Peter Nie bardzo wiedział co się działo wokół. Nic nie widział przez tą ścianę wody! Skąd do diabła taka ulewa?! I jeszcze ten cholerny kretyn przed nim. Trzasnął go raz, stał dalej. Po takim czymś każdy normalny by się zwinął. Może miał hełm i zbroję? Dla pewności poprawił, z pewną satysfakcją odnotowując fakt, że wyraźnie poczuł łamaną kość a całe cielsko upadło na ziemię. Nie chciało mu się już go szukać, bo i po co?
Ku jego zdumieniu, w całym tym deszczu zobaczył Leah. I to w tej idiotycznej sukience z teatru! Czy ona przypadkiem nie przebrała się w coś od tej żałosnej dwójki? Nie bardzo teraz pamiętał. Popchnięty irracjonalną myślą ruszył w jej kierunku. -Ej cholera, czekaj!
Swoją drogą dlaczego ją widział i co ona tu robiła tak w ogóle? Przecież zostawił tą cholerną dziewuchę niedawno a z Marianne biegli przez pół miasta za tym powozem. Właśnie, powóz! Ciekawe co się stało z nim i z tym całym Diego. Znów jednak zagłuszyła te myśli potrzeba podążania za Leah. Jakby go ktoś spytał po co to robi to... by nie wiedział. Ale dziewucha się oddalała więc i Peter przyspieszył! -Jak cię złapię to normalnie złoję skórę! |