WÄ…tek: Brionne (warhammer)
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2008, 08:29   #117
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Pędził jak w sto koni. Nic to że serce podchodziło mu do gardła w strachu o ukochaną, nic to że przez załzawione oczy prawie nie widział drogi. Cichy, żałosny płacz doprowadzał go do obłędu. Widział oczami wyobraźni płaczącą Leticie, choć gdzieś tam w głębi stłamszony i bezsilny rozsądek podpowiadał, że to niemożliwe. Niemożliwe by słyszał wśród ryku burzy płacz i jeszcze nie dotarł do jego źródła. Wszak przebiegł już spory dystans, niemożliwe by nawałnica była pochodzenia naturalnego. W to musiała wdać się magia.
Ale to nie miało znaczenia. Może ktoś mu sprzyjał, a może wiódł go na zgubę. Diego nie dbał o to. Nawet jeśli wiedział, że ktoś z nim gra wykorzystując jego rozpacz nie było to istotne. Jeśli była jedna szansa na tysiąc tysięcy, że to płakała Leticia Diego musiał to sprawdzić.
Gnał przez burzę chłostany strugami deszczu, który przynajmniej nieco chłodził jego rozpaloną głowę. W pewnym momencie zaczęło padać tak, że musiał się zatrzymać. Z przerażeniem stwierdził, że już nie słyszy płaczu. W panice zaczął rozglądać się wokół rozpaczliwie nasłuchując. Otarł mokrą od łez i deszczu twarz i dostrzegł niewielki dom i dwóch uzbrojonych w miecze ludzi, którzy biegli do niego.
A więc wszystko stracone, to była pułapka. Nie było tu Leticii, a płacz to była zwykła magiczna sztuczka, by go tu zwabić.
- Nieeee ! – zawył wściekle niemal przekrzykując szalejącą burzę.
Jego życie zatrzymało się na krawędzi niczym rzucona monet. Z jednej strony była czarna pustka rozpaczy, a z drugiej mroczna otchłań wściekłości.
I wtedy wielki niczym demon niespodziewanie wpadł na napastników wierzchowiec roztrącając ich na boki. Koń wprost otarł się o ramie Estalijczyka. Moneta upadła na mroczną stronę.
Jeden ze zbrojnych upadł niemal pod nogami Diego. Szermierz w dwóch skokach był przy nim i z impetem wbił nóż w gardło mężczyzny, aż po jelec. Czubek noża przeszedł na wylot zgrzytając o bruk ulicy. Estalijczyk wyrwał miecz z dłoni konającego mężczyzny i wbił go w jego serce uwalniając ostatecznie duszę nieszczęśnika do Krainy Morra.
Tymczasem drugi zbrojny zdążył się pozbierać i widząc jaki los spotkał jego kompana ruszył wściekle na Diego.
Estalijczyk podniósł okrwawione ostrze miecza na wysokość oczu. Złych, nienawistnych, czarnych, szalonych. Przeciwnik spojrzał w nie i przez chwilę zawahał się zdjęty nagle irracjonalnym strachem.
Diego skoczył celując sztychem miecza w pierś mężczyzny, ten zasłonił się klingą, jednak Estalijczyk zatrzymał atak i niesamowicie szybko wyłapał klingę nożem, który trzymał w lewej ręce i przez chwilę odwracając się do przeciwnika plecami wyszedł na jego tył. Na oślep ciął go w lewy bok. Odskakując pociągnął klingę, a miecz wchodząc między żebra dotarł do płuca.
Diego usłyszał świst powietrza wciąganego w pełnym bólu hauście przez tamtego. Nie widział jego twarzy, gdy ostrzem miecza przecinał mu kark.
Stał drżąc z zimna i opadających emocji patrząc jak krople deszczu zmywają krew z ostrzy.
Drzwi domku były otwarte. Nie zwracając uwagi na Danstana i jego wierzchowca ruszył powoli w stronę budynku, by po chwili zniknąć w ciemnej czeluści wnętrza.
Szedł by ratować. Szedł by zabijać.
 
Tom Atos jest offline