Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 20:14   #16
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Był w kiepskim humorze. Nie śmiał się nawet wtedy, gdy hurma ludzi za jego plecami rżała ze śmiechu na widok posiniaczonych ud rudej dziewczyny. To było śmieszne? Cały ten upadek, późniejsze zamieszanie i zrobienie z młynarczyka idioty? Pewnie możnaby tak uważać, tylko że jemu śmiać się nie chciało. Był zmęczony. Po prostu zmęczony i obolały. Zgłosił się na ta wyprawę, bo musiał wreszcie odejść. Tak trzeba było zrobić czy chciał, czy nie chciał. Oprócz tego tyłek go bolał i sądził, że po serdecznym laniu ojca będzie miał sine pasy na tylnej części ciała jeszcze szmat czasu.

Ale kim była ta ruda? Pamiętał, że kiedyś była jakaś brzydula w wiosce o rudych włosach, ale ta dziewczyna na ową okropność stanowczo nie wyglądała. Zresztą nieważne, i tak nie lubił rudych włosów, ale jeżeli by kiedykolwiek by polubił, to właśnie ta panienka byłaby kimś, kogo chciałby mieć przy sobie. Zresztą, jak właśnie dowiadywał się, będzie jakiś czas miał, bo także chciała się udać na wyprawę. Kolejna dziewczyna! Świat stanął na głowie, czy co? Ponadto jeszcze bardka, która patrzyła na niego wzrokiem wściekłej wilczycy. Znaczy, nigdy nie widział wściekłej wilczycy, ale tak sobie właśnie wyobrażał jej spojrzenie. Ewentualnie mógłby to być wzrok bazyliszka, o którym słyszał w jednej z opowieści.

Przypuszczał, że nie będzie zbyt wielu chętnych na wyprawę, ale zebrała się cała gromadka. Paladynka o ładnej twarzy i z mięśniami krzepkiego kowala. Ciekawe połączenie. Pewnie, jak by jego chwycił w garście to nie wyszedłby cało z takiego chwytu. Ale paladynów dobrze mieć przy sobie. Tak samo, jak dobrych kapłanów. Wprawdzie Lilla zapowiadała się na sensatkę, ale taka to przypadłość była cechą chyba wszystkich osobników jej profesji. Oraz uznawanie, że pojadło się wszystkie rozumy w świecie. Ogólnie wolał chłopa za mieczem, a babę za róźdźką, ale w przypadku tak solidnie zbudowanej niewiasty, jak Lilla mógł uczynić wyjątek w swoich dość skrystalizowanych poglądach. Za to kapłan Sune wydawał się trochę frywolnym chłopaczkiem, który na dziewki patrzał jak na owieczki, które chętnie poprowadziłby do swojej patronki drogą wiodącą przez własne łóżko. Cóż, nic mu do tego, a kapłana zawsze warto mieć w drużynie, co potwierdzali wszyscy podróżnicy, z którymi rozmawiał. Silia to czarodziejka, jeżeli nie bajerowała z tą magią, co było całkiem możliwe. Jednak, jeżeli mówiła prawdę, mogła być także użyteczna dla drużyny i w przeciwieństwie do wielu z tej wioski, Elev nie miał jakichś obiekcji w stosunku do niej. Kiedyś pewnie by protestował, ale potem sam się odsunął od wioski i wszelkie wewnętrzne konflikty obchodziły go znacznie mniej niżeli dawnymi czasy. Dodajmy jeszcze tropiciela i wychodziła całkiem niezła gromadka. Dziewcząt w niej była przewaga. Całkiem dobrze.

Nie za bardzo rozumiał narzekanie półelficy. Wydawałoby się, że zwracano się do niej bardzo grzecznie, ponadto i sir Bawidamek de Singwa zarzucił ją komplementami zaś kapłan wręcz zaliczył ją do „kwiatu dziewcząt naszej wsi”. Kto jak kto, ale słudzy Sune powinni się znać na urodzie, więc to chyba świadczyło o tym, ze nie była Silia takim brzydalem, jak jej się zdawało. Chyba większego pecha miała Nali, która do swojego narzeczonego pasowała jak pięść do nosa. A jeszcze ojciec obsztorcował ją, jak głupią smarkulę. Ech, kiedy się nieco uspokoiło, podszedł po cichu do owego ojczulka:
- Mości gospodarzy.
- A co tam, Elev, chcesz
– rzucił jej rodziciel tonem zniechęcającym do dalszej dyskusji.
- Ano, zawsze was szanowałem, gospodarzu i nie chcę waszego pecha.
- A co ty gadasz tam, chłopcze.
- A nie jestże to święto Zielonych Traw? Czyż zabronione też nie są wszelkie waśnie, spory i przytyki? Kapłanka Hilda czyż nie wymierza kar za łamanie świętych zakazów? Wy natomiast obsztorcowaliście córkę przed ludźmi w bardzo nieprzyjemny sposób. Wiecie, jak to jest, gdyby się wszyscy kłócili, to by się jakoś przemknęło wam, jednakże skoro nic takiego nie wydarzyło się, co wam będę opowiadał. Sami wiecie, że ktoś o was Hildzie na gada i będzie kłopot. Nie ja bynajmniej, ale sami wiecie, jak to plotkarscy bywają ludzie.
- Wciurności
... – chłop zamierzał najpierw wybuchnąć, potem się zastanawiał, czy jednak Elev nie ma przejawił właśnie szczypty zdrowego rozsądku. – A co ci do tego? – Zapytał wreszcie.
- Ano, jak mówiłem, nic, ale życzę wam dobrze i radzę, dogadajcie się z córką, pokażcie, żeście kochający rodziciel i wtedy nawet jak ktoś powie kapłance Chauntei, to będzie widać, że ino żartowaliście i te wszystkie wasze słowa to nie ze złości, ino troskliwości rodzicielskiej.
- Myślisz, chłopcze
? – Zafrasował się nieco.
- Ano rozum sami macie. Nie mnie, szpicakowi wam doradzać w takich sprawach, ale z życzliwości ino mówię, a teraz wybaczcie, wianki, chcę zobaczyć, jak dziewuchy rzucają – odszedł zostawiając zafrasowanego rodziciela. Cóż, może bardka patrzyła na niego koso, ale zła jej nie życzył. Była piękną dziewczyną i choć on odchodził, ona zaś zostawała, chciał przynajmniej tyle dla niej uczynić.

Wyszedł z karczmy. Wianki, wianki, wianki. Panny wrzucały śpiewając pradawna pieśń
Panna I
Siostry, ogień napalono
I placu nam postąpiono...
Panna II - Silia, która także zdecydowała się przyłączyć do zabawy
To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję barzo rada...
Panna III
Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło...
Panna IV - Elisabetha
Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała...
Panna V
Zwierzęć sie, gromado moja,
Nie mam przed Szymkiem pokoja...
Panna VI
Gorące dni nastawają,
Suche role sie padają...
Panna VII
Prózno cię patrzam w tym kole:
Twoja, miły, rozkosz pole...
Panna VIII
Pracowite woły moje,
Przy tym lesie chłodne zdroje...
Panna I (od nowa szła od niej kolejka pieśni, bo tylko osiem panien rzuciło wianki do wody)
Ja płaczę, a żal zakryty
Mnoży we mnie płacz obfity...
Panna II - Silia
Owa u ciebie, mój miły,
Me prośby ważne nie były...
Panna III
Skrzypku, by w tej pięknej rocie
Usłyszeć co o Dorocie...
Panna IV - Elisabetha
Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła...


Stał przez chwilę wraz z widzami patrząc, jak kawalerowie szaleją z kijami wyciągając pływające kwiaty. Coś podszeptywało mu, by spróbował także, ale Elev nigdy nie potrafił ot tak luźno i zalotnie flirtować z kobietami. Często peszyły go i choć się starał, wolał unikać takich rozmów. Dlatego właśnie rad był, że krewniacy wyzwolili go od ponętnej bardki. Może to dziwne, ale bał się chyba, że się wygłupi właśnie tam, gdzie będzie się starał być najbardziej elokwentny. Pod pewnymi względami był więc żałośniejszy od owego młynarczyka. Cóż, umiał mówić, ale zawsze miał problemy z uzewnętrznianiem uczuć. Gdyby lubił piwo, jak wielu jego rówieśników, pewnie miałby ochotę się totalnie schlać, ale, choć czasem łyknął sobie kufelek, nie należał do wielkich amatorów chmielu. Machnął ręką i poszedł do konia, rozsiodłać i wyczyścić. Potem zaś chyba spać, ano, gdzieś się położy na jakiej ławie w karczmie lub sianie i spróbuje przespać, bowiem poprzednie dni spędzone w siodle dały mu się nieco we znaki.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 21-10-2008 o 22:31.
Kelly jest offline