Popłoch, to właśnie poczuła, gdy Axel powiedział, że nie może jej zostawić. Zagłębiła się w inne słowa, tamte odsuwając, próbując nie analizować ich znaczenia, ani wymowy tego jak na nią teraz patrzył, nagle poważny.
- Ale potrzebujesz wejść fizycznie do ich komputera?
- Tak wieczorem spotykamy się z Lichtenschweigerem, pamiętasz? Powinien wiedzieć gdzie mogą być i jak się do nich dostać.
- Brzmi niebezpiecznie – prawie tak jak to, co powiedział, bo przecież wiadomo, że uczucia zrodzone w panice, którą czuje człowiek bez ojczyzny, oparcia i złudzeń, mogą prysnąć jak bańka mydlana, gdy tylko jakimś cudem sytuacja się ustabilizuje i nie będzie już zagrożenia pchającego do nierozważnych deklaracji, splatających w supły losy obcych ludzi.
Tanja nie wie jak to jest, kiedy rodzi się uczucie, ale wyobraża sobie je jak roślinę, która potrzebuje czasu, by się zakorzenić i rozrastać, nie wolno wypatrywać owoców na młodym pędzie, on nie może ich urodzić, więc gdyby teraz mogła, poprosiłaby Axela, żeby nie lubił jej zanadto. Tak jest dużo bezpieczniej.
- Ale masz oczywiście rację. Dzień czy dwa mnie nie zbawią, a dodatkowe informacje mogą nas ocalić.
Rzeczy dzieją się na przekór ludziom, dużo częściej niż w zgodzie z nimi i Tanja niekonsekwentna w budowaniu tamy, swego wewnętrznego Mauer, znowu czuła się jakoś głupio szczęśliwa tylko powodu wzajemnej bliskości. Nagle, gdy kolejna sala okazała się pusta przytuliła się do Axela
- Jakbym była naga – uśmiechnęła się – tak się czuję przy Tobie. |