Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2008, 21:03   #81
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Strumienie wody lunęły z nieba, odgradzając ich od rzeczywistości taflą wody spływającą wprost z nieboskłonu. Mgnieniu oka wszystko było mokre oni, ubrania, drzewa, cały świat tonął. Dziękował sobie, że wszystkie swoje graty zapakował w brezentowy plecak, a broń zdążył schować do skórzanego futerału. Jednak przy tak dużej wilgotności, wszystko rdzewiało, przyrzekł sobie, że na najbliższym postoju przejrzy uważnie swoje karabiny.

Ciężkie krople wody spływały mu na twarz, mimo szerokiego ronda kapelusza, zalewając oczy i twarz. Tim spodziewał się popołudniowej ulewy, na tej szerokości geograficznej było to zupełnie normalne, jednak intensywność nawałnicy zaskoczyła go.

Trzymając się w ogonie pochodu mógł teraz obserwować wszystkich dokładnie. Irlandczyk nie był chyba zadowolony z bycia obiektem pożądania i uwielbienia młodej murzynki. Choć jego wyraz twarzy kojarzył mu się raczej z zrezygnowaniem i zakłopotaniem, niż ze złością. Za to na twarzy Imani, czy Imami- Tim nie mógł zapamiętać tego imienia – malował się ślepy zachwyt i uwielbienie.

Narindra szła teraz z przodu między rodzeństwem Von Strachwitz, widać zaprzyjaźniła się z ich przewodnikiem i jego blond – włosom siostrom – Simone. Nagle Africia przystanęła, by zaczerpnąć tchu i znieruchomiała nienaturalnie. Zanim zdążył przeanalizować dlaczego, powietrze przeciął świst maczety Elvisa. Przecisnął się do przodu, powoli rozumiejąc co zaszło. – Mamba… śmierć cicha i natychmiastowa… - wyszeptał patrząc na truchło węża. Trzeba przyznać, że był pełen podziwu dla refleksu i szybkości tropiciela. Nikt nawet nie zauważył gada, prócz niego i Narindry.

- Patricku! Masz może kropelkę czegoś mocniejszego?.- Kit zawołał do najemnika, ale zanim Irlandczyk odpowiedział, Pyton wyjął z kieszeni bluzy piersiówkę z whiskey, podając ją Africii. Kobieta pociągnęła solidny, jak na słabą płeć łyk, utwierdzając anglika w przeświadczeniu, że jest niezwykłą kobietą.

Simone w tym samym czasie pobladła lekko i usiadła opierając się plecami o drzewo. Widać natłok niebezpieczeństwa zaczynał przerastać tę drobną blondynkę, a wąż przepełnił tylko czarę goryczy. Skuliła się i patrzyła w dal szklistymi pięknymi oczami, które teraz gościły także strach odbijający się w jej duszy.

Przykucnął obok niej, jej brat zajęty był aktualnie Africią, a ta kobieta wyraźnie potrzebowała jakiegoś wsparcia i pomocy.

- Simone, dobrze się czujesz? – urwał i ugryzł się w język – „Wiedziałeś cholera o co się zapytać, jasne że nie czuje się dobrze!”

- Zaraz przestanie padać i ruszymy dalej, nie martw się widzę, że twój brat ma głowę na karku, więc nie mamy się czego bać. W razie czego służę swoim ramieniem i ochroną, jeśli chcesz? – zapytał.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline