Adhrazar Goltber pozostał nieco z tyłu za nieznajomym, który wyszedł z gospody jako pierwszy. Jego towarzysz szedł przednim nie zważając na to, iż w ciemności gówno widzi.
„Typowa ludzka pycha i ignorancja. Typowy mag ognia”.
Pomyślał obserwując potykającą się, co kilka metrów z braku oświetlenia postać Elendila.
„Może myśli, że dzięki swojemu imieniu będzie widział w nocy tak jak elf. Ciekawe gdzie doszedłby gdyby nie ta nikła poświata dochodząca do niego.”
Trakt był bardzo ciemny, ale elf i w gorszych ciemnościach widział. W końcu dotarli do mężczyzny niosącego do gospody jakiegoś podróżnego.
Zanim elf zdołał czegokolwiek się dowiedzieć od strony karczmy nadbiegł zbrojny, którego już wcześniej widział w towarzystwie jakiegoś fircyka.
- Uważaj! – zawołał aby zwrócić uwagę na postać wyłaniającą się z pobliskiego lasu.
Z lasu wyłonił się humanoid z głową wilka.
„Jeden ze zwierzoludzi albo wilkołak. Postępowanie w zasadzie takie samo zabić.”
Zdążył pomyślećtylko tyle, potem akcja przyspieszyła.
Ochraniarz po okrzyku rzucił się w kierunku potwora, dając mężczyźnie czas na opuszczenie swojego krępującego ruchy ciężaru. Udało mu się nawet zadać udane ciecie, czego nie można było powiedzieć o drugim uczestniku starcia widocznie był zdekoncentrowany nagłym rozwojem wydarzeń.
Z boku usłyszał jak jego towarzysz splata zaklęcie magowi nawet nie chciało się przestrajać wzroku na postrzeganie magii był pewny, że wokół maga ognia kumulują się wiatry Aqshy.
- Metron Haslleth – zakrzyknął Adhrazar.
Z jego oczu wystrzeliły dwa potężne promienie światła godząc prosto w potwora.
[Moc: 11] [Obrażenia od płonącego wzroku: 15]