Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2008, 18:13   #98
Gruby95
 
Gruby95's Avatar
 
Reputacja: 1 Gruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemu
Nie wychylając się do przodu, szedłem z resztą, gdy ujrzeliśmy jak pod drzewem stoi koleś który pali papierocha. Mariusz nie palił, nie przesiadywał nigdy zbyt często w towarzystwie osób palących i nie potrafił po zapachu poznać co on pali. – Heh, to ma fajnie. Stoi sobie jak gdyby nigdy nic i sobie pali.Mariusz, poczekał na reakcje towarzyszy, a ponieważ było ciemno i nie widział jak Dzik wycelował w tego tajemniczego osobnika. Gdy usłyszał jak strzela, szybko się obrócił z AK47 w ręce, celując na wszystkie strony. Zdziwił się gdy zobaczył jak starszy sierżant ucieka. Mariusz nie wiedział co ma robić, zanim sprawdził czy ktoś jeszcze ucieka, zaczął biec za Dzikiem. Jakieś dwieście metrów dalej się zatrzymał by odsapnąć. – Eh, jak ja nienawidzę zajęć grupowych. Nigdy nie wiem kto co ma robić. – Pomyślał Mariusz po czym powiedział. – No to co teraz robimy? – Mariusz czekał na odpowiedź, ale jej nie usłyszał. – O kurwa! – Mariusz szybko zaczął macać powietrze wokół siebie by znaleźć jakiegoś człowieka, ale nic. – Był sam, rozdzielił się z grupy. – Fuck! Fuck! - Nie możliwe żebym pobiegł w złą stronę! Biegłem cały czas za Dzikiem. – W tedy Mariusz zaczął się rozglądać, by znaleźć drogę, którą tu wbiegną. Niestety nie znalazł. Wszystko wydawało się takie same. Drzewa, ziemia, niebo... – No to proszem pana, jesteśmy w dupie – Powiedział sam do siebie. – Cholera. Krzyknął bym, zawołał, ale nie wiadomo kto by się wstawił na moje wezwanie. Aż strach pomyśleć co by było gdybym trafił w ręce Simba.Mariusz usiadł na trawie i nagle naszła go myśl – Zaraz... Teraz jest dobra pora na drzemkę. Nie obudzi mnie tu żaden Ernesto, żaden sierżant... Ewentualnie jakieś krwiożercze zwierze, lub Simba. – Te dwa ostatnie, sprawiły, że Mariuszowi odechciało się spać. – heh, ile to już nie śpię? Trzy? Cztery dni? Jeśli się orientuje, to rekord guinesa był z sześćdziesiąt, albo i więcej. No cóż, nie będę tu siedział bezczynnie i czekał aż mnie znajdą.Mariusz otrząsną się, ochłoną i powolnym, ostrożnym krokiem, z wycelowanym przed siebie karabinem, ruszył w przód. Gdy już się uspokoił, zauważył błysk rzeki nad którą rozbił się samolot. Już miał tam ruszać, gdy ujrzał w głębi dżungli jakieś światełko. Prawdopodobnie było to jakieś ognisko, albo latarka. Mariusz starając się być opanowanym, ruszył tam celując karabinem.
 
Gruby95 jest offline