusa przed me oblicze. Wzywam Asusa przed me oblicze.

Cisza. Nic nie mąciło głosu Boga Maszyny. Kilka chwil trwało kroczenie w podziemnych korytarzach obserwując ponure światło.
Nim dane było wejść Asusowi nie mijając potężnych strażników-androidów bacznie skanując każdy ruch. Cała sala miała kształt wielkiej kuli pośrodku której sam Bóg Maszyna wsiadł swym wcieleniem podłączonym tysiącami kabli. Impulsy świetle biegnące po nich oświetlały nagłymi blaskami różne części sali. Bezgłos został zmącony metalicznym głosem Maszyny.

-Asus. Podczas wczorajszego szturmu na placówkę Legionu nastąpiły nieprzewidziane okoliczności. Nie ma zarówno łączności z siłami inwazyjnymi. Nie odnotowano również ruchu po stronie Legionu Dusz. Zostajesz oddelegowany do zbadania tamtejszego miejsca. Dane w Twej pamięci. Koniec.

Typowe. Bóg Maszyna zawsze włamywał się niemal do umysłu ładując tam dane, potem kazał odejść pod warunkiem zniszczenia. Kwadratowe głowy strażników wpatrywały się w Asusa tysiącami soczewek czekając na odejście. Błysk światła z kabli niemal zakłócił procesy sensoryczne w jego jaźni. Wiadome było jedno – cel wywiadu i jego lokalizacja.
Pewne było wyjście korytarzami jednym z wielu włazów kompleksu i ruszenie.



Richard zadarł kryształowy łeb do góry.

-To będzie trochę spaceru.

Powstał do góry był naprawdę ogromny. Spojrzał na kompana przechylając głowę w bok. Pusty plac musztry sprawiał takie spokojnie wrażenie, tak jakby po zagładzie nie było życia. Bo faktycznie go nie było – były inne stany świadomości.

- Myron'nari. Może o nas słyszałeś.

Ta grupa do działań specjalnych posiadała bardzo mętny status w Legionie. Kryształowy olbrzym uniósł łapę starając się jakby chwycić promyk światła z ledwie kilku widocznych gwiazd. Prawa pokraczna dłoń zdawała się żarzyć od wewnątrz. lekko tym światłem.

-Oświetlenie już mamy. Możemy iść.

Bez cienia ładu kryształowy łeb zmienił sposób w jaki załamywał światło spawarek dając sobie namiastkę dawnej mimiki twarzy- uśmiechu.



Grzegorz Kotecki poczuł swą powłoką niemalże cała ulicę. Promieniowanie w pobliżu placówki Legionu Dusz nie było zbyt mocne lecz również nie ograniczało tak mocno. Każdy kształt, podmuch powietrza, drganie ziemi, każdą drobna fala radiacji była wyczuwalna. W pierwszej chwili masa doznać otumaniła go lecz zebrał się w sobie, w swej jaźni zamkniętej promienną pieczęcią. Niemalże dotknął owego gęstego mroku który tworzył coś na kształt dawnych ciał ludzi. Coś odskoczył od tego dotyku, lecz trwał on na tyle długo że wiadome było jedno – Wcielony.
Reflektor zamontowany na ramieniu jednego z Legionistów Dusz strzegących bazy rozprysł oświetlając ciemność. Użycie jakiejkolwiek sztuki nie mogło pozostać niezauważone. Smugi światła wędrowały pomiędzy ruinami poszukując czegoś.
Huk, trzask. Światło zgasło.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline