Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2008, 15:05   #285
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Isher, Giles, Joseph, Santiago

Karczmarz z przerażeniem w oczach wysłuchał słów Gilesa, trząsł się przy tym jak galareta.

- Tak panie, jak każesz!- zakrzyknął i pobiegł co tchu w kierunku wsi.

Nie minął kwadrans, gdy z daleka ujrzeliście tłum ludzi, chłopów, kobiet i dzieci, którzy wolnym krokiem zmierzali do was, przy czym ich głowy spuszczone były w dół.
Zbliżyli się do was, otaczając was chmarą, nikt nie śmiał spojrzeć w oczy żadnemu z was, każdy przybrał usłużną pozę, zwracając się ku wam przodem w na wpół ukłonie.

- Panie, racz wybaczyć, myśmy tylko chłopiny ubogie som. Toć ten księżulek nam kazał wszystko uczynić, myśmy nie wiedzieli.- poczęli lamentować i uskarżać się chłopi.

Wtem z szeregu wypadł jeden z chłopów, rzucił się na ziemię u stóp Gilesa, rycerz rozpoznał w nim chłopa spod świątyni, kmiot wznosząc w górę ręce jął błagać:


- Panie wybacz mnie! Jom nie chciał nic złego, nie pal wsi, nie rżnij chłopstwa. Toć ja tylko słuchał tego co księżula mówił. On nam opowiadał, żeście diabły wcielone, jom nie chciał nic złego! Ukarz mnie, ale oszczędź rodzinę mą. Jam żonaty i dzieci mam, nie zabijaj ich, toćto jeszcze brzdące- to rzekłszy wskazał na zapłakaną chłopkę, do której sukni tuliło się dwoje dzieci. Chłopczyk i dziewczynka, nie mogli mieć więcej nad pięć lat.

Wszyscy zaś chłopi poczęli lamentować.

- Panie nie karz go, nie pal wsi, toć to ksiądz namawiał do występku. On chciał dobrze.

Wszyscy chłopi zaczęli kłaniać się i czynić błagalne gesty.

Isher i Joseph stali obok i przyglądali się całemu zajściu, byli ciekaw, co też Giles uczyni.


Garnir, Abrahim, Guindonel

Było was trzech, w każdym z was inna krew, ale jeden przyświecał wam cel- ucieczka z domostwa driady. Nie było czasu do stracenia.
Garnir, Guindonel i Abrahim, trójka przyjaciół, kolejna przygoda. Ha!
Guidonel ocknął się od uderzenia Garnira, a gdy ujrzał Abrahima przytulił go czule.
Garnir ruszył za elfem, kiedy chciał zeskoczyć z łóżka spotkał go nieoczekiwany pech. Krasnolud poślizgnął się na płatkach róży i upadł na twardą posadzkę. Grzmotnął w nią głową nabijając sobie sporego guza.
Podobny pech spotkał także Abrahima, kiedy Guidonel wypuścił go ze swych objęć, niemal jednocześnie z sufitu oderwał się konar pnącza i spadł wprost na głowę czarcioskórego.

Zaczęliście rozglądać się po pałacyku. Było już sporo czasu popołudniu. Od komnaty, w której byliście, czyli tej z łóżkiem, na które spadł krasnal i elf, odchodziły trzy korytarze.

Postanowiliście je zbadać. Na końcu pierwszego znajdowała się komnata ze stołem, na którym pęczniał stos leśnych owoców, oraz duży puchar z nektarem kwiatów, to właśnie z tej komnaty przybył Abrahim.

Drugi korytarz prowadził do Sali, na środku, której znajdowała się kryształowa sadzawka wypełniona wodą. Trzeci z kolei korytarz prowadził do komnaty, w której nie było żadnych sprzętów, lecz na ścianie znajdowało się coś, co wyglądało na drzwi. Jednak nie było w nich żadnej klamki, a wszelkie próby otwarcia ich przy użyciu siły kończyły się fiaskiem. I co tu teraz robić w takiej sytuacji.

 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 10-10-2008 o 21:59.
Mortarel jest offline