Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2008, 21:02   #128
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ruszyli w stronę przewróconych pojazdów. Już mieli je minąć, gdy usłyszeli, że ktoś buszuje we wnętrzu powozu.

"Francois się wścieknie" - pomyślał Eryk. Nie bardzo wierząc w prawdziwość tej myśli.

Osobnik zainteresowany wnętrzem powozu widocznie nie słyszał kroków zagłuszonych przez szum deszczu. I był szalenie zaskoczony, gdy silna dłoń Marianne chwyciła go za kołnierz i bez najmniejszego wysiłku wyciągnęła go z powozu. Z zaskoczenia aż oczy wyszły mu na wierzch... Chociaż pewnie do tego wytrzeszczu przyczyniła się siła, z jaką trzymała go Marianne, zdecydowanie utrudniając oddychanie.

- Piękna robota - Eryk uśmiechnął się do Marianne. - Dostaniesz premię...

Wyraz twarzy Marianne sugerował, że dziewczyna nie ma pojęcia, czy Eryk mówi poważnie, czy też z nie. I że wolałaby nie być obiektem niczyich żartów.

- Jeśli trochę zwolnisz serdeczny uścisk, to z pewnością ten praworządny obywatel powie nam, co szuka w cudzym powozie. I co w ogóle robi na ulicy w chwili, gdy każdy rozsądny człowiek chowa się pod dachem. A jeśli wykona jakiś nierozsądny ruch, to go po prostu uduś. Wsadzimy mu potem głowę w kałużę i nikt się nawet nie zdziwi, że biedak się poślizgnął i utopił...

Marianne nie posłuchała. Przynajmniej nie od razu. Nie puszczając chwytu obszukała trzymanego. Wyłuskała mu zza pasa solidny nóż i drugi, znacznie mniejszy, z rękawa... Dopiero potem pozwoliła powietrzu dotrzeć do płuc mężczyzny.

Ten wciągnął głęboko oddech.

- Niech ona mnie puści, to wszystko powiem - wyrzęził.

Propozycja była co najmniej zabawna, co widać odzwierciedliło się w twarzy Eryka, gdyż mężczyzna najwyraźniej zmienił zdanie.

- Wynajął mnie taki jeden, nie znam jego nazwiska, żebym śledził pewnego gościa, Danstana... A on wsiadł na konia i pojechał...

- Na zgniły tyłek Nurgala - zawołała nagle Marianne. - Czy on się nigdy nie odczepi?

Eryk obrócił się. Widok nie był zabawny. W ich stronę kroczył, nie zważając na obrażenia i lejący deszcz, znany im wcześniej nieboszczyk za skręconym karkiem.

- Polubił cię - powiedział Eryk, na co Marianne odpłaciła mu pełnym niechęci spojrzeniem.

Eryk sięgnął po miecz. Oręż zdecydowanie lepszy niż rapier, którym najwyżej mógłby robić dziurki w uparcie dążącym naprzód trupie. Uderzył mierząc w prawe kolano, które pękło z trzaskiem.
To nawet nie była walka. I lepiej by się sprawił zwykły rzeźnik. Bezmyślne zwłoki, które upatrzyły sobie za cel Marianne, nie robiły żadnych uników. I usiłowały pełznąć do przodu nawet wtedy, gdy kolejny cios rozwalił mu kręgosłup.
Unieszkodliwienie truposza trwało dość długo... A trzymany przez Marianne niemal zemdlał... Mimo tego uparcie twierdził, że nie wie, kto go wynajął. Widocznie mniej się bał śmierci w ramionach dziewczyny niż gniewu swego pracodawcy.

- Twój wybór - powiedział Eryk wyciągając sztylet. - Nigdy nie bawiło mnie szlachtowanie bezbronnych, ale na wojnie, jak to na wojnie...

Błysk przerażenia pojawił się w oczach mężczyzny. I zgasł.

- Przynajmniej ten nigdzie nie polezie - powiedziała Marianne, zrywając z 'żebraka' kaftan i drąc go na pasy. Przywiązany do wozu nie miał szans na ruszenie ich śladem.

- Dokąd teraz? - spytała Marianne.

- Przydałby się krawiec - powiedział Eryk, mierząc wzrokiem przemoczoną sylwetkę Marianne - może znajdziemy jakiś sklep szukając naszej zguby... A proponuję ruszyć tam - wskazał ręką kierunek na prawo od Rue de Bains..

Jeśli dobrze pamiętał, to w tej okolicy było kilka sklepów. Miał poza tym nadzieję, że jakiś cud wskaże im drogę. Albo obudzi się bransoleta, która najwyraźniej wzięła sobie wolne.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-10-2008 o 09:12.
Kerm jest offline