Myron'nari-słyszał o tej jednostce, lecz nigdy dotąd nie spotkał się z jej przedstawicielem. Muszą stacjonować gdzieś dalej. John miał tylko nadzieję, że ci cali Myron'nari są ulepieni z mocnej gliny, a w tym przypadku-uformowani ze szkła. Jednego szczególnie nie znosił u żołnierzy-tchórzostwa. Jeśli miał z kimś pracować to oczekiwał pełnej dyscypliny i profesjonalizmu.
Już wkrótce zebrali ludzi, z którymi tutaj przyszli, sprawdzili zapasy i opuścili teren bazy. Richard oświetlał drogę pulsującym światłem ze swojej ręki. Kiedy już znaleźli się poza strzeżonym obszarem Green od razu przeszedł w stan wyższej gotowości. Wymusił, aby wszystkie działające w nim trybiki i mechanizmy działały na pełnych obrotach. Tutaj, wśród mrocznych zgliszcz, każdy cień mógł równie dobrze się okazać kawałem skały, co pewną śmiercią. Szli początkowo w milczeniu, przysłuchując się jedynie hulającemu pomiędzy budynkami wiatrowi. Czasem mocniejszy podmuch wzmagał dźwięk nadając mu ton straszliwego pisku. A może to naprawdę był wrzask? Richard szedł kawałek z przodu, aby rozświetlać drogę dla reszty. Green zrównał się z nim. -Jak się przedstawia sytuacja? Dostrzegłeś coś podejrzanego?-zapytał go. Jednocześnie wskazał jednemu z towarzyszy, aby ten podszedł i podał mu pomiętą mapę. Zbliżył się do Richard'a, aby lepiej widzieć. Starł kurz z papieru i zaczął studiować drogę. Po chwili wodzenia palcem odnalazł punkt, w którym się obecnie znajdowali. Na razie podążali często używanym szlakiem, ale za parę mil będą musieli wybrać skrót. Droga na około byłaby o wiele dłuższa. Niektóre obszary Berlina wciąż nie są zidentyfikowane. Na tym odcinku może zrobić się gorąco. |