Kiedy medyk wyszedł zza krzaków i zobaczył kolegę chciało mu się płakać. Jednak szybko zrezygnował z tego zamiaru, przypominając sobie że byli jeszcze inni...
-Bob...-Zaczął Jeffrey ale kolega z drużyny mu przerwał.
-Ty pieprzony sukinsynu! Jak tylko się zaczęło spierdoliłeś w jakieś krzaki i tyle cię tu widziano! A my tu we trzech walczyliśmy o nasze gówno warte ale zawsze życie!
Jeffrey nie wytrzymał i uderzył Boba w twarz. Złapał go za ramiona i kilka razy potrząsnął. Potem puścił i zaczął mówić. -O ile wiem to nie ty zapierdalałeś od rannego do rannego,żeby stwierdzić że i tak nie żyje! O ile wiem to nie ty zapierdalałeś z Maxem przez dżungle żeby uratować mu życie. I o ile wiem to nie ty dostałeś się w łapy pieprzonych Vietów. Nie pieprz że to ty miałeś ciężko bo chętnie bym się zamienił. Ale w dupę z tym... Gdzie jest reszta? - Eee... No więc... Ten koleś z NY nie żyje... Nie wiem jak miał na imię. Abraham no wiesz chyba go znałeś leży tam na górze. Ma kilka postrzałów w brzuch nie wiem czy przeżyje... -Ty mi pierdolisz jak ci było źle a Abraham tam zdycha. Bob zapierdalaj i znajdź jakieś miejsce gdzie wyląduje UH-1. Ja idę zobaczyć rannego.
Po tych słowach Jeffrey pobiegł na wzniesienie do rannego. |