- Niebywałe, słyszałam chyba kiedyś o takim mieczu, nie przypuszczałam, ze go kiedyś ujrzę - >>>och co za szczęście<<<
Francesca skinęła głową, poczekała aż siądzie Kentan i przysiadła się najbliżej niego.
- Miał Pan racje Tu jest o wiele wygodniej – uśmiechnęła się i zajęła się winem. Kiedy ostatnio takie piła? Cóż za słodycz, esencja doskonałości...
Przypomniała sobie spotkała kiedyś pewnego bogacza, wykorzystała wszystkie swoje uroki aby go uwieść. Ten opowiadał jej o swoim bogactwie o swoim dworze i kilkunastu służkach. Francesca uśmiechnęła się do siebie, zaiste ten jego dwór wyglądał by właśnie tak. Okazało się że mężczyzna bogaczem okazał się tylko z nazwy i starania Liska poszły na marne.
Francesca wyrwała się z zamyślenia.
- Wyśmienite te wino...
Francesca nie przejęła się nawet , ze Kentan nic nie wie o Lionorze, martwiły ją tylko strażniczki i czarodziejka na górze oraz wszystko to o czym mężczyzna nie powiedział. Jakby dworek nie był dobrze zabezpieczony Carl na pewno to by wykorzystał. Cos tu było nie tak, jednak ryzyko opłacało się i zwracało dwukrotnie. A wapirka nie miała nic do stracenia.
Francesca z początku nie zauważyła zranienia Nessy, lecz w tępię prawie ze natychmiastowym wyczuła krew. Spojrzała mrużąc oczy na czarodziejkę, a pyzatym nie zrobiła niczego umiała się powstrzymywać .
- Miło słyszeć, ze w końcu jakiś mężczyzna docenia płeć piękną i rozumie więcej spraw od innych...Tacy mężczyźni jak Pan to istnie kwiaty paproci... mam rozumieć, ze Pan jest tu jedynym przedstawicielem swojej płci? –
- Ten pokój jest niesamowity... mógłby Pan oprowadzić nas po pozostałych , nie wątpię, ze są równie piękne...Widać, ze projektant wnętrz włożył w to serce i ciekawi mnie jak wygląda reszta.– Francesca spojrzała na Granda wyczekująco
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |