Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2008, 23:23   #291
 
RavenOmira's Avatar
 
Reputacja: 1 RavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetny
"Nie no, nawet biedny Abrahimek nielogicznie postępuje"

Ze wszystkich pomieszczen jakie mieli do wyboru Arab wybrał akurat to najmniej ciekawe. Z jednej strony stół pełen pyszności, z drugiej piękna sadzawka a ten wybiera pustą komnatę z bylejakimi drzwiami...Elf jedynie podrapal się po głowie, rozumiąc z tego naprawde niewiele. Uri jak na złośc milczał i nie pokazywał się już przez dłuższy czas, więc na dobrą sprawę nie mial pojęcia co działo się w przeciągu ostatniej godziny. Gdzie on wtedy był?

_Ej drogi Garnirku, widze, że Abri jakieś tam modły odprawiać zaczął, może skoczymy na sekundkę tam na ten stół zerknąc i coś szamniemy sobie?
 
__________________
"Rzeczy trudne wymagają czasu. Rzeczy niemożliwe wymagają trochę więcej czasu"
RavenOmira jest offline  
Stary 11-10-2008, 11:56   #292
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Miejsce w którym się znaleźli nasi bohaterowie przyprawiało Garnira o tysiące różnych myśli, były one od skrajności w skrajność.

"Abrahim? Jak on się tutaj pojawił, później mi wszystko wyjaśni. Wiedziałem, że nie zginie, czułem to poprzez medalion, tak czuję jego moc"

"Czuję, że w Karak Norn dzieją się złe rzeczy, odczuwam wielkią moc chaosu, przelewa się przez moje serce jak rzeka pełna czystej krwi ofiar wojny. O czym ja w ogóle pieprze"

- Ej Abrahim, przebijaj się przez te drzwi - powiedział do odnalezionego towarzysza. Był pewien, że nic go nie zmieniło podczas pobytu na terenie leśnym.

Chciał zejść z łóżka, jednak przez tą nawałnicę kwiatów upadł szybko na ziemię, a jego ciało truchło z hałasem. Oby nikogo to nie wezwało. Garnir pozbierał się z ziemi i uświadomił sobie, że jest nierozważny i powinien z tych zdradzieckich róż zchodzić powoli. Ostatnie płatki spadły z jego ubrania.

Rozejrzał się wokół. Zobaczył trzy małe pokoiki i jeden prowadzący do swego rodzaju drzwi. Ruszył wraz z czarciskórym do wyjścia lecz wtedy Guidonel zaprosił go do jedzenia. Uaktywniła się pewna cecha krasnoludów:

- Żarcie? Jedzonko yhy, prowadź Guidonelku, może będzie tam jakieś piwo.
Powędrował do pokoju z miską pełnych owoców i zaczął szamać ze smakiem pierwsze z brzegu. Jakie dobre.. mniam mniam. A uśmiech na jego twarzy nie schodził przez dłuższy okres czasu
 
Maciass0 jest offline  
Stary 11-10-2008, 14:22   #293
 
RavenOmira's Avatar
 
Reputacja: 1 RavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetny
"No chociaż, stary, dobry, poczciwy Garnirek zachowuje sie tak jak należy" - pomyślał elf z niemałą satysfakcją. Tak wię podczas gdy Abrahim główkował nad sposobem opuszczenia tego przeklętego miejsca, elf z krasnoludem jak gdyby nigdy nic, poszli jeść. Dla postronnego obserwatora mogło się wydawać to wybitnie nie fair, lecz ten kto znał Guidonela i Garnira wiedział, że w ich zachowaniu nie ma sensu dopatrywać się wszelkich śladów logiki. Zwłaszcza u elfa...

-Mniam mniam! Zobacz przyjacielu! Malinki...mmmmmniam!!! - wtem oko elfa zaświeciło radosnym blaskiem - Winko!!! - i już miał w dłoniach puchar, wypełniony po brzegi napojem bogów.

- Ej, Abrahimku!!! Chodź tu do nas!! Trzeba się troszkę posilić przed wędrówką!! Nie martw się, te drzwi nie uciekną!!!
 
__________________
"Rzeczy trudne wymagają czasu. Rzeczy niemożliwe wymagają trochę więcej czasu"

Ostatnio edytowane przez RavenOmira : 12-10-2008 o 10:36.
RavenOmira jest offline  
Stary 12-10-2008, 10:20   #294
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Isher

Poszedłeś samotnie do zagajnika. Las wydał ci się całkiem zwyczajny. Postanowiłeś odnaleźć miejsce, w którym Garnir i Guindonel zapadli się pod ziemię. Jednak przemierzając gaj wszerz i wzdłuż nie potrafiłeś trafić w tamto miejsce. Nic nie było podobne do tego, co widziałeś przedtem. Jak gdyby drzewa pozamieniały się miejscami. Zaczął już zapadać zmrok, kiedy postanowiłeś wrócić do karczmy. Pamiętałeś, zacząłeś rozglądać się za ścieżką, jednak nie mogłeś jej odnaleźć. Wydawało ci się, że ten dąb stał bardziej na lewo, a klonu tu w ogóle nie było a jest. Przeklęty las znowu pozamieniał się miejscami. Zabłądziłeś, w dodatku robiło się ciemno.

Santiago

Postanowiłeś usiąść w karczmie napić się piwa, bowiem nie chciałeś przyglądać się wymierzaniu kary. Tym razem przerażony karczmarz był dla ciebie nad wyraz miły, zapraszając cię do środka swojego przybytku i podsuwając krzesło. Podał ci także garniec piwa i misę kaszy, nie żądając przy tym zapłaty. Burknął też coś o pokojach dla całej drużyny, kładąc na stole obok ciebie pęk kluczy. Siedziałeś w karczmie pijąc piwo. Słyszałeś krzyki bitych chłopów oraz kazania prawione przez Gilesa, który to moralizował chłopów, mówiąc im, że prawo jest po to, by go przestrzegać.

Giles & Joseph

Staliście na zewnątrz, pilnując, aby kara została wykonana należycie. Giles miał na celu ukaranie niesfornego chłopstwa, Joseph natomiast pilnował żeby tłuszcza nie wpadła na genialny pomysł ataku na wojowników. Z grupy wieśniaków wystąpiło posłuszne około piętnastu chłopów. Ściągnęli z siebie koszule i uklękli wzdłuż drogi, w szeregu. Następnie nadeszło pięciu chłopów niebiorących udziału w zajściu pod kościołem. W rękach nieśli pokaźne drewniane pałki. Poczęli wymierzać karę. Kiedy skończyli, wręczając po pięć uderzeń każdemu chłopów, ku obopólnej histerii i lamencie kobiet, wstali na nogi ledwo się na nich trzymając. Niektórzy jęczeli bólu, inni poczerwienieli na mordach, jeszcze inni byli sini. Wszyscy skłonili się Gilesowi, dziękując mu za przykładne ich ukaranie.
Jęczeli następnej kolejności wystąpił główny prowodyr zajścia. Ze łzami w oczach ukląkł na środku drogi, wystawiając swoje plecy na ciosy. Krzyczał niemiłosiernie, kiedy uderzenia za uderzeniami spadały mu na plecy. Po 10 ciosach był już ledwo przytomny, zwalił się na ziemię cały siny i zielony na twarzy. Jednak chłopi dalej bili leżącą ofiarę. Po piętnastym uderzeniu chłop nie dawał znaku życia, nie ruszał się, nawet nie krzyczał. Wtedy to Giles przerwał wykonywanie kary, każąc ocucić chłopa. Kubeł wody ze studni wystarczył. Oszołomiony chłop wyszeptał tylko kilka słów, coś w rodzaju przeprosin i podziękowania, a następnie, za pozwoleniem Gilesa, został odniesiony do swojej chałupy.
Joseph przyglądał się temu z lekkim niesmakiem. Giles natomiast był dumny i usatysfakcjonowany z tego, że udało mu się zaprowadzić porządek. Mogliście już udać się do karczmy.

Garnir & Guidonel


Elf i krasnal dwa bratanki i doszabli i do szklanki. Nie trzeba było wam dłużej czekać, kiedy ujrzeliście stół zapełniony owocami. W mig znaleźliście się przy nim. Rozpoczęła się uczta. Kiedy już napełniliście swoje brzuchy, dostrzegliście, ze niektóre owoce się ruszają.
Pokaźnej wielkości jabłko wyturlało się z kosza owoców i poczęło śpiewać wam piosnkę.

Jam jest jabłko, jam jest jabłko
I nie mam nic takiego
Jeno ogonek, jeno listek
Skrzydełka żadnego
Schrup mnie, schrup mnie
Zjedz mnie, zjedz mnie
Będę twoim śniadankiem
Jabłko na nóżkę, gruszka na puszkę
Zjedz mnie zjedz mnie jeszcze.

Za jabłkiem kosza wyszedł banan i w rytm piosenki począł tańczyć na stole. To, co widzieliście wydało wam się trochę dziwne. Gadające jabłko i tańczący banan.. cóż za cuda. Zaczęliście klaskać i prosić o bis, aby jabłko dało ponowny popis swoich umiejętności. Jednak w tym samym momencie pojawił się Abrahim, który brutalnie porwał artystę śpiewaka odgryzając mu głowę. Śpiewak zamilkł, a wy byliście niepocieszeni.


Abrahim

Zafrasowała Ciebie kwestia ucieczki z pałacyku. Jako, że wydawał się jedyną osobą, która ma równo pod sufitem w tym towarzystwie, przystąpił do dzieła. Zabrał się za badanie sadzawki. Okazało się, że był to jedynie płytki zbiornik, wypełniony krystalicznie czystą wodą. Na jego dnie znajdował się jedynie żwir. Sadzawka nie mogła mieć więcej niż 30 cm głębokości. Zastanawiało cię, do czego może służyć sadzawka w leśnym pałacyku. Rozglądając się po ścianach widziałeś tylko pnące się po nich rośliny, wiele kwiatów i liści i nic poza tym.

Następnie udałeś się jeszcze raz do drzwi. Przykładając do nich pierścień i wznosząc modły do swego boga. Kiedy skończyłeś modlitwę, usłyszałeś, że drewno drzwi poczęło skrzypieć, był to zgrzyt podobny do skrzypnięcia suchego drewna, jednak dźwięk ten szybko ustał. Nie wiedziałeś jak należy interpretować ten znak.

Udałeś się do Garnira i Guidonela, zobaczyłeś, że zachowują się dziwne. Siedzieli wpatrzeni w jabłko leżące na stole, bili mu brawo i składali pokłony. Zabrałeś, więc jabłko i ugryzłeś je. Twoi towarzysze byli bardzo niezadowoleni z tego powodu.
 
Mortarel jest offline  
Stary 12-10-2008, 10:50   #295
 
RavenOmira's Avatar
 
Reputacja: 1 RavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetny
Jedzenie było wspaniałe. A te wino! Mhhhmmm, po prostu poezja! W swoim jakże burzliwym i bogatym w kłopoty życiu, elf nie jadł chyba lepszego i smaczniejszego posiłku, mimo że były to same owowce. jakże jednak ucieszył się gdy jedno z jabłek wyskoczyło z koszyka i zaczęło śpiewać. W rytm piosenki Guidonel przyklaskiwał i kiwał głową.

"Ma skubane talent, to trzeba przyznać."

I po chwili jeszcze ten banan! Jak on wywijał, jak on czuł muzykę! Elf tylko czekał aż malinki ruszą się i zaczną prezentować jakiś układ taneczny a śliwki wskoczą do pucharu z winem by wykonać jakieś pływanie synchroniczne.

- Garnirku, zobacz jak banan wywija. A to jabłko! Przysięgam, że ma lepszy glos niż Prvis Elesley, ten krasnoludzki bard!

Jabłko skończyło śpiewać. Elf wstał i zaczął bić brawo, głośno przy tym krzycząc Bis, bis! owoc właśnie ukłonił się i prawdopodobnie zamierzał wykonać kolejny utwór, gdy nagle został brutalnie chwycony i pożarty przez Abrahima. Guidonel spojrzał prerażony na Araba.

- Co ty Abrahimku zrobiłeś?!?! To był taki dobry śpiewak! Jak strasnie wpływa na ciebie to miejsce! Cóż za potworna zbrodnia! Nie wytrzymam dłużej w tym miejscu! Uciekajmy! - po ostatnich słowach wybiegł z komnaty pedząc prosto do pomieszczenia z sadzawką.

- Tędy przyjaciele! - i zatykając nos skoczył (nogami w dół). Ponieważ głębokośc baseniku nie była zbyt wielka, elf jedynie sie ochlapał. Stał tak zmoczony przez dłuższą chwilę, wciąż trzymając zatkany nos. W końcu go puścił.

- Ej chłopaki! Znalazłem brodzik! - a potem dodał nieco ciszej do siebie - Uri, mógłbyś pomóc trochę? Tęsknie za ptaszkami i słońcem...pokaż mi no któędy do wyjścia. - Chwilę się zamyślił - Albo gdzie jest wychodek.
 
__________________
"Rzeczy trudne wymagają czasu. Rzeczy niemożliwe wymagają trochę więcej czasu"

Ostatnio edytowane przez RavenOmira : 12-10-2008 o 10:53.
RavenOmira jest offline  
Stary 12-10-2008, 11:47   #296
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Joseph zdecydowanie nie był zachwycony całą tą sytuacją. Kara, w pojęciu Gilesa wymierzona sprawiedliwie i, według Bretończyka z pewnością łagodna, nie podobała się żadnemu z przebywających w wiosce towarzyszy rycerza.

Santiago zaszył się w karczmie, Isher zniknął gdzieś w lesie, nie racząc nawet powiedzieć, dokąd się wybiera. Tylko Joseph towarzyszył Gilesowi. Rzecz jasna nie po to, by napawać się wrzaskami bitych wieśniaków, ale by być na miejscu gdyby w którymś z chłopów nagle obudziło się poczucie buntu...
A mogło do tego dojść, gdyż bicie pałkami wywoływało wrzaski bólu karanych, oraz unoszące się pod niebiosa lamenty kobiet. Takie dźwięki nie mogły się nikomu podobać i chociaż ukarani chłopi kłaniali się w pas i dziękowali Gilesowi, to mimo wszystko nie było wiadomo, czy myślą dokładnie to samo, co mówią.

W końcu wymierzanie kary skończyło się. Ostatniego z buntowników, któremu Giles łaskawie zmniejszył karę, zaniesiono do chaty, by tam mógł się wykurować.
Mieszkańcy wioski rozchodzili się powoli i chociaż na ich twarzach nie malowały się uczucia miłości, to jednak nienawiści czy chęci odwetu również Joseph nie zauważył.

Rozejrzał się dokoła. Nigdzie nie widział Ishera. I nie mógł sobie przypomnieć, czy widział go, wracającego z lasu. Pokręcił głową z niezadowoleniem. Miał tylko nadzieję, że krasnolud, niezauważony przez niego, nie wszedł do karczmy by towarzyszyć Estalijczykowi.

Zostawiwszy przed karczmą Gilesa, który musiał się zająć swoim wierzchowcem, wszedł do karczmy. Przy zastawionym stole siedział samotny Santiago. Ishera nie było...

- Widziałeś może Ishera? - spytał.

Ale Estalijczyk nie miał pojęcia, gdzie i czemu włóczy się Isher. Nie widział go od chwili rozstania przed karczmą. A to oznaczało, że kolejny członek drużyny nagle przepadł... I pytanie, czy nie trafił tam, gdzie pozostali...

Zniechęcony Joseph usiadł obok Santiago.
Karczmarz wyrósł jak spod ziemi i postawił przed nim miskę z jedzeniem.
Bez względu na sytuację jeść trzeba, więc Joseph zaczął się posilać, nie bardzo zastanawiając się, co je i jak to smakuje...

- Jak noga? - skierował pytanie do towarzysza. - Będziemy musieli chyba wyruszyć na poszukiwanie kolejnej osoby, która zabłądziła w tym nieszczęsnym zagajniczku. Jakieś podejrzane miejsce...

- Będziesz w stanie iść z nami? - dokończył.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-10-2008, 14:05   #297
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
"Cholerny las i wszystko co z nim związane. Jak Ci długousi mogą mieszkać w takim mało przytulnym miejscu? Wszędzie coś włazi i skapuje. Beznadzieja. Na dodatek można iść wszędzie i nigdzie. Na dodatek ścieżki nie ma. Bin Duraz!"

Isher nieświadomie szukając kompanów kręcił się po lesie samemu pchając się w tereny na których nie powinien bez dobrego tropiciela wchodzić. Stojąc teraz według siebie conajmniej w centrum lasu zadarł głowę w górę i zrobił obrót ogarniając cały bezmiar drzew. Kiedy dotarło do niego, że się zguił nie zamierzał już dłużej kluczyć. Na pewno nie po zmroku. Teraz zaczął podejrzewać w jakim celu większość krasnoludów nosi topory. Jednak jak się nie ma broni jaką się lubi, to się bije czym się ma.

"Zaczarowany las. Gówno mnie to obchodzi. Zimno się robi i mokro. Jak czegoś nie wymyślę to będzie zimna dupa.

Krasnolud wyjął swój młot i poprawił stylisko tak by pewnie trzymać je w dłoni i wykonał zamach na jedną z niżej znajdujących się gałęzi o mniejszej grubości niż ramię Ishera. Zamierzał uderzać w miejsce, w którym zaczynało się rozgałęzienie z pniem. W tamtym miejscu powinny gałęzie się rozszczepiać. Po kilku jednak bezskutecznych uderzeniach widząc jedynie zdartą korę porzucił ten pomysł. Rozejrzał się po okolicy. Widząc pełno walających się gałęzi aż klepnął się w czoło uzmysłowiwszy sobie własną głupotę. Zaczął zbierać dłuższe kawałki i układać je pod drzewem w rodzaj stożka. W środku powykładał mech i liście. Na końcu zabrał się za zbieranie drewna na palenisko. Kiedy tylko nazbierał wystarczającą ilość podrapał się po głowie a potem po brodzie.

-Czym do stu demonów ja to rozpale? Ba! Widział żem co by ludziska kiedyś patykami rozpalali. Hahahaha.- Isher zaniósł się śmiechem zwycięzcy. by potem zabrać się za pocieranie dwóch patyków. Kiedy efekty były mało owocne zaklął.- Bin Duraz! Jak to robią?

Zniechęcony rzucił te dwa kawałki w stos gałęzi. Przyglądając się jednak drewnu i pomyślawszy o dojmująco chłodnej nocy postanowił zabrać się znowu za pocieranie dwóch patyków. Tym razem jednak to miała być ostatnia próba. Wtedy to znowu pacnął się w czoło. Szybko zdjął plecak z ramion i zaczął grzebać po jego zawartości. Zwycięzko wyjmując hubkę i krzesiwko zabrał się za rozpalanie ogniska by móc przesiedzieć noc przy trzaskających iskierkach i cieple, które było lepszą perspektywą niż sen zimną nocą.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 13-10-2008, 23:21   #298
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Za jakie grzechy?" Abrahim przez moment osłupiał gdy zobaczył, że jego towarzysze miast uciekać z przeklętego miejsca, zachwycają się magiczną sztuczką, która z pewnością miała zatrzymać na miejscu przybyszy… Arabowi opadły ramiona, pozbierał się jednak szybko gdyż nie było czasu do stracenia. Uśmiercił jednego ze śpiewaków, banan natomiast znikł w zaułkach jego torby ” Ciekawe czy poza zagajnikiem nadal będzie śpiewać…?” Po eksperymencie z medalionem wpadł na kolejny pomysł.

- Czy macie przyjaciele jakiś magiczny przedmiot?? Chyba te drzwi otwierają się pod wpływem magii, macie może jeszcze pierścień z mapą albo coś innego??

Widząc jak Garnir nie zważając na nic popija sobie trunek a Guidonel pomimo chwilowego oprzytomnienia na nowo zgłupiał taplając się w sadzawce dodał.

- Przyjaciele, nie czas na żarcie czy zabawę. Jak wróci wiedźma wówczas nici z naszej misji.

Znacząco spojrzał na krasnala – Na honor - celowo użył tego jakże ważnego dla krasnali słowa - czy będziesz tu jadł i pił kiedy siedziba Twego ludu potrzebuje wyzwolenia? Jeśli nie Ty i reszta naszej grupy wybrana przez elfów to kto??

Elfowi zaś szybko przypomniał.

- Do końca życia skazany będziesz na śpiewające owoce i sadzawkę jako jedyne źródło wszelkiej rozrywki….W twoim przypadku to oznacza szmat czasu…Jeśli teraz się stąd nie wydostaniemy to nici z zabawy mój przyjacielu. Jak już brodzisz w tej sadzawce to przynajmniej przeszukaj jej dno… Po chwili namysłu dodał dla pewności - szukaj czegokolwiekj poza żwirkiem

Przy okazji Arab sam nabrał trochę wody chcąc ją wylać na drzwi. Zakładając , że sadzawka była magiczna – a przecież nie miała źródła wody, to woda z niej mogła nadać się idealnie do otwarcia drzwi, Abrahim zamierzał zabrać też trochę tej wody co najmniej z bukłak, na wypadek gdyby jej magiczne właściwości nie znikły po wyjściu z zagajnika…

Logiczne działania były domeną uczonego Araba. Wiedział już, że modlitwa bądź magia miała wpływ na drzwi. Była to już jakaś zmiana i postęp w porównaniu z siłowymi rozwiązaniami. Pozostawało jedynie poszukiwać dalej, Arab cieszył się zaś z każdego postępu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 14-10-2008 o 01:40.
Eliasz jest offline  
Stary 14-10-2008, 16:46   #299
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Co to za dziwne rzeczy działy się w tym miejscu, że chwilę wcześniej Garnir chciał uciekać z tego przeklętego lasu, a teraz wraz z Guidonelem pałaszował smaczne jedzonko. Widocznie dziwne, jednak potężne moce zmuszały wolę krasnoluda do takich czynów. Poza tym panowała tutaj moc, której już jakiś czas Garnir nie czuł. Jego medalion znowu dał o sobie znać. Po incydencie z tańczącymi i śpiewającymi owocami, w głowie Garnira rozpoczął swój taniec jeden z najgorszych i najbardziej złych mocy Chaos, który to już nawiedzał krasnoluda od wielu tygodni.

Na nowo czuł ból, który przeszywał jego głowę, kuł go w same nerwy. Czuł się jak pod tysiącami ciosów, cięć, pchnięć i innych form walki które lądowały na jego ciele. Upadł na ziemię przygnieciony własnym losem. Cierpiał ogromne katusze. Widział jak Abrahim mówi ostatnie słowa do Guidonela, jak ten wybiega do sadzawki. W głowie brzęczały mu słowa: "Honor, Garnirze na honor."

Musiał wstać, choć jego myśli zniewolone, to właśnie on musiał wstać, żeby pokonać to co niszczy Karak-Norn. Musi ruszyć się z miejsca, walczyć o swój dom. To właśnie ojczyzna wyuczyła go na gońca, jest patriotą, wstawaj!

Podniósł się z ziemi, chyba nikt nie widział tego zdarzenia. To dobrze, nie mogą widzieć załamania się Garnira, przecież to ich przewodnik po górach. Kto by dalej ich poprowadził, musimy wstawać, przecież nie można tak łatwo się poddawać.

"Jesteśmy tutaj po to aby wypełnić misję, jesteśmy wybrani do tego zadania." - pomyślał

- Mówisz Abrahimie, że magia otwiera te przejście? - powiedział sam do siebie. Uniósł rękę aż do wisiorka na szyi. Odnalazł palcami medalion.

"A może spróbujemy tym" - pomyślał

Ruszył do drzwi wyjściowych i spróbował się posiłkować z drzwiami i spróbować użyć medalionu do otwarcia wrót. Może dałoby się gdzieś to włożyć...
 
Maciass0 jest offline  
Stary 14-10-2008, 19:57   #300
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Giles cierpiał prawie tak jak karani chłopi, ale wiedział, że większa pobłażliwość niż okazał skutkowałaby dalszym brakiem poszanowania dla prawa. Zresztą to wszystko tylko z porządkiem dla tych kmiotków, bo dawno widać nie przestrzegali prawa. Giles wiedział, iż chłopi nie są nawet przeciwnikiem dla niego, a co dopiero mówić o jakimkolwiek Rycerzu Graal. Zrównałby z ziemią samodzielnie wioskę i nawet by się przy tym nie zasapał.
Wieśniacy łaskawość Gilesa zrozumieją dopiero później.
Wiedział, iż kara wymierzona prowodyrowi nie powinna go zabić, więc zdziwił się, że po dziesięciu razach zemdlał, a po piętnastu wyglądał jakby miał zaraz umrzeć.

„A to małe skurwysyny, jednego ze swoich tak katować, widocznie wymierzają znacznie cięższe razy niż innym winowajcom. Pewnie chcą się na nim odegrać”

- Dość, wystarczy. Ocucić, opatrzeć, odonieść do chaty.

Poczym zeskoczył z konia i podszedł do karczmarza.

- Przygotuj pokoje i posiłek dal mnie i mojego pocztu. Teraz przyślij mi pachołka, który będzie się zajmował moim koniem. Jutro wyruszę ponownie rozmawiać z Południcą, ale od teraz zarządzam, aby gaj tej istoty był pozostawiony w spokoju.

Po tych słowach oddalił się do stajni. Powoli zaczął zdejmować z Blanszarda kropierz jak zwykle to czynił. W końcu do stajni wpadł piegowaty wyrostek.
Giles rzucił wyrostkowi drobną srebrną monetę.

- Teraz zajmiesz się moim koniem i to porządnie najpierw pokażę ci jak go rozkulbaczać. Potem jak szczotkować. Potem przygotujesz boks i przyniesiesz suchej słomy do jedzenia i pół wiadra owsa. Wymienisz wodę w korycie mojego konia i innych korytach, jeśli dobrze sprawisz się to może uczynię cię moim sługą.

Doglądanie chłopaka czy dobrze wykonał obowiązki trochę trwało. Po zakończonych obowiązkach rycerz szedł do karczmy, skinął na karczmarza, który natychmiast podał mu posiłek i wino. Giles zasiadł przy towarzyszach podróży.

- Gdzie ten narwany krasnolud nie ma go, gdy trzeba radzić nad uwolnieniem naszych towarzyszy. No nie patrzcie na mnie jakbym zaczął nagle ziać ogniem. Tak trzeba było, bo następny przejeżdżający rycerz wybiłby całą wioskę wraz z kobitami i dziećmi za bunt. Uczyniłem tym chłopkom tylko przysługę. Później to dopiero zrozumieją, gdy dotrze do nich cała waga czynu, jakiego się dopuścili. No, ale dość o tym przykrym buncie. W Loth Loren wiele jest takich miejsc jak Gaj Południcy. Nie zastanawiało was, dlaczego jest tam kościół i chłopi nie bali się przebywać w pobliżu. Sprawa jest prosta, przejście do domeny tej istoty, czymkolwiek by ona była, otwiera się tylko w godzinach południowych. Jutro w południe wyruszamy uwolnić resztę naszych towarzyszy.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172