O Moridusie, któż to z twojego boskiego rodzeństwa powołuje do służby tak durne istoty jakimi są ludzie ? - zawołał głośno Krdik, wyjmując swój młot i swoją tarczę i przygotowując się do odparcia ataku rozwścieczonych i rozjuszonych stworów. O ile wcześniej darzył Hektora szacunkiem, to po zademonstrowaniu przez niego ludzkiej głupoty, nie zamierzał nawet ruszać człowiekowi z pomocą.
Zanim jeszcze stworzenia zdążył przebyć dzielącą ich odległość, krasnolud mocą swojego boga, posłał w kierunku agresorów czar zwany przez starszych kapłanów "Kamiennym pociskiem". Nie zdołał jednak zaobserwować jakie skutki poczynił on w szeregach rozjuszonych stworów, ponieważ zwrócił uwagę na to co działo się obok niego. A tam się działo. Serafin stałą się jakby centrum burzy, co Ungart poczuł jako mrowienie, ponieważ był całkiem niedaleko. - NIE ZBLIŻAJCIE SIĘ. - powiedziała nie swoim głosem idąc w kierunku atakujących stworów.
- TO, CO ZROBIŁ TEN CZŁEK JEST NIEWYBACZALNE. PONIÓSŁ ZASŁUŻONĄ KARĘ, NIE TRZEBA GO ZABIJAĆ. STARCZY, ŻE DO KOŃCA SWYCH DNI ŻYĆ BĘDZIE W HAŃBIE. ODDAJCIE GO NAM I POZWÓLCIE PRZEJŚĆ, GÓRSCY STRAŻNICY, A BĘDZIEMY WASZYMI DŁUŻNIKAMI... POMOŻEMY WAM W POTRZEBIE, JEŚLI TERAZ WY POMOŻECIE NAM TERAZ. CZY PRZYSTAJESZ NA TO, WODZU? - odmieniona białowłosa próbowała pertraktować ze stworami, co krasnolud uznał za bezsensowne, nie śmiał jednak protestować, widząc to co widział. |