Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2008, 15:50   #38
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
- Jedź do domu Ricardo – pogłaskała starszego brata po szorstkim policzku – Możesz wziąć w pracy wolne?
Kiwnął głową, nie zaprotestował, że wydaje mu polecenia, stał tam przecież przy tej szybie i choć nic nie wiedział o zdolnościach siostry, miał świadomość czterogodzinnej modlitwy, którą płacząc zmawiała i wydawało mu się, że doświadczył właśnie cudu, momentu, gdy Bóg postanawia ingerować, pod wpływem prośby śmiertelnika. Wierzył, że stojąc za tą szybą Carmen wspólnie z lekarzami uratowała Emilia.
- Zostanę póki wszystko się nie ustabilizuje. Odbierz Thomasa. – uścisnęła dłoń brata, w zastępstwie czulszego gestu, którego Carmen nie chciała wykonać, bo na razie musi być spokojna i tego zamierzała się trzymać.

Szła w kierunku recepcji, gdy ten człowiek zaczął krzyczeć. Poczuła to namacalnym zimnem. Igłami lodu niczym u Jana Christiana Andersena. Na raka się umiera, nie mam wyrzutów sumienia. I była to prawda. Gdyby umiała zdobyć się teraz na ten wysiłek, przeszukania rzeczywistości, pomogłaby, bo rozumiała ból - właśnie przeżyła tysiąc śmierci Emilia. Rozumiała aż za dobrze. Ale te cztery godziny nie zostawiły w niej współczucia, więc jej spojrzenie było zimne jak lód właśnie i fakt, że nie miała siły pozostawił ją obojętną. Zrozpaczony mężczyzna to nawet nie przeszkoda, tylko szpitalne tło. Bez znaczenia.
Wiedziała też, że jej wyczerpanie przeminie, a wspomnienia nieistniejących śmierci zostaną i po raz pierwszy poczuła, że dar musi ją zniszczyć, bo nie da się bez końca segregować wspomnień,
bo każde wydarzenie było
i każde jest tak samo prawdziwą przeszłością.
- Lub tak samo fałszywą – powiedziała to na głos.

Niestety to była niekończąca się noc i wydarzenia się nawarstwiały, zdesperowany wariat zdołał unieruchomić przesławnego Jaime'a Bayly. Dwóch pielęgniarzy zamarło w pół kroku nie wiedząc, co robić, a mężczyzna wykrzykiwał swoje pogróżki.
Carmen zaczęła mówić nim zdążyła pomyśleć.
- Może zamiast go dusić, zapytasz, jaką ma grupę krwi? – była zupełnie spokojna, mówiła wyraźnie niczym na zajęciach z dykcji i zresztą tak się trochę czuła, jak w teatrze, na scenie, tylko kiepsko grała, bo powinna przecież łkać, drżąca o życie przystojnego bohatera i ze smutkiem w oczach tłumaczyć napastnikowi swoje nieszczęście, licząc na empatyczną wspólnotę rodzin pokrzywdzonych biedaków.
– Albo poprosisz, by zaapelował o krew w telewizji czy radiu. Ratuj żonę zamiast histeryzować. Skoro ma tylko Ciebie to weź się w garść! – Przy ostatnim zdaniu podniosła głos, tak niewiele brakowało, by do tego nazwała go dupkiem.
Właśnie odkryłam, że nie mam serca.


A jednak puścił Jaime’a. Taraz otumaniały od nieszczęścia mężczyzna nawet nie wyrywał się pielęgniarzom. Pomyślała, że za środki uspokajające, które mu zaraz zaaplikują będzie musiał słono zapłacić.

***

- Bez pamięci nie ma moralności nie uważa Pan –zwróciła się nagle do Bayle’a – Pan lubi żartować z poważnych spraw w swoim programie. Żartował Pan już z raka? Chyba byłoby trudniej niż z homofobii, homofilii i takich tam, prawda? – to nawet nie była zaczepka, stwierdzenie, które właśnie przyszło jej do głowy i zostało wypowiedziane całkowicie beznamiętnym tonem.

- To mój numer telefonu - podała mu kiepskiej jakości wizytówkę – dwukrotnie mi Pan pomógł tej nocy. Więc gdyby Pan czegoś potrzebował. Nie jestem bogata i nie mam wpływów, ale mogę być przydatna.
- Nie myślę o seksie. To znaczy, mam nadzieję, że Pan to zrozumiał, ale lepiej czasem powtórzyć dwa razy. Dziękuję –wyciągnęła do mężczyzny doń.
 
Hellian jest offline