Guidonel wydawał się być wyrwany z transu i nawet jeśli coś bredził od rzeczy teraz przynajmniej nie pragnął tu pozostać. Arab chwycił elfa delikatnie choć stanowczo pod ramię i zaczął wyprowadzać z domostwa południcy. Do krasnoluda rzucił już tylko:
- Wszystko macie?? Chodźmy nie ma co czekać aż ta czarcia zjawa wróci.
Arabskie opowieści przepełnione były istotami demonicznymi czy magicznymi. Ich moc była znacznie większa niż moc południcy, ale i jej trzeba było przyznać niesamowitą siłę. Południca stanowiła ciekawy przykład jak bardzo podróż po Imperium wzbogacała Araba. Wcześniej nawet nie wiedział o istnieniu takiej istoty, teraz miał już z nią nawet bliższe spotkanie.
Abrahim starał się przez cały czas pośpieszać towarzyszy w kierunku wyjścia. Cień dawnego bólu w nodze, po starciu z ożywieńczym kotołakiem, znów dał o sobie znać. Abrahim po drodze zgniótł w pięści 3 listki bałabanu, których zapas wziął jeszcze z Arabii. Oprócz pewnych medycznych właściwości, liście te pozwalały złagodzić, lub wręcz znieczulić się na ból. W drodze Abrahim żuł liście – gdyż tylko takie ich zażycie dawało pożądany efekt. Liście bałabanu w jego kraju służyły do przemieszczania się na dalekie odległości po trudnych traktach w najsurowszym klimacie. Oczywiście w Arabii przywiązywano większe znaczenie choćby do tego, że bałaban przeciwdziałał szybkiemu odwodnieniu organizmu, co przy piekącym słońcu pustyni było bardzo niebezpieczną sprawą. Łagodzenie bólu może i było efektem ubocznym, ale jakże teraz pożądanym…Abrahim nie zamierzał pozostawać ani minuty dłużej w gaju południcy, a boląca noga stanowiła teraz niepotrzebną przeszkodę. |