Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2008, 22:03   #36
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Irmina&Marek


Siedzieli już w ciszy kilka minut. Doktor nigdy nie umiał specjalnie pocieszać ludzi, jego niekiedy brutalna szczerość mu w tym niewątpliwie przeszkadzała. Jego dłonie zaczęły głodzić palce kobiety, coraz bardziej zwiększając siłę nacisku. Przynajmniej poprzez dotyk mógł przekazać jej swoje uczucia. Irmina poczuła jak ciepło jego ciała dociera do zdrętwiałych kończyn, uczuła wreszcie specyficzne swędzenie we wszystkich opuszkach. Zamiast jednak cieszyć się tym faktem, wciąż rozważała sytuację.

- Nadia zostanie tutaj. – rzekła wreszcie.

- Jesteś pewna?

- Nie.
– odparła szczerze, po raz pierwszy spoglądając Karmanowi głęboko w oczy – Ale taką decyzje podjęłam. Ona to lubi... znaczy się siedzieć przy klawiaturze. Woli zawsze siedzieć z tobą niż bawić się ze mną na zewnątrz... – czyżby w jej głosie było słychać odrobinę wyrzutu? – Pokazywałeś jej już nie raz jak utrzymać prąd w kryjówce, co i gdzie włączać i wyłączać, prawda?

- Ech tak, jest niezwykle pojętną dziewczynką i wciąż mnie zaskakuje, jak dobrze sobie radzi w tym wieku. Poradzi sobie, tego jestem pewien.

- Z rana powtórzysz jej i przypomnisz wszystko, a ja zadbam o to, by nie robiła fochów. Potem wyruszymy.


Mina Jankowskiej zdradzała zaciętość i raczej trudno byłoby odwieść ją od powziętej decyzji. Jedynie mocny, naprawdę mocny argument mógłby zmienić sytuacje w jej oczach i zmusić do ponownego rozpatrzenia. Trudno stwierdzić czy świadomie czy nie, kobieta przysunęła się do Marka i oparła ciężko głowę na jego ramieniu.

- Wiesz, jest jeszcze jeden problem. – odezwała się do niego szeptem – Zwlekałam z powrotem, bo... ktoś jest w okolicy. Blisko, w ruinach na zachodzie. Strzelali do siebie, mnie nie widzieli. Teraz się uspokoiło, zaczęli gadać ci co przeżyli, więc liczę na to, że im trochę zejdzie. Nie widziałam dokładnie tych ludzi, bo dobrze się ukryli, ale wygląda mi na to, że jest ich tylko dwójka: facet i kobieta albo ktoś niedorosły... Zastanawiałam się czy zabić, ale obawiam się, że to by tylko mogło zwrócić czyjąś uwagę na ten obszar. Ci zaś wyglądają mi na podróżników, nie kopaczy. Sama nie wiem, co z tym zrobić. Powinnam chyba wrócić i ich śledzić...

- Nie.
– zdecydowanie odparł mężczyzna. – W naszym obecnym położeniu twoja decyzja była najtrafniejsza. Jutro, gdy razem wyruszymy, zahaczymy o to miejsce i wtedy sprawdzimy czy dalej tam są. Nie możemy nikomu pozwolić włóczyć się po okolicy, kiedy Nadia będzie tutaj sama. Jeśli będą to niegroźni wędrowcy, my również podamy się za takowych i może zdołamy wyciągnąć od nich jakieś informację. A jeżeli okażą się szczurami to.. to trzeba będzie się ich pozbyć. Przepraszam. – dodał na koniec.

Wiedział, że nie musiał wypowiadać tego słowa, ale zwyczajnie nie chciał, aby Irmina zabijała, choć sama kobieta raczej nie przejawiała tego rodzaju obaw, niczym lwica broniąc swego dziecka za wszelką cenę.
Zresztą doktor równie szybko ocenił sytuację, wszak i dla niego bezpieczeństwo Nadziei było priorytetem. Będą musieli się śpieszyć i nie liczyć się z kosztami, w tym - z życiem innych obcych ludzi. Marek nie zamierzał pozwolić, żeby coś wymknęło się jego kalkulacjom, nie mógł zawieść tym razem i zrobi wszystko, co będzie konieczne… Podobne myśli musiały krążyć po głowie kobiety, której wargi zbiły się w wąską kreskę. Będąc w takim stanie napięcia fizycznego i emocjonalnego na pewno nie zregeneruje sił do następnego dnia, i następnej wyprawy, choć dopiero z jednej wróciła. Rozumiejąc to Marek poklepał ją lekko po ręce.

- Chodźmy spać, musisz odpocząć. Wszystko już przygotowałem wcześniej do wyprawy.
– Pogłaskał głowę kobiety i mocniej przyciągnął ją do siebie – nie opierała się nawet. – Śpij Mała…

- Yhm... Zimno mi.
– wybełkotała tylko cicho, gdyż powieki same zaczęły się zamykać.

- Zaraz cię ogrzeję. Ty śpij, teraz ja cię będę chronił.

Choć były to tylko puste słowa - bo jakże naukowiec miał w razie czego ochronić wyszkolonego komandosa, którym de facto była Irmina – kobieta wyraźnie odprężyła się.
Nie wiedząc kiedy oboje zapadli w krótki, niespokojny sen.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline