Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2008, 18:53   #70
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Grzegorz Głodniok

Wrocław, 31 lipca, wieczorem


Klik, klik Grzegorz zaczął naciskać przyciski w pilocie.

Ten, kto ma pilota, ma władzę
- brzmiało jeszcze przez chwilę w jego głowie. Nagle obraz zafalował. Pojawiły się poziome pasy, jak w telewizorze, gdy szuka się nowego kanału. A później mężczyzna zobaczył charakterystyczne kolorowe kółko, informujące widza o zakończeniu nadawania programu.



Klik, klik. Nacisnął przyciski jeszcze raz.
Stał znowu na tej samej ulicy, ale nigdzie nie było widać wyrostków, którzy go otoczyli.
Grzegorz przetarł oczy. Wszystko było czarno-białe i matowe. Jak na starych zdjęciach. Jego oczy utkwiły na tabliczce z nazwą ulicy.

Brüderstraße
przeczytał w myślach. Brüderstraße??

Gdzieś zniknęły wszechobecne anteny satelitarne i samochody. Równy bruk ulicy nie przypominał tego, który chłopak znał. Wszystko niby takie same, ale inne.



I te napisy w języku niemieckim. Grzegorz starał się je przeczytać. Stojący w bramie ludzie pośpiesznie ukryli się, gdy wzrok mężczyzny padł na nich.

Z zamyślenia wyrwały go odgłosy strzałów. Jakiś mężczyzna w średnim wieku wybiegł dysząc ciężko zza winkla, potrącił Głodnioka i wbiegł do otwartej bramy. Młody mag widział, jak uciekinier pospiesznie wyjął cegłę ze ściany naprzeciwko schodów, schował coś i zakrył skrytkę cegłą, po czym szybko zniknął w podwórku.
Do uszu młodzieńca dotarł tupot ciężkich butów.

Déja vu. Na twarzy Grześka pojawiło się coś jakby ironiczny uśmiech, gdy ujrzał twarze nadbiegających. Te same siedem parszywych mord, od których starał się uciec. Ale tym razem jego prześladowcy nosili mundury Wehrmachtu.



Klik, klik. Ale tym razem pilot nie zadziałał.

-Jude!! Halt!! – krzyknął jeden z żołdaków.

Grzegorz powoli opuścił wzrok i obejrzał samego siebie. Był w więziennym pasiaku, takim, jakie widział na jednej z wystaw poświęconych zbrodniom hitlerowskim. Na piersi miał umieszczoną Gwiazdę Dawida i numer.

Gdy do niego dopadli, jeden z żołnierzy uderzył Grześka kolbą karabinu w podbrzusze. Inny zadał mu cios w łydki, co spowodowało, że upadł na kolana. A ten, który pierwszy zadał cios, uderzył Głodnioka ponownie, tym razem w głowę. Mag padł na ziemię. W ustach poczuł smak krwi. Wehrmachtowcy zaczęli go kopać i okładać kolbami. Śmiali się przy tym. Wprawdzie nie rozumiał, co mówią, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest lżony i obrażany. Po chwili ciosy ustały. Grzegorz podniósł zakrwawioną głowę. Na wysokości swoich oczu ujrzał lufę pistoletu. Trzymający ją oficer uśmiechnął się paskudnie do niego i nacisnął spust.
Jak w zwolnionym tempie, Grzesiek widział kulę lecącą prosto w jego głowę.
Klik, klik. W akcie desperacji młody mag nacisnął przycisk pilota.

I gdy już niemalże poczuł, jak kula rozcina mu skórę wszystko zniknęło. On sam i otaczający go świat był znowu kolorowy.

Grzegorz klęczał na ziemi, z kącika ust i nosa spływała czerwona posoka. Jego oprawcy śmiali się głośno.

Wrzuta.pl - Ryszard Wagner- Walkiria

Do jego uszu dotarł pisk opon. Gdzieś w pobliżu zatrzymał się samochód.

-Co tu się kurwa dzieje? – Grzesiek z ulgą rozpoznał głos Karola Biruli.



Niczym Czterej Jeźdźcy Apokalipsy zbliżał się z gazrurką w ręku.
Stojący najbliżej skinhead odparł coś w stylu Wujka Staszka, Mistrza Ciętej i Błyskotliwej Riposty.
Niegrzeczny Karolek nie cierpiał chamstwa. Nie cierpiał chamstwa w wykonaniu innych, rzecz jasna, jego własne nie raziło go w ogóle. Postanowił więc wpoić nieszczęśnikowi kilka zasad savoir vivre. Wybrał starą jak świat metodę kija i marchewki. Zaczął od pokazania kija. Jednym, celnym ciosem w nos wyeliminował przeciwnika. Następnego znokautował brzydkim, ale jakże skutecznym kopniakiem w krocze. To była bardzo nierówna walka.
Nie było tam żadnego biegania po ścianach czy wyskoków na wysokość drugiego piętra w starym budownictwie. Nic z walk z tandetnych chińskich tak zwanych superprodukcji. Po prostu Karolek jak burza przetoczył się po nieszczęsnych fanach faszyzmu.

- Tego typu stworzenia czują się silne w stadzie – rzucił do Grześka, gdy obaj oglądali jak pozostałą czwórka zbiera kolegów z ziemi i w szybkim tempie starają się oddalić z pobojowiska. – Ale gdy poczują silniejszego, uciekają z podkulonymi ogonami! – krzyknął za uciekającymi, wykonując jednocześnie słynny gest Kozakiewicza.

Uwagę Grześka przykuła znowu brama kamienicy. Ponownie widział ukrywającego coś w ścianie mężczyznę, lecz tym razem widział to jakby przez mgłę. Jakby dwa obrazy nałożyły się na siebie.

- No na co, kurwa, czekasz – Birula podał mu rękę. W oddali słychać było syreny. – Spadamy stąd. Wsiadaj. - Ruchem ręki zaprosił go do swojego wozu. Swojego oczka w głowie. Chyba jedynej rzeczy, którą kochał na tym świecie.

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline