Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2008, 01:26   #13
Maciekafc
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Wiktor Gutszmit

Pospiesznie wyszedłeś budynku, który określaliście szpitalem. Sanitariusze wyznaczeni na patrol już dawno pochowali się w uliczkach, prowizorycznych okopach czy ruinach. Ty dalej stałeś nic nie robiąc. Sytuacja była o tyle beznadziejna, że nie miałeś ani karabinu, ani apteczki polowej. Ruszyłeś biegiem przed siebie. "Trzeba będzie odnaleźć kilku tych skurwysynów". Tylko gdzie ich szukać? Huk pocisków narastał, to znaczy, że biegłeś w dobrą stronę. Tam będą ranni, tam będzie trzeba szukać pomocników. Skręciłeś przed wielkim wałem ziemi, biegłeś teraz wzdłuż 'linii frontu', biegłeś szybko, ręką przytrzymując hełm. Zrobiło się gorąco, znów bawiłeś się ze śmiercią, o dziwo lubiłeś tę grę. W pośpiechu minąłeś dwa gniazda karabinów maszynowych, wkraczałeś na teren gdzie gęściej słał się trup, wszystko jedno , bo i tak nie żyją.



Przez ogień ciągły karabinów maszynowych niczego nie słyszałeś. Ludzie leżeli dookoła, z pewnością większość żywych wołała pomocy zobaczywszy czerwony krzyż na hełmie. Parłeś do przodu, nie zważając na jęki rannych.

"Ciekawe po jakim czasie na wojnie traci się sumienie.."

Mijałeś kolejnych i kolejnych. Starałeś nie patrzeć się na boki, biegłeś przed siebie. Ale gdzie biegłeś? Oszalałeś? Za te wszystkie zaniedbania powinieneś zostać stracony poprzez rozstrzelanie... przewróciłeś się..

- Kurwa, co ty robisz! Masz im pomóc!

Podparłeś się rękami i rozejrzałeś. Nad tobą stał jakiś Gefreiter i przypominał ci twoją rolę na tej śmiesznej wojnie. Wokół was leżeli ranni, bądź szeregowi przyparci do zwałów ziemi, służących za prowizoryczną ochronę. Zaś ty sam klęczałeś w kałuży krwi..

"Co się dzieje, co ja zrobiłem?"

Wstałeś i wyminąłeś starszego szeregowego, o mały włos znów nie leżałbyś we krwi, w ostatniej chwili podparłeś się rękami i utrzymałeś pion. Wróciłeś do gry, znów uciekałeś przed ostatecznym końcem. Mijałeś kolejne jęki, prośby, porozdzierane głowy, kończyny, kałuże krwi, rozwścieczonych dowódców. Miałeś ich kompletnie w dupie, chciałeś przetrwać, reszta cię nie obchodziła. Gwałtownie zerwana linia okopowa.. wyglądało to jakby nie chciała wejść na ulicę. Po drugiej stronie, znów, tak jak krawężnik - ciągnęły się wały ziemi. Nie zwolniłeś, sądziłeś, że w amoku zdążysz przebiec ulicę.. Wybiegłeś na otwarty teren..czas zwolnił.. chciałeś biec szybciej, i szybciej. Ciało nie reagowało na impulsy. Poczułeś lekkie ukucie w szyję, a ułamek sekundy później straszliwy ból.... który niedługo potem ustąpił..

Ivan Rykov

Siłą zaciągnięty dreptałeś za Sashą. Byłeś jeszcze w półśnie. Nie rozumiałeś do końca rzeczywistości, ani obecnej sytuacji. Jakieś drzwi, nagle długa wędrówka po schodach.. posłusznie piąłeś się wyżej i wyżej, aż w końcu skręciłeś w prowizoryczne drzwi. Przetarłeś spoconą ręką twarz.. resztki snu już odbiegły w niepamięć. Rozejrzałeś się po pomieszczeniu, trzeba było znaleźć jakieś fajne stanowisko. Pokój był bardzo mały, prócz resztek gruzu i przewróconego biurka nic więcej w nim nie było. Oczywiście frontowa ściana była w połowie wyrwana. Widok z pomieszczenia obejmował cały magazyn jak i
pozycje szwabów po drugiej stronie hali. Przysunąłeś biurko blisko krawędzi podłogi. Wyjąłeś jedną z szufladek i właśnie tam włożyłeś karabin. Otwór był na tyle duży, że zmieścił się tam również celownik optyczny. Wygodnie położyłeś się za biurkiem i zbliżyłeś oko do lunety.

"O! Jest pierwszy śmiałek!"

Dokładnie zza ściany magazynu wybiegł jeden żołnierz niemiecki. Biegł bardzo szybko, coś trzymał w rękach.

"Celny strzał w biegu, w sam raz na rozgrzewkę"

Powoli nakierowałeś celownik na miejsce, w którym za dwie sekundy pojawi się przeciwnik. Tak! Strzeliłeś. Mało tego - trafiłeś! Lecz za późno. W momencie wystrzały, żołnierz Wehrmachtu szykował się do rzutu, w momencie trafienia przedmioty poleciały w stronę budynku. Chwilkę później z drugiej strony magazynu rozległ się strzał. Co to poleciało? Nikt nie wiedział.

Cichutki wybuch.

Znajdowałeś się na 4 piętrze, było to dosyć wysoko. Nagle z dołu zaczęły wypływać kłęby bladobiałego, gęstego dymu. Chmury dymu bardzo szybko zapełniły cały pokój. Nie byłeś w stanie niczego dostrzec. Już teraz wiedziałeś czym rzucał ten szwab. Były to niemieckie granaty dymne. Siedziałeś na miejscu, bo nie wiedziałeś co zrobić. "Trzeba przeczekać aż dym opadnie, wtedy wzowię polowanie". Zasłoniłeś usta rękawem, na wszelki wypadek, nie wiadomo z czego skłądają się te szwabskie granaty.

Siedziałeś cicho skulony rozmyślając nad następnymi ofiarami, orderami jakie dostaniesz za tę akcję. Dzień zapowiadał się owocny, chętnie zrewanżujesz się Niemcom za ten granat-niespodziankę. W jednej chwili ciszę zmącił metaliczny dźwięk. Był dość głośny, czyli to coś spadło niedaleko ciebie...

-Zamieczanije towariszczi! Granata!

Zerwałeś się do biegu.. ale było już za późno..

Hans Meier

Pomysł z granatami dymnymi był bardzo dobry. Co prawda musiałeś poświęcić dwóch swoich ludzi, ale.. zwycięstwo czasem wymaga ofiar. Snajperzy za twoimi plecami zaraz po ukazaniu się blado-białego dymu, strzelali w wcześniej namierzone cele. Kilku ruskich snajperów poległo, co ułatwiło wam obsadzenie lepszych pozycji. Gdy chmury były wystarczająco duże, twoi ludzie wiedzieli co robić. Od razu ruszyli do przodu. Nagle stało się bardzo cicho, tylko pojedyncze strzały snajperów przecinały ów stan, w jednym momencie wojna się skończyła.. Biegłeś do przodu. Obawiałeś się czy prowadzący zapamiętali cel tego ataku - magazyn. Możliwym jest, że chęć odwetu zaprowadzi ich aż na piętra budynków i kryjówek snajperskich. Szedłeś na końcu, dym już osiągnął maksymalną gęstość, zaczął przerzedzać się. Nie chciałeś wykrzykiwać rozkazów, to mogło ułatwić ruskom zlokalizowanie waszych pozycji. Rozległ się trzask, i pierwsze strzały. Jakieś krzyki po niemiecku, warkot PePeSH... twoja armia wdała się w kontakt z przeciwnikiem i nie wyglądało to na walkę w magazynie. Powstał wielki chaos. Coraz więcej osób przyłączało się do walki, miałeś wrażenie, że radzieckie karabiny grzmią i z przodu i z tyłu. Najprawdopodobniej weszliście w przestrzeń między budynkiem, a magazynem. Jak kilka minut temu nie słychać było niczego, teraz wszystko przytłaczało cię. Jęki, okrzyki, dźwięki wystrzałów, wybuchy...

- Cofnąć się, wracamy KURWA! ! - krzyczałeś z całych sił, ale w całym zgiełku nikt cię nie słyszał. Nie wiedziałeś co robić, pierwszy raz poczułeś się naprawdę bezbronny. Stałeś pośrodku niczego i nie widziałeś jaki zrobić kolejny krok. Chmury dymu powoli opadały, widoczność była zdecydowanie lepsza. Mogłeś dostrzec jaka rzeź ma tutaj miejsce. Już teraz większość żołnierzy w furii walczyła wręcz...

Powoli obróciłeś się aby zobaczyć co wydarzyło się z drugiej strony. Nagle na twarz spadła z wielką siłą drewniana kolba Nagata. Pociemniało ci przed oczami, zwaliłeś się bezwładnie na ziemie. Chwilkę później całą twarz pokryła lepka, ciepła czerwień.. Teraz pełen strachu patrzyłeś przed siebie, na mużyka, który celuje z pistoletu. Wsparłeś się na łokciach... zacząłeś pełznąć do tyłu z nadzieją na ucieczkę.. pełen przerażenia patrzyłeś jak rusek chybia pierwszym strzałem... bałeś się śmierci, wielu ją zadałeś, ale samemu nie chciałeś polec.. nagle Rosjanin wykrzywia twarz w potwornym grymasie i wypina pierś.. po chwili lądując na tobie, jego futrzana czapka spada ci na twarz, nic nie widzisz... Czas się zatrzymał.. czy tak wygląda śmierć? Dalej jest ci ciepło i czujesz smród bardzo przetłuszczonych włosów "o co chodzi?. Zatrzymujesz się i zrzucasz czapkę z twarzy. W miejscu, gdzie przed kilkoma sekundami leżałeś, teraz spoczywał tam ten twór radzieckiej propagandy. Z jego pleców wysaje wbity Mauser.. najprawdopodobniej bez bagnetu. -A..a..ale jakim cudem... Pełzniesz dalej na łokciach , teraz już tylko uciekasz przed strachem i sytuacją sprzed kilku chwil. Jednak zahaczasz głową o coś za tobą. Przemieszczałeś się na oślep, co to mogło być. Z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy spoglądać w górę... Twój wzrok napotkał ciemny otwór Nagata.

- Faszistskij smeż..

...

Juri Pawlov

Skrupulatnie dobrałeś ludzi do jednostki. Sądziłeś, że był to dobry wybór, bo z osób dostępnych wygrałeś najlepszych, doświadczonych już żołnierzy.Teraz stałeś nad zdjęciem ojca i myślałeś co on by zrobił w takiej sytuacji. Z zamyśleń wyrwał cię głos łącznika, który dosyć prężnie wszedł do 'twojego' pokoju

- Towarzyszu! Wiadomość od komisarza.
- Pokażże...- nieodrywając wzroku od kartki podziękowałeś - Spasiba.. możesz odejść.- Miałeś lekkie trudności z odczytaniem pisma. Ktoś bardzo się spieszył i wiadomość, to że na pomiętolonej kartce, to jeszcze styl pisma nie był zbyt przejrzysty. "niemiecka ofensywa, magazyn zajęty, trudności z utrzymaniem pozycji..". Te hasła szczególnie utkwiły ci w pamięci.Zostało powierzone Ci nie lada zadanie. Na korytarzu słychać było, że towarzysze powoli zbierają się do wyjścia. Wziąłeś ze stołu torbę z granatami, manierkę i kilka sucharów. Ruszyłeś pędem ze schodów.

Przed budynkiem stali już wszyscy. Spoglądnąłeś po swoim oddziale. Ci młodsi wyglądali na wystraszonych, ale i ciekawych. Wszyscy jednak byli bardzo zdeterminowani.

- Baczność! Od teraz stanowicie mój oddział, podlegacie moim rozkazom towarzysze. Nie mamy czasu do stracenia. Faszyści cudem zdobywają nasze pozycje. Za Matkę Rosję - śmierć faszystom!

- Matka Rosja!- odrzekli chórem zgromadzeni.

Ruszyłeś, a oddział za tobą. Magazyn mieścił się niedaleko, musiałeś szybko ułożyć jakiś plan w głowie.
Nieopodal budynków, gdzie odgłosy walki były bardzo natężone, rozkazałeś jednemu z twoich ludzi, pójść i odnaleźć jednego z dowódców w celu objaśnienia sytuacji. Żołnierz zasalutował i pobiegł z stronę zrujnowanego budynku. Zastanawiałeś się co zrobić, czy iść i wspomagać pierwszą linię, czy okopać się i poczekać na przeciwnika.

- Herman aż tak dalego zaszedł.. trzeba będzie powstrzymać te niemieckie świnie..
- Przestań.. ok-k-kropnie się boję..
- Tych niemiec..... ....synów? - wybuch pocisku moździeżowego zagłuszył słowa jednego z braci Sokołówów.
- Zamknij się, po prostu zamknij mordę!

Gadka braci Sokołow nie świadczyła dobrze o moralach, przynajmniej jednego z braci. Miałeś nadzieję, że reszta oddziału ochoczo będzie strzelała i wspomagała towarzyszy. Kilka minut później wrócił Iwanow. Doręczył ci świstek papieru i głośno sapiąc próbował coś powiedzieć. Niestety nie potrafiłeś go zrozumieć. Jednak po krótkim spojrzeniu na prowizoryczną mapę widziałeś o co chodzi. Teraz decyzja należy do Ciebie.
 
Maciekafc jest offline