Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2008, 21:20   #214
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
Zamrugałam dwa razy z niedowierzaniem. To zniknięcie było dziwne. Na myśl że mężczyzna miałby się w zwierciadle już nigdy więcej nie pojawić przeszedł mnie dreszcz.
-zaraz - wykrztusiłam z siebie. Nagle wróciły mi wszystkie siły - hej, wracaj mi tu natychmiast! - wykrzyknęłam - słyszysz? ja nie żartuje!
Mała dawka snu i intensywność ostatnich dni objawiły się właśnie w postaci przerażającego niepokoju - liczę do trzech! A spróbuj się nie pojawić to znajdę cię i s... - "skopie ci tyłek" mimo wszystko jakoś nie przeszło przez gardło. Aż tak zmęczona i nienormalna jeszcze nie byłam, choć brakowało naprawdę niewiele. I? Musiałam jakoś skoczyć to zdanie bez używania teoretycznej przemocy, ale tak żeby go dostatecznie przerazić- i... będę cię dręczyć do końca twoich dni, a jak mi się zejdzie to wrócę z zaświatów i będę cię straszyć po nocach! o! Wracaj natychmiast! Raz, dwa...

I nic się nie zdarzyło.

Celestin siedział po tiurecku i mocno zaciskał palce na kuli. Nie może ulec. Zranił ją słowami, przecież teraz to już tylko pogorszy całą sprawę! Najchętniej objąłby ją, żeby nie płakała, ale przez to pierońskie lustro, nawet jej dobrze nie może oglądać! Zacisnął zęby.
- Rozumiem, że zdarza się ukochanym pokłócić, ale to trochę nie po rycersku, tak ją zostawiać. - głos ojca zabrzmiał tuż koło jego ucha.
Celestin obrzucił go wściekłym spojrzeniem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest moja kobieta! Ledwo ją znam! - zaperzył się.
- Ale kochasz ją tak? - przerwał mu rodziciel.
Celestin oniemiał. Został w pół słowa. Powinien zaprzeczyć, ale jakoś nie potrafił. Kim ona dla niego była? Poświęcił się dla niej, dla osoby, którą dopiero co poznał.
- Idę się przejść. - odparł już ciszej i ruszył dróżką wśród łanów zboża w kierunku lasku. Pożegnał go złośliwy uśmieszek ojca.
Ale ona też się teraz poświęca. Chciała go ratować, ale dlaczego? Westchnął i zanurzył się w cieniu drzew. Było mu strasznie gorąco. Ubranie kleiło się do ciała. Zdjął koszulę i oparł czoło o chłodną korę brzozy.

Wyrzuty sumienia. Tak właśnie musiało być. Miała wyrzuty sumienia i postanowiła się zrewanżować.
Wyciągnął kule i spojrzał na nią, nie odrywając się od drzewa. Słońce przyjemnie grzało w plecy przez luki między liśćmi.
Ale popłakała się. Bo ją obraził. Powinien przeprosić.
- Moira? Moira jesteś tam? - powiedział niepewnie i miękko do kuli - Chciałbym cię przeprosić...

***

A jednak się nie pojawił.
Skuliłam się w sobie i wtulając się przy okazji w lustro, mocno zacisnęłam na nim palce. Coś ukuło i poczułam pieczenie, ale to nie było dla mnie teraz zupełnie istotne. Mogłabym rozharatać sobie całą rękę i zupełnie to zignorować.
Nie odezwał się.
Zacisnęłam powieki żeby nie uciekła z nich żadna łza, ale nic to nie dało. Nie mogłam tego powstrzymać. Nie wiedziałam nawet, co myśleć, więc jak miałam nad sobą panować?
Obraził się, nie może pojawić się w lustrze, nie chce mnie widzieć, coś mu się sta.. urwałam tą myśl. Ramiona zaczęły mi drżeć a łzy niepowstrzymalnie kapały na palce trzymające szkło. Było ich coraz więcej i więcej. Nie mogłam tego w żaden sposób powstrzymać.
- Moira? Mo... - Przez sekundę Wydawało mi się, że słyszałam głos Celestina gdzieś z oddali i jakby cichutkie dzwonienie metalu. Bransoletka? Świadomość płatała mi figle. A potem zgasło światło.

Otworzyłam oczy. Tak mi się przynajmniej zdawało, ale jakby... otoczenie się zmieniło?
Nie byłam już na piaszczystej plaży. Owszem, wciąż było gorąco, ale morze zupełnie gdzieś wcięło. Ba! Nie było nawet najmniejszego jeziorka! Nagle stałam... No właśnie STAŁAM, pośrodku wściekle zielonej trawki, nieopodal majestatycznie falowały złote kłosy, które nienaturalnie błyszczały. Gdzie ja do ciężkiej cholery byłam? Nagle wróciły mi wspomnienia i przypomniałam sobie o misji. Potem przypomniałam sobie o kilku minutach przed zaśnięciem i serce mi zamarło.
- cię przeprosić... - usłyszałam urwany fragment wypowiedzi. Ścisnęło mnie w żołądku. To był głos Celestina! Odwróciłam się. Za moimi plecami, jakieś 50 metrów dalej, znajdował się miniaturowy lasek. Nie zauważyłam go wcześniej
O jedno z pierwszych drzew opierał się jakiś mężczyzna. Miał dłuższe srebrne włosy, natomiast brakowało mu koszuli. Stał tyłem, mimo to od razu wiedziałam kim jest.
- Celestin - wydusiłam z siebie cicho i z całkowitym niedowierzaniem. Nie mogłam tego powstrzymać. Nogi jakoś same mi się na chwilę ugięły ale potem ruszyły pędem przed siebie. Mężczyzna na dźwięk swojego imienia odwrócił się powoli, ale ja byłam szybsza. Zarzuciłam mu ręce na szyje i z całej siły uściskałam. Powoli docierało do mnie, że to może być sen ale na chwilę obecną nie obchodziło mnie to. Za bardzo tego potrzebowałam żeby móc nad sobą zapanować. Zakleszczyłam uścisk tak mocno że ani ja ani on prawie nie mogliśmy oddychać. Po jakichś dwóch minutach, kiedy trochę ochłonęłam zdałam sobie sprawę z tego, co robię. Sen czy nie, to było nie najwłaściwsze zachowanie. W końcu... znałam tego mężczyznę niecałe dwa dni. Odsunęłam się od niego na tyle szybko na ile potrafiłam i w ułamku sekundy poczułam gorąco na policzkach. Wbiłam wzrok w ziemię.
- prz... przepraszam - wydukałam. Musiałam wyglądać naprawdę komicznie, ale na to niestety nie mogłam nic poradzić. Nawet jak na sen sytuacja była dość żenująca. Powoli podniosłam wzrok na Celestina, trybik zaskoczył i robiąc się jeszcze bardziej czerwona, spuściłam błyskawicznie wzrok. Coś sobie uświadomiłam, a prawda ta była tak oczywista, że tylko skończona kretynka, czyli ja, nie zauważyła tego wcześniej. Co prawda poprzednio nie miałam do tego głowy i jakoś zabarykadowałam TĄ część mózgu, odpowiedzialną za pewne sprawy.. ale jednak.
Oczywista prawda brzmiała:
"Celestin nie jest przystojny. Celestin jest PIEKIELNIE przystojny"
I ja tego wcześniej nie widziałam? Możliwe, że podświadomie coś tam rejestrowałam, ale tak normalnie nie. GŁUPIA!
Chciałam podnieść wzrok. Nie mogłam. Nie dało rady. Postanowiłam, więc samym spojrzeniem przekopać się na drugą stronę Thei.


Jak to? Ona tu? Czy to sen? Majak...?
Celestin był zbyt zaskoczony, żeby zareagować. Zawisła mu na szyi. Chwilę wahał się. Ale ramiona już zareagowały i prawie sam ją obiął, kiedy odskoczyła od niego jak oparzona. Niemożliwe. To to lustro. Tak tego pragnął, że... Zamknął oczy. NIEMOŻLIWE, że ONA tu jest.
Na dźwięk jej głosu znów otworzył oczy. Dalej stała przed nim i nie wiedziała gdzie podziać swój wzrok. Poliki płonęły jej. Była taka... piękna. Zmęczona, niewyspana, ale piękna.
Wyciągnął dłoń w jej stronę. Musiał spróbować. Musiał sprawdzić, czy ona rzeczywiście tu jest. Delikatnie dotknął jej policzka. Nie zniknęła. Dalej tu stała. Jego skóra zatrzymała się na jej. Uniósł jej twarz i spojrzał w oczy.
- To ja powinienem Cię przeprosić. - otarł kciukiem jej łzy. - Nie płacz więcej przeze mnie....
Jego głos bliski szeptu próbował dodać otuchy.

Znowu podniosłam wzrok. On był tak niesamowicie miły i łagodny. I nic mu się nie stało. Stał przede mną cały i zdrowy. Miałam nadzieję, że to nie był jednak sen. Że naprawę wszystko jest w porządku.
- przepraszam – powiedziałam po chwili, kiedy łzy znowu zaczęły mi niekontrolowanie spływać po policzkach. Nogi się pode mną ugięły i usiadłam ciężko na ziemi – przepraszam – powiedziałam ponawiając przeprosiny, tym razem za swoje reakcje. Nie chciałam płakać, w końcu mnie prosił, ale nie mogłam się powstrzymać. Tym razem nie były to łzy smutku. Z serca spadł mi olbrzymi kamień i uwolnił stłumione emocje. Dodatkowo zmęczenie robiło swoje. Łez płynęło coraz więcej, co sprawiało, że zamiast mówić, łkałam.
- tak – się – ba – łam – że – się – ob. – ra – zi - łeś – zaczerwienionymi oczami patrzyłam tępo w jego kolana – albo jesz- cze – gorze- j , że – coś – ci – się – sta – ło – spuściłam wzrok na chwilę ale podniosłam go i uśmiechając się przez łzy, z nieskrywaną ulgą dodałam – tak – się – cieszę- że - ni- ci – nie – jest.
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez alathriel : 11-10-2008 o 21:23.
alathriel jest offline