Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2008, 11:47   #296
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Joseph zdecydowanie nie był zachwycony całą tą sytuacją. Kara, w pojęciu Gilesa wymierzona sprawiedliwie i, według Bretończyka z pewnością łagodna, nie podobała się żadnemu z przebywających w wiosce towarzyszy rycerza.

Santiago zaszył się w karczmie, Isher zniknął gdzieś w lesie, nie racząc nawet powiedzieć, dokąd się wybiera. Tylko Joseph towarzyszył Gilesowi. Rzecz jasna nie po to, by napawać się wrzaskami bitych wieśniaków, ale by być na miejscu gdyby w którymś z chłopów nagle obudziło się poczucie buntu...
A mogło do tego dojść, gdyż bicie pałkami wywoływało wrzaski bólu karanych, oraz unoszące się pod niebiosa lamenty kobiet. Takie dźwięki nie mogły się nikomu podobać i chociaż ukarani chłopi kłaniali się w pas i dziękowali Gilesowi, to mimo wszystko nie było wiadomo, czy myślą dokładnie to samo, co mówią.

W końcu wymierzanie kary skończyło się. Ostatniego z buntowników, któremu Giles łaskawie zmniejszył karę, zaniesiono do chaty, by tam mógł się wykurować.
Mieszkańcy wioski rozchodzili się powoli i chociaż na ich twarzach nie malowały się uczucia miłości, to jednak nienawiści czy chęci odwetu również Joseph nie zauważył.

Rozejrzał się dokoła. Nigdzie nie widział Ishera. I nie mógł sobie przypomnieć, czy widział go, wracającego z lasu. Pokręcił głową z niezadowoleniem. Miał tylko nadzieję, że krasnolud, niezauważony przez niego, nie wszedł do karczmy by towarzyszyć Estalijczykowi.

Zostawiwszy przed karczmą Gilesa, który musiał się zająć swoim wierzchowcem, wszedł do karczmy. Przy zastawionym stole siedział samotny Santiago. Ishera nie było...

- Widziałeś może Ishera? - spytał.

Ale Estalijczyk nie miał pojęcia, gdzie i czemu włóczy się Isher. Nie widział go od chwili rozstania przed karczmą. A to oznaczało, że kolejny członek drużyny nagle przepadł... I pytanie, czy nie trafił tam, gdzie pozostali...

Zniechęcony Joseph usiadł obok Santiago.
Karczmarz wyrósł jak spod ziemi i postawił przed nim miskę z jedzeniem.
Bez względu na sytuację jeść trzeba, więc Joseph zaczął się posilać, nie bardzo zastanawiając się, co je i jak to smakuje...

- Jak noga? - skierował pytanie do towarzysza. - Będziemy musieli chyba wyruszyć na poszukiwanie kolejnej osoby, która zabłądziła w tym nieszczęsnym zagajniczku. Jakieś podejrzane miejsce...

- Będziesz w stanie iść z nami? - dokończył.
 
Kerm jest offline