Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2008, 17:36   #42
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wyjaśnienia Kapelusznika nie zbyt uspokoiły Rangersa, wręcz przeciwnie, z każdym słowem pana K. (Timowi cisnęło się na usta inne rozwinięcie tego skrótu), żołnierz zdawał sobie sprawę z surrealizmu sytuacji w jakiej się znalazł. To wszystko wokół było dziwne i nie zrozumiałe, obce istoty, wszechświat, ratowanie światów, dziwne pierścienie. Nie do tego przywykł przez całe swoje życie i choć bardzo chciał myśleć, że śni jakiś wyjątkowo rzeczywisty koszmar, to jednak nie mógł się z niego obudzić.

Jedno może było małym pocieszeniem w tej całej zagmatwanej i dziwnej sytuacji. Dostali cel, określono jego zadanie i choć uważał, że to wszystko jakieś wariactwo, to jednak w takich chwilach zawsze się uspokajał i wyciszał. Za każdym razem przed akcją było tak samo, najpierw zdenerwowanie i obawy o wynik misji, a kiedy już czuł pod stopami wojskowych butów, drgającą podłogę śmigłowca uspokajał się, determinował na cele i zadania. Teraz nie mieli ich określonych zbyt jasno, brakowało danych o liczebności wroga i cywilów, rozmieszczeniu obrony, strażników tych dziwnych przedmiotów, nie wiedział nawet przed czym przyjdzie mu stanąć, ale jednak cel już był… a to zawsze jest dobry początek.

Karolinki ustawiły się w wyjściu od kuchni, dając im znak, żeby udali się na spoczynek. Zarzucił plecak na plecy, wziął broń i udał się za dziewczynkami. Karolinka wskazała mu pokój jako pierwszemu z całej grupy.

- Panie Żołnierzyku, tu proszę. Typowy pokój lapoński…nie, lla…japoński! – mała z radością otworzyła odsuwane na bok drzwi z lekkiego drewna. Timothy zniknął w jego wnętrzu, które naprawdę mile go zaskoczyło. Niskie meble wykonane z bambusa i łoże z twardego materaca, w zupełności mu wystarczały. Zrzucił swoje rzeczy w kącie pomieszczenia i od razu skierował swoje kroki do przylegającej do niego łazienki. Ciepła woda prysznica zmywała z jego ciała brud i kurz podróży, zmęczenie powoli opuszczało jego członki, nawet głowa przestała go boleć od natłoku burzących się w jego umyśle emocji.

Wrócił odprężony do pokoju, przepasany ręcznikiem kąpielowym. Nie zbyt się przejmował, tym, że ktoś go zaskoczy, wątpił by czekały go odwiedziny. Z juków wyjął świeżą bieliznę i koszulkę, niestety munduru nie miał zapasowego, a ten obecny był już zfatygowany. Zszył rozcięcie na ramieniu, a potem wrzucił spodnie i bluzę do wanny, starając się je uprać najlepiej jak potrafił. Modlił się by wyschły do rana, nie miał ochoty wędrować w wilgotnym ubraniu, nagle w rogu obszernej łazienki zauważył poręczną suszarkę na pranie, choć mógł przysiąc, że nie było jej tam wcześniej. Skomentował to krótkim: „To wszystko jest popierdolone” i z rezygnacją rozwiesił na niej mokry mundur.

Przejrzał swój ekwipunek dokładnie, od nowa pakując wszystkie potrzebne rzeczy, a zużyte opakowania czy niepotrzebne drobiazgi wyrzucał do kosza na śmieci. Na końcu przejrzał swoją broń, M4 nie ucierpiało zbytnio podczas ucieczki, między ruinami zniszczonej Atlanty, z przykrością jednak stwierdził, że zostały mu tylko trzy granaty do M203 – podwieszanego granatnika. Snajperka wymagała dokładnego czyszczenia, ale także była w dobrym stanie, przeładował ją tylko starannie, dbając o to by komora nabojowa była pusta. W razie czego mógł wprowadzić do niej nabój w każdej chwili, dwoma ruchami rygla, a wolał uniknąć przypadkowego wystrzału, lub zacięcia broni.

Wszystko to robił by mieć zajęte czymś ręce, wiedział, że gdy zabraknie mu zajęcia, to nie będzie mógł zasnąć. Zbyt dużo myśli mu się kłębiło w głowie…

„… 77… 78 … 79… 80 …” - przy każdej pompce, głośno liczył…

Wreszcie zmęczony rzucił się na materac… zasnął. Nie był to sen przynoszący wytchnienie. Rzucał się na posłaniu, ciągle przez jego głowę przewijały się koszmar, miał go od czasu Wybuchów. Ciągle ten sam… ten sam jaki miał niedawno okazję przeżyć niemal na żywo, Atlantę na kilka chwil przed Wojną.

Jednak wizję która nawiedzała go każdej nocy coś przerwało.

… biegł w ciemności… gdzieś na skraju jego pola widzenia… między podłużnymi cieniami… zauważył czerwień sukienki dziewczynki… czerwień, która szybko nikła między cieniami udającymi poskręcane i powykrzywiane w groteskowe kształty drzewa… i kolejny cień… cień w kapeluszu… podążający za dziewczynką…

… i krzyk… kobiecy okrzyk bólu i przestrachu… ruszył w tamtym kierunku… nóż zabłysnął w jego dłoni… tylko ta broń mu pozostała…leżała na ziemi… schował nóż… pochylił się nad nią i delikatnie podniósł….

Wizja się urwała… a on obudził się zlany potem.

*****


- Piękne i zabójcze. Jeden łyk powietrza wystarczyłby, żeby uśmiercić każdą istotę. To co drużynka mam nadzieje, ze jesteście gotowi na zadanka. Czas ustalić składy drużyn, lecz najpierw naturalnie śniadanko…

Tim mógł przysiąc, że głos i ruchy Kapelusznika stały się jeszcze bardziej wkurwiające, choć sam nie mógł w to uwierzyć.

- Składy drużyn? Mamy się podzielić i działać w kilku drużynach? Czy to rozsądne i konieczne?

Pytanie kobiety nieco go zaskoczyło. Po raz pierwszy zabrał głos w tej całej dyskusji o „ratowaniu świata”.

- To chyba oczywiste, że musimy się rozdzielić. Celów jest kilka, znaczy przedmiotów, liczy się szybkość ich zdobycia, decydująca o powodzeniu misji, a to możemy uzyskać tylko rozdzielając się.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline