Alexandra zaczęła się irytować. "Jasne, zaczekajmy na Sigmarytów, a oni rozwiążą problem za nas. Dobrze będzie, jak nie oskarżą nas o przynależność do tych tam, albo o zabicie inkwizytora, herezję, czy inne bzdury" - stwierdziła z przekąsem. "Jeżeli ten niby inkwizytor miał dobre papiery, to nieźle wdepnęliśmy".
Na szczęście przybyła trójka raczej nie sprawiała groźnego wrażenia. Jakiś szczeniak, który wygląda, jakby miał zaraz zemdleć, klecha i parobek, pewnie do tachania ciał. Być może na zewnątrz jest jeszcze ktoś, poza tym zapewnie przyjechali jakimś wozem, żeby zabrać "dowody". "Ciekawe, co z tego wyniknie. Cokolwiek się stanie, to jaśnie państwo szlachta pewnie się wywinie z kłopotów, a reszta oberwie, jak zwykle" - stwierdziła. "Mam tylko nadzieję, że swoim zamiłowaniem do porządku i postępowania zgodnie z prawem von Holssander nie ściągnie nam na głowę większych problemów" - podsumowała.
Łowczyni była coraz bardziej poddenerwowana. Nie wiedziała, co się dzieje z resztą oddziału. W sumie, ci ludzie nie obchodzili jej aż tak bardzo, ale jeżeli im też ktoś wywinął podobny numer, to oznacza, że z nieznanego jeszcze powodu, ktoś mocno zawziął się na Szwadron. A to zapowiada jeszcze dalszy ciąg komplikacji.
Alexandra najchętniej wyniosłaby się z gospody. Nic tu po niej. Reszta będzie pewnie radzić z klechą na temat napastników. A czy to taki a taki mutant i co to oznacza. A czy to ważne? Dla niej liczyło się, że ktoś próbuje się ich pozbyć i nie ma znaczenia, czy ten ktoś służy temu, czy innemu mrocznemu bóstwu. A już za kompletną bzdurę uważała pozostawanie na miejscu potyczki z mutantami. W każdej chwili mogło się ich pojawić więcej, albo skorumpowana hierarchia kościelna będzie twierdzić, że to Szwadron jest po tej niewłaściwej stronie. "Kto wie w co zamieszany był Stary?"
Swojej frustracji dała upust dobywając noża do rzucania mocowanego do przewieszonego przez ramię pasa. To nic, że jak na razie nie miała zbytniej wprawy w posługiwaniu się takim orężem. Nauczy się, prędzej czy później. Teraz wąskie ostrze noża było idealne do dłubania w blacie stołu, przy którym siedziała, czekając na polecenie wymarszu z tej zapchlonej karczmy. Jej usta ściągnęły się w wąską kreskę, gdy zawzięcie ryła szpicem w drewnie. Pozornie skupiona na tej czynności, nie przestawała jednak bacznie nasłuchiwać, co się dzieje dookoła. Dość miała niespodzianek tej nocy.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |