Omyłki zdarzają się każdemu, ale Marcus ostatnio mylił się niepokojąco często. Gdy się zatrzymali przed niespodziewaną przeszkodą w postaci odurzonego narkotykiem Simba Halder dałby głowę, że sierżant wyśle Silvę, by załatwił po cichu sprawę. Pomylił się. Gdy Dzik poszedł w las był pewien, że sierżant sam chce zdjąć po cichu czujkę i tym razem Halder nie trafił ze swoim osądem.
Zamiast tego dowódca zrobił coś, co kompletnie zaskoczyło Niemca. Strzelił do Simba i zaczął uciekać. Halder który wcześniej przykucnął za skrzynią i przez lunetę karabinu obserwował ścieżkę widział jak Simba trafiony pociskiem osuwa się wzdłuż pnia drzewa na ziemię. Zaraz potem jakieś mroczne kształty zaczęły przebiegać przez ścieżkę, a zaraz potem w miejsce skąd strzelał Dzik z kilku miejsc poleciały krótkie serie z AK, jakieś nawoływania, odgłosy tupiących stóp, szelest liści i kołysanie się potrącanych w biegu roślin.
Z tego co mógł dojrzeć, a przede wszystkim słyszeć bandytów mogło być z kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu. W każdym razie spora grupka. Halder spojrzał na Ernesto i tylko mruknął : - Z szablą na czołgi. Silva w odpowiedzi tylko krzywo się uśmiechnął. - A gdzie młody ? – spytał rozglądając się. Podkarpacki gdzieś zniknął. Nigdzie w pobliżu nie było go widać. - Pobiegł za sierżantem ? – Halder był szczerze zdumiony. - Może sra w krzakach ? - rzucił z przekąsem Silva. Marcus tylko pokiwał głową. Nawet to było całkiem możliwe. Niestety.
Niemiec i Rosjanin siedzieli cicho czekając, aż odgłosy walki przycichną w oddali.
Plan Dzika z pozoru szalony okazał się skuteczny. Odciągnął za sobą oddział Simba. Pozostawało mieć nadzieję, że sierżant jest dość twardy by się wykaraskać z kabały, w którą sam się wpakował.
Obaj najemnicy chwycili za żerdzie i tak cicho jak to było możliwe podjęli przerwany marsz. |