Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2008, 21:59   #55
Nicolas
 
Reputacja: 1 Nicolas nie jest za bardzo znany
Wiele się wydarzyło tego wieczora... a przecież on się dopiero zaczął. Wpierw ten Brujah, kolejny kretyn w drużynie, która i tak już ma jednego takiego w swoich szeregach. Z drugiej strony Wilhelm rozumiał czemu Gangrel potrafił tak dobrze się dogadać z tym Brujah. Obaj byli kretynami gotowymi rzucić się prosto w ogień. Przez chwilę Ventrue zastanawiał się czy oni w ogóle potrafią myśleć... zresztą co za różnica.

Myśli skończyły się tak szybko, jak tylko dotarli do lokum, gdzie ich oczekiwano. I od razu ciekawszy temat. Taki, który sprawił, że na ustach Wilhelma pojawił się uśmiech. Ten kretyn, Gangrel, nawet nie potrafił utrzymać maskarady. Ventrue nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

Potem był wybuch u podnóża budynku. Wysadzono samochody Camarilli!
„Scheisse!”
Wilhelm był wyraźnie zdenerwowany. Bynajmniej nie dlatego, że ktoś, prawdopodobnie Sabat, uderzył prosto w Camarillę i Księcia. O nie. To nie było ważne. Ważne było to, że to mógł być JEGO nowy mercedes. Jego samochód, który miał otrzymać za to cholerne zlecenie! A jeśli nawet jeszcze nie został zniszczony to teraz Wilhelm nie mógł mieć pewności, że ten samochód będzie bezpieczny. Ktoś mu za to zapłaci. I to drogo...

Tymczasem wokół niego rozpoczęła się rozmowa... Świr i Bestia. Ventrue nie poświęcał im zbyt dużo swej uwagi, jednak słyszał poszczególne wyrażenia. Bardziej przejmował się tym co się już wydarzyło. Zaatakowano ich. Ktoś groził jemu. Zbyt wiele się działo. A wszystko w tym samym czasie... Zerknął w kierunku otwartej skrzyni i uśmiechnął się delikatnie.
„Przynajmniej tym razem się postarali.”
Ignorując wszystko, co się działo wkoło niego, podszedł do skrzyni i zabrał przeznaczoną dla niego buteleczkę z vitae. Póki co nie miał zamiaru z niej korzystać. Gdy się odwrócił zobaczył, że grupa zdecydowała się wyjść.
„Gdzie znowu...”

* * *

Po chwili byli już w ich apartamencie. Ciemny, oświetlony wyłącznie świecami.
„Tani chwyt... Ciekawe, który z nich próbuje tu zrobić wrażenie na innych.”
Po tej myśli Wilhelm zaczął rozglądać się po twarzach Kainitów. Przemowa Vincenta, a potem idiotyczna zabawa w pokazywanie swoich zdolności...

-Czy potrafią się panowie uspokoić, czy może powinienem was tu zostawić byście się pozabijać mogli?- Tym razem Wilhelm już nie wytrzymał ich głupoty.- Jak zamierzacie coś między sobą załatwiać to proponuję zrobić to po wykonaniu tego... zadania. Wierzcie również, że ta zabawa zdolnościami nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, więc radzę się uspokoić. A teraz czas uzgodnić co musimy zrobić. Skoro mamy już dwóch nieokrzesanych brutali w drużynie to będzie trzeba ich użyć- Lekki uśmiech i wymowne spojrzenia w kierunku Gangrela i Brujah dopełniły wrażenia, jakie zamierzał wywołać von Richtenstein.- Magazyn Sony jest w tej chwili naszym jedynym punktem zaczepiania, więc musimy z niego skorzystać.- W tym momencie kainita na chwilę zamilkł. Starał się odnaleźć odpowiednie słowa w tym języku.- Liczę, że motory wciąż jeszcze są w całości, więc zarówno Gangrel jak i Brujah powinni móc tam pojechać. Pan Vincent i ja też się powinniśmy móc tam dostać, na pewno otrzymamy jakiś bezpieczny samochód. Już ja się o to postaram. Poza tym wiemy, że Książę dostał einen Brief od Sabatu, więc Herr Konemure nie powinien mieć o wiele większej obstawy w swoim magazynie.- Zamilkł... Jednak po chwili dodał. Tak, jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał:- Poza tym oczywiście zdobędę te plany. Nie powinno to stanowić problemu.

Ignorując możliwe odpowiedzi zebranych Wilhelm wyjął komórkę z kieszeni i podszedł do okna. Nie zamierzał jednak jeszcze dzwonić. Mimo wszystko czekał na jakąkolwiek reakcję otoczenia.
 
Nicolas jest offline