Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 19:58   #11
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Pustułka Gawrota minęła, spojrzeniem jednym go nie zaszczyciwszy nawet. Wszystkie biblijne nierządnice - i Dalila, i Salome - stanęły diabłu nieszczęsnemu przed oczyma na widok tej twarzy hożej i gładkiej, o rysach może i zbyt ostrych, ale wszak pięknych doskonale, ustach pełnych i czerwonych, jakby do całowania stworzonych. Mignęły jeszcze tylko czartowi włosy jasne i bujne, istna rwąca rzeka złota, gdy przed drzwiami kaptur błękitny na ramiona zsunęła.

W karczmie już broszę pod szyją rozpięła, piersi bujne, ledwie przysłonięte koszulą z lnu cieniutkiego, kubraczkiem haftowanym ściśnięte i wąską kibić ukazując. Szła krokiem lekkim a wdzięcznym, spódnicami czerwonymi jak pole maków szeleszcząc, w obłoku piżma i ciężkich woni perfum. Szła z głową dumnie uniesioną, z uśmiechem tajemniczym coraz mocniej twarz rozświetlającym, mimowolnie kroki do dzikiej muzyki układając.

Naprzeciwko Widuchowskiego, dobrodzieja swego zasiadłszy, wdzięcznym skinieniem za zaproszenie do biesiady podziękowała i udko kuropatwy ująwszy, nadgryzła je drobnymi ząbkami. Planu wysłuchawszy, zaśmiała się krótko, oczy jej rozbłysły chytrze, gdy o kufrach usłyszała.
- Widzę, waści, żem się nie omyliła co do ciebie, żeś szlachcic porządny, i o potrzebach niewiasty nieszczęsnej, co sama na tym świecie została, pamiętasz...
Widuchowski rzec coś chciał, ale Pustułce śpieszno do skrzyń było i do słowa dojść mu nie dała:
- Wynagrodzę to waszeci po stokroć. Najpierw jednakże przyodziewek zmienię, żonie tak zacnego szlachcica bardziej przystający - co rzekłszy, zaśmiała się srebrzyście, dłoń diabła musnęła pieszczotliwie i przed karczmę wyszła.

- Hej, ty tam! - zakrzyknęła władczo do Gawrota, wąskie dłonie wsparłszy na biodrach. - Kufry wnieś do izby, przebrać się muszę!
Na odpowiedź nie czekając, do dusznej izby wróciła. Wwiercała się dzika muzyka w myśli diablicy, ku swawolom i figlom zachęcając, gorąc pod sercem się rodził i całe ciało oblewał.
W pląsy bym poszła. Co tam zajazd, dworek jakowyś... - pomyślała. - Toć w ziemię fundamenta wkopane głęboko, nie ucieknie on.

Na prośbę Widuchowskiego sięgnęła ochotnie ku wiązaniu kaftanika, ale węzeł pierwszy rozplótszy, dłonie na ławę położyła.
- Nie godzi się tak, mości Widuchowski - rzekła, oczy kpiąco mrużąc - na weselisku własnym nie zatańczyć. Pecha to przynosi, nawet diabłom.

Muzyka zapulsowała jak bicie serca. Pustułka wskoczyła zręcznie na ławę, kopnięciem trzewiczka pełne półmiski usuwając, ręce w górę uniosła, zakołysała biodrami. Ktoś w karczmie zagwizdał, ktoś zaczął klaskać, posypały się uwagi sprośne, do większego bezwstydu judzące. Pustułka zawirowała w tańcu, uniosły się czerwone spódnice, śmigały pod nimi raz po raz hoże uda, trzeszczała ława pod trzewikami diablicy. Diabeł jakowyś ku udom diablicy sięgnął, diablica zasyczała jak żmija, i pląsów nie przerywając, w twarz go kopnęła.
- Szybciej!
Pustułka w drugą stronę się obkręciła, trzasnęły wiązania kaftana, pazurem przecięte.
- Szybciej!
Na Gawrota, któren właśnie skrzynię ciężką obok Widuchowskiego na polepie składał, poleciały strzępy rozdartej przyodziewy, perfumami pachnące, spod których przebijała się przemożna woń chuci.

Pustułka z włosów wyciągnęła dwa grzebienie, loki opadły na krągłe, gładkie ramiona i piersi bujne, lecz dumnie sterczące, o bladoróżowych jak kwiecie czereśni, małych sutkach. Zadowolona z efektu, z ślepi diabelskich łakomie w nią wpatrzonych zaśmiała się radośnie, z ławy zeskoczyła i zajrzała figlarnie w różnobarwne oczy Widuchowskiego.


- Ot, i zepsowała się przyodziewa... tedy dobrze, że waści o nową zadbał. Zatem zatańczyłam na własnym weselisku. I przyobiecuję waści jako małżonka szanować... - w głosie wibrował jej śmiech z trudem wstrzymywany i obietnice tysięcznych rozkoszy - Jeden jednakże problem tu widzę. Żeś rodziców mych nie prosił, nic to, wszak my czorty, i po czortowsku rzecz szybko sprawimy, korowodów zbytnich nie robiąc. Żeś mi pierścionka na palec nie włożył wedle obyczaju, i to ścierpię - w drwiącym głosie diablicy zadźwięczała fałszywa nuta. - Ale niechaj mnie wszyscy święci wydupczą, jeśli bez nocy poślubnej żonką się nazwać pozwolę.

Po czym oparła się o ławę i leniwie po piersi dłonią się gładząc, sarknęła na diabła grubego, który się z węgrzynem w ręku do kompaniji dosiąść próbował:
- A pod chwosta się całuj z tym swoim cienkuszem, waszeci. My tu z mości Widuchowskim zaślubiny odprawiamy - i oczy przymrużywszy, głosem, co się znowu stał słodki jako miód i tak samo lepkim, ciągnęła:
- Zważ, mości Widuchowski, że ja to z dobroci serca i z troski o cię proponuję. Wszak jest mądrość ludowa, tak pradawna, że aż w rymy ujęta:

Często niewinne żony małżonkowie winią,
Iże im rogi na głowie jak satyrom czynią,
Lecz każdy niech swej spyta; wiem, tak mu odpowie:
"Niech będzie róg, gdzie trzeba,
nie będzie na głowie!"

Tedy widzicie, mości Widuchowski, dobrodzieju mój i mężu, jaka ze mnie żonka miła? Jak dbam o waszeci? Toć gdyby te rogi diabelskie jeszcze urosły, powałę byś nimi rysował!

Co rzekłszy, zaśmiała się Pustułka bezwstydnie i swobodnie i jeszcze snadniej kuszącą pozę przybrała, pasmo włosów długich na palec nawijając.

- A ty co ślepia wytrzeszczasz? Babyś nie widział? - parsknęła do Gawrota.
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 13-01-2009 o 12:48.
Asenat jest offline