Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2008, 23:32   #61
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
To był dla Grześka niezwykle pechowy dzień. Bozia pokarała go za złe myśli i bierność wobec krzywdy bliźniego kilka dni temu. Od tego czasu w życiu Grzegorza Głodnioka nie układało się najlepiej. Po prawdzie nie układało się nic.

Cieszył się, że operacja siostry się udała. Po ponad dziesięciu latach przykucia do łóżka, sparaliżowana dotychczas od szyi w dół dziewczyna, wróciła do normalnego życia. Owszem, wciąż poruszała się na wózku, jednak w porównaniu z poprzednim stanem było to jak niebo a ziemia. ….. zaczęła odbijać sobie te wszystkie lata udręki, każdą możliwą chwilę spędzając poza domem. Rozumiał ją i cieszył się jej szczęściem. Z drugiej jednak strony czuł się już niepotrzebny i odsunięty na dalszy plan. Od dwóch lat z roli opiekuńczego brata, zajmującego się dzielnie całym domem i kaleką siostrą, poświęcającego swoje życie prywatne, karierę, zainteresowania, stał się zwykłą męską kurą domową. Jego życie polegało znów na gotowaniu, praniu, zmywaniu, prasowaniu. Ojca, ciężko pracującego na chleb nie było jak zwykle w domu przez większość czasu. Widywali się tylko w pracy, którą Grzesiek wreszcie mógł ciągnąć na normalnym etacie, a nie na pół gwizdka w przerwach między kaczką dla siostry a znalezieniem skarpetek dla ojca. Brakowało mu matki. Na szczęście, czując że jego harówka nie idzie na marne, czuł jakby była ciągle wraz z nimi.

No dobrze, ale święty to Grzesiu nie był i sam dobrze o tym widział. Kochanej matce w niebie najwyraźniej nie podobało się jego hobby. Siostra nazywała to Paradoksem, reakcją obronną Statycznej Rzeczywistości, ale Grzesiek w przeciwieństwie do niej ciągle wierzył i wiedział lepiej. Żył w grzechu, ale widział, że Bóg rozumie jego słabość. Oczywiście nie oczekiwał przy tym, że jego karząca ręka nie da mu chociaż porządnego klapsa. Osobiście jednak czuł się nieco oszukany, że Bóg w roli dostawców tymczasowej sprawiedliwości wybrał grupę skinheadów, ale cóż, nie jemu było oceniać…

Zastanowił się jak do tego doszło. Zaczęło się tydzień temu, jakoś chyba w środę. Wrócił z pracy i zastał siostrę gaworzącą przez telefon z jakimś Wirtualnym Adeptem. Jak już mówiłem, Grzesiu nie był do końca grzecznym chłopcem i rozmowę podsłuchał. Za narzędzia posłużyły mu szklanka i trzymana w drugiej ręce kraciasta szmatka, dla niepoznaki, że niby chodził po domu wycierając naczynia czy coś. Rozmowa, którą usłyszał rozsierdziła go. Okazało się że siostra pisze pracę „naukową” na temat tego co nazywała Rezonansem Magijicznym, w odniesieniu do zachowań ludzkich. Problem w tym, że, nie widzieć czy na poważnie czy też tylko w żarcie, chciała jako obiekt badan przedstawić tam swojego Przebudzonego brata – w tej roli oczywiście Grzegorza, bo kogo innego?- jako dowód swojej teorii. Grzesiu nie miałby nic przeciwko pomocy siostrze nawet w takiej materii gdyby nie to, że ona chciała tam pisać że zachowania brata tzn: podglądactwo, wścibstwo, podsłuchiwanie, przejawiające się też w postaci zamiłowania do oglądania seriali telewizyjnych oraz tego że jego warsztat posiadał okno wychodzące centralnie nad ławką na której siadywały największe osiedlowe plotkary, miały być jakoby przejawami istnienia uwaga, tu cytat z siostry: Efemerycznego Wzorca Umysłu, roboczo go nazwijmy „drobiu domowego”, który jest w stanie rozwijać się w umyśle nie zależnie od płci, kultury czy wychowania. No kogo by usłyszenie czegoś takiego, po dziesięciu latach wyciętych z życiorysu nie wkurzyło?

Grzesiu zareagował zgodnie z „Efemerycznym Wzorcem Umysłu”, to znaczy: celowo przypalił obiad, oczywiście samemu sobie nawet tłumacząc to oddaniem się swojemu hobby, bo co on się będzie już prawie zdrową siostra przejmował, potem po wkurzał się myjąc naczynia z spalenizny, kontynuując oglądanie Świata Według Kiepskich. W czasie kiedy przypalał ogórkową, przynajmniej skończył wymieniać laser w laptopie, o którego Ojciec wkurzał się już 3 dzień. Boże, prowadził firmowy serwis, robotę zwalał synowi do domu i jeszcze się czepiał. ARGH!

Negatywne emocje kotłowały się w Grzegorzu aż do wieczora. Siostry nie było, gdyż jak zwykle wybyła gdzieś z koleżankami. Było duszno, więc otworzył okno, tylko po to by wpuścić do środka gwar z podwórka. Robotnicy pracujący przy wymianie jezdni na ich ulicy popili widać mocno ostatnio i zalegali z planem, więc akurat tego wieczoru musieli robić, do puźna. Akurat tego. No po prostu Dzień Świra na żywo, „Przepraszam, czy panowie mogą tak nie napierdalać?” Ugrzęzło z gardle Grzesia, powstrzymane przez wrodzoną i nabytą kulturę bycia, oraz wizualizację srogiej miny jego świętej pamięci matki…

Wtedy też, Grzesiu poczuł to satysfakcjonujące go tak bardzo mrowienie. Przeczucie, nieomylny szósty zmysł, który posiadał od czasu tragicznego wypadku samochodowego w którym siostra została sparaliżowana, a ich rodzicielka zginęła. Na budowie zdarzy się wkrótce jakiś wypadek i Grzegorz dobrze o tym wiedział. Rozpoczęła się mordercza walka tytanów:

Sumienie Grzegorza G. – opiekuńczego, dobrze wychowanego dżentelmena, poświęcającego się dla dobra bliskich.

VS

„Cietrzew domowy”. – miłośnik sitcomów, rechoczący z Jack’ass, Jasia Fasoli i Benny’ego Hilla, tragedii życiowej Alla Budnego i głupich min Jima Careya!

Pojedynek był krótki i nierówny. Grzegorz G dostał cios w genitalia, którego nie powstydziłby się sam Johny Cage z jego ulubionej gry. Kolejne odgłosy młota pneumatycznego, które doszły do jego uszu z za okna spełniły rolę Fatality…

Pięć minut później, Grzesiu siedział już dzielnie w oknie. Był przygotowany. Lay’s zielona cebulka, szklanka zimnej Coli Zero (siostra…) oraz jego okulary, gdyż cierpiał na krótkowzroczność.

18.56 –godzina zero! Stary trabant, kierowany przez Pana Ecika B. wyłonił się z bramy. Niespełna sześćdziesięcioletni kierowca nie zauważył naprężonego na wysokości kostek przewodu, wiszącego tam wbrew jakimkolwiek przepisom BHP. Pociągnięcie kabla przez rozpędzony do zawrotnej prędkości 30kilometrów na godzinę zabytkowy automobil, spowodowało lawinę zdarzeń. Pierwszą ofiarą był Zenon D. właśnie palący papierosa. Niestety pech chciałby stał centralnie nad właśnie gwałtownie napinającym się kablem. Zenon D został dotkliwie trafiony w krocze, a jego kolega Józef, stojący nie opodal został podcięty i upadł jak długi twarzą prosto w kałużę. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnił iskrzący agregat, z którego wyrwano wspomniany kabel oraz zamieszanie wśród reszty pracowników.

Grześkowi odbiło się gazowanym płynem , którego zastosowanie jego matka widziała w roli odrdzewiacza i środka do usuwania spalenizny z garnków. Nadmiar chipsów przyjdzie mu przypłacić niemiłym, jakby „wypalonym” posmakiem w ustach pewnie przez dwa lub nawet trzy dni.

Satysfakcja z podziwiania ludzkiego, zasłużonego nieszczęścia – bezcenne.

Z satysfakcją poprawił okulary. Przed jego oczami prześmieszna –w jego mniemaniu- scena rozgrywała się teraz raz za razem, mimo że od dobrych kilkunastu minut siedział przed telewizorem…

"Bozia Cię pokara Grzesiu, jak będziesz niegrzeczny..."

Przedwczoraj zepsuł najlepszą lutownicę ojca. Wczoraj oparzył sobie place podczas robienia obiadu. Dziś otworzył drzwi wcale nie najgorszej koleżance siostry ubrany w same portki. ON! Grzegorz Głodniok, człowiek, który do roboty przychodził pod krawatem, tylko po to żeby zmieniać ją na flanelową koszulę, w której pracował. Zawsze elegancki, tak jak uczyła go matka. I co? No i właśnie…

Teraz stał na środku Wrocławskiej ulicy. Otoczony przez grupę łysych wyrostków. Na oko ich ideologia sprowadzała się do głośnej deklaracji ich stosunku do mniejszości narodowych i etnicznych. Nie zmieniało to wiele w jego sytuacji.

Czasami „Realna Wirtualność” jak nazywał otaczającą go doczesność, parodiując wydumane pojęcia wygłaszane przez swoją siostrę, doprowadzała go do szewskiej pasji.

-Panowie, zmieńcie płytę. Ja tym czasem zmienię kanał na jakiś ciekawszy…-pomyślał, naciskając w kieszeni na swojego pilota. Wieczorem, w jego domu ten, kto miał pilota – miał władzę. Grzegorz, opanował zdolność przenoszenia tej władzy poza ich skromne mieszkanie… Niestety, zostawił tam też nauki swojej siostry na temat tego, co określała jako „wulgarna magija”…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 11-10-2008 o 22:13.
Ratkin jest offline