Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2008, 15:36   #68
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Kościół, miejsce boże. Ten monstrualny w pierwszych chwilach wysiłek, aby pójść tutaj i... zobaczyć jego? Krzyż, drzewo krzyża i ludzkie truchło na nim. Czy prócz Boga jeszcze człowiek jest tutaj Panem?

-Ambustielu...

Czyjś głos zawołał, pobrzmiał w uszach tak jak nie powinien, tak jak imię w niebie. Szczepił się w jaźni i nie puszczał. To takie nieczyste i ... brudne?
Mężczyzna, kobieta? Mężczyzna wyglądający na kobietę. To takie nieczyste, wbrew temu co kazał Jehowa. Lecz w ostateczności człowiek.
Morf, Morf, Morf, gdzie on jest? Wzrok błądzi, uszy nasłuchują pomiaukiwania... Stać pośrodku miejsca siły, stać ledwo utrzymując się na nogach. Mimo to szukać, rozglądać się.
Morf leży na kolanach tego człeka. Leży i mruczy. On jest, Ty jesteś. Czy tutaj jest Bóg?

-Siadaj Ambustielu....

Melodyjny głos wprost sprawił że nogi ugięły się, ugięły się. Siedziałeś na kościelnej ławie obok niego i Morfa. On unikał wzrokiem ołtarza, jakby z obrzydzenia i niemocy. Jakby z rozpaczy i ostatku nadziei. Oblizał wargę.

-Wiedziałem, każdy z nas prędzej czy później trafia przed Jego oblicze. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy to jednak zebrałeś się w sobie. Mało kto ma tyle odwagi by zaraz po upadku przyjść tutaj.

Cóż znaczyły te słowa? Morf leżał, tymczasem oblicze zbliżyło się do Ciebie. Pocałunek u ucho i język wędrujący po skroniach. Potem tylko ślina na twarzy.

-Azazael nie miał za dużo czasu. Ale dobrze że Was znalazłem. Trzeba Ci coś wyjaśnić.

Asmodesz, jeden z pomniejszych archaniołów, ten który brał kobiety ludzkie lecz dla samego posiadania.
Ołtarz górował nad Tobą. Nie patrzeć na niego, to było wyjście? Odwrócić się, odejść, uciec? Lecz kiedy wszystko było takie słabe, a ogrom przytłaczał samą istotę bytu. Słowa które zapadły. Inni ludzie, otoczenie? Jakby nie ważne, jakby nie do obserwacji. Głowa odmawiała obserwowania. Liczył się Morf, ołtarz i Asmodeusz.

-Możemy pójść w jakieś przyjemniejsze miejsce gdzie nikt nie będzie nas podsłuchiwał. Nigdy nie lubiłam tłumów.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline