Wątek: Ia Drang 1965r.
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2008, 22:50   #52
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
1527. 3 minuty do "gorących LZ"
Dżungla nieopodal LZ Albany


- Spokojnie Ski, możesz wychodzić. Tu już mamy posprzątane.
Mówiąc to Troy, uśmiechnął się lekko do samego siebie. Zza drzewa powoli wychylił się Popławski. Omiótł wzrokiem całą polanę.
Cztery trupy Wietnamczyków, rozciągniętych w karykaturalnych pozach, utopionych we własnej krwi, leżały obok klęczącego Mctrausena, który zajęty był udzielaniem pierwszej pomocy pokiereszowanemu jeńcowi. Ręka żółtka, mimo wysiłków Troya dalej odstawała pod dziwnym kątem, a gaza szybko znów nasiąkała krwią.


- Daj, ja się tym zajmę. Zaoferował pomoc Jeffrey, otwierając swoją torbę z medykamentami.
- Tam na górze. Wskazując kiwnięciem głowy, odparł snajper. - Są nasi, którzy bardziej potrzebują twojej pomocy.
W tym czasie Slo rozejrzał się po pobojowisku. Jego uwagę przykuł karabin snajperski, ze strzaskaną przez pocisk kolbą. Spojrzał łapczywie na celownik optyczny.
- Z taką zabawką... Pomyślał i aż cicho zagwizdał, uradowany. Podbiegł do gęstwiny, obok, której leżał karabin. Schylił się i chwile szamotał się z lunetą. Nareszcie zgrabnie odeszła od karabinu. Zadowolony wcisnął ją do kieszeni i podniósł wzrok. Z przerażeniem odskoczył od krzaków, zrywając z ramienia swoje M16.
Chwile leżał na ziemi, celując do rozerwanego, wiejącego pustką oczodołu wietnamskiego snajpera. Przegrany przeciwnik swoim jedynym martwym okiem wpatrywał się w Slo. Jego usta były szeroko otwarte, tak jakby jeszcze przed śmiercią, chciał wypowiedzieć ostatnie słowa. Wszystko to wyglądało jeszcze upiorniej w scenerii zabryzganego krwią munduru i zaczerwienionych liści. Slo wstał, otrzepał i roztrzęsiony, rozejrzał się czy ktokolwiek coś widział. Na szczęście wszyscy skupieni byli na jeńcu i nikt nie zwracał uwagi na radiooperatora.
Gdy Slo, wyciągał z karabinu celownik, Ski spojrzał na jeńca. Siedział on oparty o drzewo, i kołysząc się jak dziecko,z szokiem przyglądał się robocie Troya. Był jakby poza tym wszystkim co ich otaczało, przestał nawet jęczeć z bólu. Snajper w końcu wstał i spojrzał na Rangera.
- Więcej nie da się zrobić.
Dopiero wtedy Ski miał okazje dokładnie przyjrzeć się żółtkowi. Charakterystyczne pagony, wypchany mapownik, pusta kabura pozwolił trafić bez pudła. Mieli przed sobą, rozbrojonego, żywego oficera wywiadu, prawdopodobnie porucznika, który teraz kulił się u ich nóg.
Bez zapowiedzi zza ich pleców rozległ się charakterystyczny szum radiostacji.
- November, tu X-Ray, zgłoś się...
November, tu X-Ray, zgłoś się...
- November, zgłaszam się. Odbiór.
Rzucił do słuchawki Slo.
- November, helikoptery lecą do Albany. ETA: 30 minut, powtarzam ETA: 30 minut.
Czy wszystko przygotowane na przyjęcie przesyłki? Odbiór.

Slo niepewnie podniósł oczy na Ski i przyglądał mu się wyczekująco.
- November, powtarzam. Czy wszystko przygotowane na przyjęcie przesyłki? Odbiór.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 10-10-2008 o 22:55.
Lost jest offline