Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2008, 17:28   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gospodarz z ukosa spojrzał na idiotę, który w taką pogodę wybierał się na dwór, ale nie protestował, gdy dziewka przyniosła wielką latarnię, która, zdawałoby się, mogłaby przetrzymać sztorm na morzu.

Skąd, na Ranalda, oni mają taką latarnię? - zdziwił się Carlos widząc przedmiot swą wielkością jakby przekraczający to, co zwykle spotykało się w gospodach.
Jako że darowanemu koniowi w zęby się nie spogląda Carlos podziękował i z zapaloną latarnią wyszedł na ganek.

Wieczór tak późny, że graniczył już z nocą, był przeuroczy. Godny poetów można by rzec. Wymarzona wprost pogoda na spacer...
Czarne chmury zasłoniły niebo, księżyc nie miał nawet cienia szansy, by wystawić nos zza chmur. A może nie chciał zmoknąć, bo ciągle padało.

Lejący bez przerwy deszcz zamienił ziemię w grząskie błoto, w którym buty tonęły bez trudności, za to wydobywały się z pewnym oporem i obrzydliwym cmokaniem. Na dodatek złośliwy wiatr utrudniał życie, nadając każdej kropli deszczu dodatkową prędkość, co zdecydowanie nie podobało się nie tylko Carlosowi, ale nawet latarni, chybocącej się na wszystkie strony, jakby zła z powodu wyciągnięcia jej na deszcz.

Początek poszukiwań był nad wyraz prosty. Przynajmniej teoretycznie. Wystarczyło odszukać ślady kopyt prowadzące w stronę stajni, a potem spokojnie ruszyć w drugą stronę. Jako że teoria z praktyką nie raz się mijają, zatem sposób ten można było ze spokojem odrzucić. Chociaż teren przed gospodą, mimo wysiłków aury, nie zamienił się jeszcze w jedną wielka kałużę, to niewiele mu do tego brakowało. Wiele różnych kałuż równie skutecznie utrudniało odnalezienie śladów.

Nikogo nie było widać. Widocznie oczekiwanie na latarnię trwało tak długo, że inni poszukiwacze zdążyli już zniknąć w ciemności i strugach deszczu.
Carlos doszedł do bramy.
Jedynym sensownym wyjściem wydała mu się wędrówka wzdłuż traktu... Raczej nikt nie potrafiłby się przedostać przez wylewające się z lasu zwały błota. Zresztą koń, który by się przez nie przedostał, pozostawiłby dużo śladów.

W końcu niedaleko zamajaczyła sylwetka. Sądząc po kapeluszu był to mężczyzna, który usiłował wycyganić od Portera darmowy kufelek. Tym razem najwyraźniej miał więcej szczęścia. Trzymał w ramionach coś, lub kogoś, i z trudem wyciągając nogi z błota szedł w stronę gospody.
Carlos ruszył w ich kierunku, by po chwili na moment przystanąć. Za plecami mężczyzny zapaliły się dwa światełka, oczy jakiegoś stwora, oraz rozległo się ponure warczenie. całkiem jakby bestia była niezadowolona z tego, że jej kolacja się oddala...
Jednak niosący swój ciężar jakby nic nie słyszał, spokojnie idąc dalej.

- Uważaj! - wrzasnął Carlos, wyciągając rapier. W strugach ulewnego deszczu używanie pistoletu nie było najmądrzejszym posunięciem.

Głos Carlosa najwyraźniej dotarł do mężczyzny w kapeluszu, który wykazał się niezłym refleksem. Jego 'bagaż' z chlupotem runął w błoto, a pozbawiony ciężaru mężczyzna obrócił się w stronę niebezpieczeństwa. W świetle księżyca, który niespodziewanie, widocznie pełen zaciekawienia, wyszedł zza chmur, błysnęły dwa ostrza.

Więcej Carlos nie miał czasu dostrzec. Już był przy bestii i zaatakował.

Atak: [Rzut w Kostnicy: 54]
Obrażenia: [Rzut w Kostnicy: 5+1]

Trafił. Cios, wymierzony z całej siły mocny, trafił potwora w lewą łapę, nie zadając niestety zbyt wielu obrażeń.
A potem przyszła kolej na unik...

Unik: [Rzut w Kostnicy: 86]
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-10-2008 o 10:25.
Kerm jest offline