Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 09:21   #103
Van der Vill
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Sygryd, Matthieu i Alexandra

Dziadek przełknął ślinę i cofnął się, słysząc pytania Sygryda. Dopiero, gdy młody szepnął mu coś na ucho, uniósł ręce w górę i zaczął mówić.

- Owszem, szlachetny rycerzu. Przybywam ze Świątyni, gdzie pełnię funkcję kapłańską, a to, co pokazujesz, to jawny dowód na to, że przeżyliście właśnie atak mutantów. Za parę chwil pojawią się tu ludzie, którzy zabiorą te padliny sprzed oczu maluczkich. - niemal niezauważalnie wymienił się wzrokiem z gburem, oglądającym właśnie zwłoki mutanta. - Szczerze doceniam wasze poświęcenie. Nie tracąc czasu, zaprowadzę was do mojego przełożonego. Tak się składa, że mistrz Neumann gości właśnie w mieście.

Jego głos ani na chwilę się nie zmienił, ale wspomnienie o słynnym inkwizytorze pasowało do wypowiedzi ni przypiął, ni przyłatał. Milczący oprych zmrużył oczy, wlepiając je w starszego mężczyznę. Tamten starał się go ignorować, mówiąc dalej.

- Zanim wyruszymy, opatrzę tylko z Klausem wasze rany. Widzę, że niektórzy z was ucierpieli podczas starcia...

Podstarzały kapłan rozpiął poły płaszcza. Ku waszej uldze, na jego szyi dyndał medalion ze znakiem Młotodzierżcy. Razem z młodym (zapewne Klausem) zaczął zajmować się rannymi. Wasza Żywotność odnawia się o dwa punkty.
Wciąż milczący gburowaty mężczyzna oglądał wszystkie zwłoki, a w szczególności przeszukał gościa, podającego się za inkwizytora.

Kiedy kapłan zmieniał opatrunek na płytkiej ranie Alexandry, spojrzał się jej w oczy. Przez dobre dziesięć sekund łowczyni miała okazję oglądać przekrwawione, wielkie, błękitne oczy tego człowieka - wyrażały one przerażenie i nacisk. Widocznie czegoś się domagał, ale nie mógł powiedzieć tego głośno. Zmarszczył brwi i spojrzał się w stronę swojego towarzysza, który przeszukiwał zwłoki, a potem znów na Alexandrę.

Abri, Mordimer i Valgeir

Złodzieje umknęli, zostawiając was samych. Przez parę pierwszych minut wyglądało na to, że będzie już spokojnie. Niestety, ułudy trzymają się ludzi zwykle zbyt mocno. Ogromny kapitan Valgeir, teoretycznie poruszając się całkiem zdrowo, nagle zrobił się strasznie blady. Dosłownie na oczach Mordimera i Abri, stojących tuż obok, jego oczy wywróciły się na drugą stronę, złapał się za gardło i - wierzgając szaleńczo - padł na ziemię w drgawkach. Nie wiadomo, czy którekolwiek z was przytrzyma chociaż na chwilę wielkie cielsko Artura.

Bugg

Siedząc na tyłku i pilnując ksiąg, które pilnować przecież mieliście, spojrzałeś na okiennice. O, jedna z nich jest otwarta. Zza okna wystaje tylko ręka. Już z drugiego końca sali widać, że się nie porusza, a spod niej po ścianie spływa strużka krwi. Psy na zewnątrz zawodzą, wyją i szczekają - ogólnie rzecz biorąc, hałasują w niebogłosy. Pewnie dlatego, że mokro na zewnątrz.
 
Van der Vill jest offline