Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2008, 20:25   #11
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Aldym prawie ją wystraszył skradając się tak od tyłu. Na jego widok naburmuszyła się jeszcze bardziej i zaczerwieniła, bo pomyślała, że przejrzał jej bezbożną gierkę służącą do wywołania bijatyki w ten święty dzień i zaraz będzie ją pouczał. Był taki wystrojony, że tym również zasłużył na dołączenie do zacnego grona wkurzającego dzisiaj Elizabethę. Przypomniał kowalównie o jej własnej niebogatej sukience, o której matka, z pewnością złośliwie, mówiła, że pasuje do czerwieni włosów. A najgorsze było to rozkoszne uczucie zadowolenia, że z nią rozmawia, choć niejedna panna odwróciła już wzrok od zajętego sir Leonarda i niejedna swój wzrok na Aldymie zatrzymała. A tego o sobie Elizabetha była najpewniejsza. Nie jest taka jak wszystkie i nie będzie do nikogo wzdychać, ma tysiąc lepszych rzeczy do roboty, nawet zabijanie goblinów jest ciekawsze, a już na pewno efekt tego rzutu Solka, niezdary jednego, czemu w Jensa, co on Ci zawinił, wielki i głupi, wycelować porządnie nie potrafi, obyście z Hanną mieli tuzin dzieci i wszystkie wiecznie głodne.

Aldym jak gdyby nic zaczął zwyczajną rozmowę. A Elizabetha próbowała zapanować nad butną miną. W zamian uśmiechała się dumnie, niech wszystkie myślą, że on mi tu komplementy prawi, jak mnie uwielbia i że jestem piękna.
-Słyszał kto, żeby chłopak tak pachniał?- Wiedziała, że Garncarz, choć kapłan Sune, wymoczkiem nie jest, ale mimo wszystko chciała mu dokuczyć, za ten kpiący w jej mniemaniu uśmiech i piękny strój.
Wianek, dobre sobie, nie rzucałaby ich za nic, chyba żeby miała pewność, że minimum pół tuzina chłopaków skoczy za nim do wody i ze dwóch się utopi lub chociaż przeziębi, a taki cud się nie zdarzy, więc ma te wianki w nosie, woli karczemną awanturę.
- Ba, mogę się założyć, że przynajmniej jeden skoczy.
- Znaczy Ty? – Ogarnęło ją bezbrzeżne zdumienie i cała zastygła w niedowierzaniu.
Czekała na odpowiedź, która miała szanse zmienić jej światopogląd równie nieoczekiwanie, co skutecznie. Gotowa w każdej chwili wszystko wyśmiać, gdyby coś wskazało na to, że z niej pokpiwa. I trzeba przyznać, obśmiać również w innym wypadku. Ale do sprawy wtrąciły się siły wyższe. Przynajmniej od Elizabethy, która była raczej mała.

Elizabetha pociągnięta z całych sił przez delikatną Neli wylądowała na podłodze. Zabolała pupa od twardego upadku, ale nie tak jak duma, najzwinniejszej dziewczyny w okolicy, leżącej nagle na podłodze gospody u stóp Aldyma, który być może chciał do zimnej rzeki skakać, teraz mu na pewno przeszło, nie ma cudów, patrzyła na nagie uda Neli w osłupieniu, nie zauważywszy, że i jej sukienka pokazuje posiniaczone od pogoni za kotem łydki, bo upadki z drzew bolą bardziej niż taka publiczna wywrotka, choć w tej chwili trudno w to uwierzyć.

Przyjęła ofiarowaną rękę. Rumieniec Neli powstrzymał ją od niepotrzebnych słów. Niektórych.
- Ja też idę - wykrzyknęła do fircyka przez pół sali – mogę chodzić gdzie chcę, więc pójdę i tak, czy mnie weźmiecie czy nie. Uczciwie ostrzegam.
Za jej plecami w śmiechu pacyfikowano Jorika.
- Jak się zgodzicie to przynajmniej będę was słuchała –skłamała chcąc zwiększyć swoje szanse.
 
Hellian jest offline  
Stary 21-10-2008, 11:16   #12
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Elizabetha uśmiechała się dumnie...A Aldym zaczął się w nią gapić jak sroka w gnat. Bowiem z uśmiechem rozświetlającym twarz, była jak Sune. Uśmiech był rzadkim rarytasem u tej, zwykle pochmurnej, dziewczyny.
-Słyszał kto, żeby chłopak tak pachniał?- cięte słowa, ale prawdziwe. Jednak Aldym odebrał je, nie tak ja chciałaby Elisabetha, mówiąc.- Tak, zazwyczaj pachną potem, albo gnojówką. Zaściankowość ot, co. Ale nowinki ze świata dotrą pod strzechy.
- Ba, mogę się założyć, że przynajmniej jeden skoczy. – dodał po chwili szybko zmieniając temat na interesujący go.
- Znaczy Ty?
- Oczywiście że...- zaczął kapłan. Ale sytuacja potoczyła się niezgodnie z zamysłem Aldyma...

~O Sune...łaskawa~ Pomyślał odruchowo kapłan patrząc na nie jedną, a dwie pary kuszących nóżek, zgrabnych łydek...i te wszystkie widoki jakich nie zdołały skryć spódnice w tej krępującej sytuacji. Tak, ten widok zamurował kapłana, że...zamiast zachować się jak światowiec, nie zrobił nic. Jedna para należała do Elizabethy, a druga do Neli...Biednej Neli, ale jeszcze biedniejszy był jej przyszły oblubieniec. Owszem syn młynarza, był tak brzydki, że go o bycie goblinim podmieńcem posądzano w dzieciństwie, ale ponoć kochał Neli gorąco. Czy on winny temu, że kocha?...Czy za to powinien być karany kosym spojrzeniem? A ta dziewczyna wybrała najgorszy sposób, by się go pozbyć. Zaciągała w siano każdego chłopa jaki jej się trafił...Nie czcząc w ten sposób bynajmniej Sune, a Beshabę. Bowiem w jej igraszkach nie było flirtu, ni miłości, a gniew i nienawiść. Znalazłaby sobie chłopa do miłości do ożenku, jeśli nie w tej, to w innej wsi...Co prawda Hilda węzłem małżeńskim nie zgodziłaby jej związać, z nikim innym poza synem młynarza. Bowiem Hilda była siostrą ojca obecnego młynarza. Ale teraz we wsi był drugi kapłan. I Aldym nie miał by nic przeciwko temu, by połączyć zakochanych ludzi małżeńskim węzłem, nawet wbrew woli ich rodzin.
Tymczasem zaczęły się bójki...Aldym nie bardzo wiedział co się dzieje. Bowiem jego wzrok ciągle wracał do podnoszących się z ziemi dziewcząt, i do tego co ukradkiem udało mu się podejrzeć.
- Ja też idę – wykrzyknęła stojąc już na nogach Elisabetha do fircyka przez pół sali – mogę chodzić gdzie chcę, więc pójdę i tak, czy mnie weźmiecie czy nie. Uczciwie ostrzegam.
- Jak się zgodzicie to przynajmniej będę was słuchała –dodała jeszcze.
A wokoło sir Leonarda, zakręciła się Czarna Sillia, zwana tak za plecami, zarówno za kolor jej włosów, jak i za to czym się parała. Dla wieśniaków wszelka magia nie pochodząca od bogów była czarna. Kolejne biednie dziecko błędnych wyborów...Najpierw nie lubili ją za elfią krew, a teraz kiedy owa elfia krew staje się atutem, nie lubią ją za to czym się para. Nawet Aldym rzadko się do niej odzywał. Acz przyczyna była tego inna. Elfka była po prostu...za inteligentna...Przy niej nawet taki „światowiec” jak Aldym tracił rezon i czuł się prostaczkiem. O czym gadać z kobietą, która wie więcej, zna się na wszystkim lepiej, która wiedzą przerastała kapłanki Sune z świątyni ? Silia go po prostu onieśmielała.
Policzył na palcach...Silia, Elisabetha, Lilla od Kelvarów. Poszukiwacze przygód to mają dobrze...ładne kobiety lepią się do nich jak muchy do miodu. Jeszcze trochę a wszystkie wolne pójdą...I Elisabetha idzie! No nie ! Tak nie może być! Nawet Elev się do niego zgłosił...Ale mimo długich włosów, to był przynajmniej chłop. Pewnie też i Jensa wybiorą, co by sir Leonarda zaprowadził. Tak nie może być!
- Ja też udam się na tą wyprawę. Nie pozwolę kwiat dziewcząt naszej wsi udał się w dzikie strony, bez duchowej opieki!- zakrzyknął gromko kapłan. Zresztą po prawdzie, co to za wyprawa ? Okolice spokojne, a stare ruiny służyły czasem jako miejsce schadzki zakochanym. Tak, ta wyprawa była idealną okazją, na...piknik!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-10-2008 o 12:28.
abishai jest offline  
Stary 21-10-2008, 12:59   #13
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Gdyby Neli nie widziala tego na wlasne oczy pewnie nigdy by nie uwierzyla.

~ Co za idiota?! I ja mam pojsc za takiego?! Nie dzoczekanie wasze!!~

Nawet najmniejszego wrazenia nie zrobil na niej fakt, iz Jorik w obronie jej czci stawal. Zupelnie jakby sama sie obronic nie mogla. Zupelnie tez jakby jej czesc zagrozona byla.
W zdumienie wprawil ja wybuch Elizabethy butnie oznajmiajacej, ze na wyprawe idzie i nikt jej nie powstrzyma przed tym. Natomiast ani troche sie nie zdziwila slyszac slowa Aldyma. Wszak z cala pewnoscia zdazyl sie w niej zakochac i bal sie stracic ja z oczu. To w koncu calkiem naturalne jako, ze Ognista Bethy wszak piekna byla i do jego bogini niezwykle podobna.
Szybko jednak jej mysli powrocily na wlasciwie tory gdy pomyslala sobie co by sie stalo gdyby i ona swe checi tak glosno wyrzekla. Juzci napewno by sie od mlynarczyka nie odpedzila, ktory to chcacy ja zapewne chronic ruszylby z nimi, a tego by nie zniosla.
Tymczasem jednak nalezalo sprawe jego wtracania sie zalatwic. Podeszla przeto wprost ku trzymanemu mezczyznie, ktory widocznie pochwaly oczekiwal.

~ Juz ja ci pochwale dam... Oj dam ci...~


Stanawszy przed nim przez chwile dluzsza w ciszy trwala po czym zamach wziawszy zrobila to na co od dawna juz ochote miala. Z zachwytem patrzac jak prosiakowa glowa sprezyscie odskakuje rzekla.

- Jakim prawem glupcze dlon podnosisz na niego? Znudzila ci sie czy tez nie miales pomyslu coz innego z nia uczynic. Podpowiem ci wiec moj drogi Joriku abys sie dluzej mysleniem nie meczyl. Otoz rzecz jest dosc prosta. Bierzesz mianowicie owa dlon i chwyciwszy w nia to co podobno miedzy nogami ci zwisa, poruszasz... Wierz mi, ze jest to lepszy sposob zagospodarowania twej prawicy, a i wrogow sobie przy tym przysparzac nie bedziesz gdyz kazdy wie, ze z twoja niezwykla krasa innego juz sposobu na te sprwy nie ma. Prawdziwych zas mezczyzn zostaw mnie. Juz ja wiem jak sie z nimi rozprawiac.

Mowiac caly czas usmiechem slodki na ustach miala i z tymze usmiechem do Swena sie zwrocila, ktory to byl jednym z mezow trzymajacych oslupialego w tym momencie mlynarczyka.

- Swenie kochany badzze tak mily i wyprowadz tego czleka aby nam dluzej swym wygladem zabawy nie psul. Ja tymczasem twym bratem sie zajme co to tak niesprawiedliwie potraktowan zostal.

Co mowiac odwrocila sie na piecie smagnawszy przy tym wlosami czerwona twarz jej przyszlego meza i ruszyla ku siedzacemu na beczce Jensowi. Stanawszy przed nim troskliwy przyjela wyraz i ukleknawszy gladzic poczela twarz jego, cieplym i slodkim niczym kubek miodu glosem szepczac.

- Czy nic ci nie jest Jensie, moj drogi? Czy nic ci nie zrobil ten osiol dwunogi? Przyniesc ci czego? Posiedziec przy tobie? Mow prosze co zrobic dla ciebie moge.


W myslach zas planowala juz co zabierze ze soba gdy ruszac z reszta na wyprawe bedzie. Jedno bowiem bylo pewne. Ona tu dluzej nie zostanie.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 21-10-2008, 14:39   #14
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Siejąca popłoch i zamieszanie Neli setnie rozbawiła towarzystwo. I mężczyźni i kobiety, pękali ze śmiechu, zarówno, gdy upadała na ziemię, jak i łajała biednego młynarczyka, którego krocze niosło szybciej niż niedomagający rozum. Czerwony się zrobił jak burak, ale honorem się obniósł i tylko ubranie poprawił, wyswobadzając się z ramion kompanionów.
-Jeszcze pięć dni i rzeczy takich nie będziesz mówiła! A i do obcych chłopów zabronię się zbliżać!
Pogroził palcem i ruszył do wyjścia, w akompaniamencie jeszcze większych śmiechów, gdyż nikt raczej nie uważał jego riposty za zbyt celną. A może śmiali się i z tego, jak dobrana będzie z nich para? Tak czy inaczej, z bójki sprowokowanej przez Elizabethę wyszły nici, bowiem wszyscy teraz godzili się i ściskali, nawet jak przed chwilą byli skłonni się poturbować wzajemnie. A i całą zbieraninę ojciec Neli rozgonił, stając nad litującą się nagle nad Jensem dziewczynę i biorąc się pod boki.
-Tak się zachowuje przyszła żona?! Dorosła kobieta ponoć?! Za mną!
Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą do kuchni. A i to nic nie pomogło, bowiem kto chciał mógł słyszeć jego ruganie.
-Wstyd przynosisz na całą Talgę! Co z ciebie wyrosło! Śliczne lico, a każdy gada o tym jak na sianie cię miał! Wstyd i hańba, taka córa! Żoną będziesz za pięć dni i jak już poproszę kogo trzeba, by cię przypilnował! Bękartów zaraz byś napłodziła, jak matka tej, no, półelfki, tfu! Pasa bym zdjął, ale by ci do ślubu nie zeszło! Co za hańba!
Powtórzył to jeszcze kilka razy, chociaż ciszej. Kręcąc głową i co chwilę się za nią łapiąc, wyszedł, niosąc kolejny dzban z piwem. A i zebrani z izby wychodzić zaczęli, rzucanie wianków miało odbyć się bez większych trudności czy przeszkód i drobne zamieszanie nie mogło tego zmienić.

Sir Leonardo de Singwa zaś w tym samym czasie już ręce zacierał i proste zęby szczerzył, czując, że na jego wezwanie nie dość, że ktoś odpowiedział, to jeszcze są to piękne damy! Co prawda Lillię niemal zignorował, widząc symbol Lathandera dumnie pomiędzy piersiami wiszący i bary duże, prawie jak u mężczyzny i tylko skinąwszy krótkie zdanie zapraszające ją do wyprawy wypowiedział. Podobnie zresztą jak i na deklarację Eleva i rozpromienił się dopiero na widok Silii. Widać było od razu, że widok półelfki nie dziwi go zupełnie a i zupełnie mu nie przeszkadza.
-Ah, moja cudowna damo! Jakże moje oczy radują się, widząc twoje piękno, które będzie mi towarzyszyć na całej wyprawie!
Wypowiedział to głośno na tyle, by kilka osób obróciło się, by popatrzeć do kogo tak gada. A widząc półelfkę skrzywili się, mrucząc coś pod nosem.
-Przecież to mieszaniec! Cóż za kłamca, nikomu taki się nie może podobać!
Silia spłoniła się, lecz to było za mało, by sir Leonardo zniechęcić. Słów zdawał się nie słyszeć jak i na całe zamieszanie nie bardzo zwrócił uwagę, kontynuując.
-Czarodziejka, powiadasz, moja pani! Cudownie! Z osobą nad mocą panującą nie strach podążać nigdzie! Gdzieś, piękna nimfo, nauczyła się nad splotem panować, jeśli moje biedne uszy mogą usłyszeć tą tajemnicę!
Półelfka, wciąż zaskoczona i przede wszystkim nie przyzwyczajona do takiej reakcji, dopiero zbierała w głowie słowa, szykując odpowiedź, gdy w izbie przycichło nieco, albo z drugiej strony, kolejne dwa okrzyki deklarujące swoją gotowość do wyprawy, były na tyle głośne, by ulecieć nad gwarem i dotrzeć do uszu de Singwy. Ten rozpromienił się jeszcze bardziej, chociaż wydawało się, że bardziej się już nie da i uniósł dłonie, gestami zapraszając Elizabethę i Aldyma bliżej siebie.
-Chodźcie kochani, nie bójcie się! Dla każdego jest miejsce u mojego sławnego boku!
Zrobił miejsce na ławie, na której siedział, przypatrując się nowym-przyszłym towarzyszom. Dłużej zatrzymał wzrok na symbolu Sune, a potem na licu dziewczyny, przyglądając jej się bacznie i wciąż z idealnym uśmiechem.
-Ah, boży posłannik bogini miłości! Cóż za rzadki to widok, widzieć taką twarz z takim symbolem na piersi! Co im dałeś chłopcze, że przyjęli cię pomiędzy siebie? Nieważne zresztą, nieważne! Moje oczy widzą bowiem ucieleśnienie twojej pięknej bogini! Istna płomienna kobieta z płomiennym temperamentem! Czy mogę do ciebie mówić "Płomyczku"? Chociaż żadne słowa nie mogą równać się z waszą urodą!
Tu mówił już również do Silii, którą obdarował kolejnym spojrzeniem. Karczma już jednak pustoszała, więc i Leonardo podniósł się.
-Rzucanie wianków! Cóż za cudowny zwyczaj! Może i mi uda się jakiś złapać?
Mrugnął zawadiacko, ruszając do wyjścia.
-Chodźcie ze mną moi drodzy, chodźcie! A moje panny, wy jakieś wianki macie?
Znów ten promienny uśmiech i porozumiewawcze spojrzenie. Przepuścił kobiety przodem, po światowemu, dopiero potem opuszczając gospodę.

Rzucanie wianków było tradycją sięgającą kilku wieków. Nikt dokładnie nie pamiętał kiedy je zapoczątkowano i w zasadzie dlaczego się to robiło, ale nikt też zwyczaju porzucać nie zamierzał. Jak również i nie każdy w zwyczaju miał ochotę uczestniczyć, co nieco rozczarowało sir Leonardo, który i tak dołączył do panów. Grupa podzieliła się na trzy części - panny z wiankami, kawalerów oraz pozostałych, którzy stali z pochodniami przy brzegu, obserwując wszystko i komentując. Panien chętnych do rzucania swoich wianków, jak się okazało, było niemal o połowę mniej niż kawalerów chcących je łapać. A każdy wianek inny, miał być niespodzianką dla łapiącego, chociaż od lat wiedziano, że panny zawsze mówią swoim wybrankom co i jak mają łapać. W końcu wianki pofrunęły, osiem z nich rzuconych zostało i teraz spływało powoli w stronę kawalerów. A chłopcy nie próżnowali, przepychając się i rozpychając przy brzegu rzeczki. Niektórzy nawet z kijami długimi stali, coby szanse swoje zwiększyć. I... poszli! Łapali, nadziewali i moczyli się okrutnie, wpadając do wody, jeden przez drugiego. Kilku szczęśliwców wyszło z cennym łupem, kilku innych znów wściekłych lub zawiedzionych siedziało przez chwilę w sięgającej kolan wodzie. A panny rzucały się na szyję lub podchodziły niechętnie, bowiem każda winna była całusa i chociaż jeden taniec. A potem zabawa i hulanka aż do rana, przy wielkim ognisku jak i w karczmie. Zabawa, w której mało kto nie brał udziału.
 
Sekal jest offline  
Stary 21-10-2008, 18:44   #15
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Gdy mężczyzna zignorował Lille zapiekło ją coś w piersi. Widząc jego zachowanie względem innych dziewcząt poczuła się lekko rozczarowana, że nie doznała takiego samego przyjęcia.

~Nic, to ~ pocieszyła samą siebie ~ To pewnie znak Lathandera tak podziałał, wszak jemu do służby jestem przeznaczona.~

Delikatny rumieniec wstąpił na jej policzki gdy przypomniała sobie te wszystkie swe wyobrażenia na temat Pana Poranka. Wyobrażała go sobie jako wysokiego, niebiańsko przystojnego blondyna, który przybędzie po nią gdy tylko udowodni, że jest warta by usiąść po jego prawicy. Nikomu oczywiście nie zwierzała się ze swych marzeń, wszak bardzo dobrze zdawała sobie sama sprawę z ich bzdurności. Ale to one pozwalały jej wytrwać w czasie ciężkich treningów i ćwiczeń medytacyjnych.

***

Lilla od dłuższej chwili mieliła w rękach swój nieładny wianek, stała lekko z boku obserwując wesołe panny i jeszcze weselszych kawalerów. Nawet Silia znalazła dziś towarzystwo. I bardzo dobrze.

-Ha! Jeśli myślisz, że któryś chłop będzie tak głupi by rzucić się po twój wianek to się grubo mylisz -
Derek pojawił się niewiadomo skąd, jednym zdaniem zmazując uśmiech z twarzy siostry - Nikt nie chce dziewuchy silniejszej od niego... W ogóle jakiś taki ten wianek.. Z czego go robiłaś z pokrzyw?

-Wcale nie zamierzałam go rzucać -
oby Lathander wybaczył jej kłamstwo - upletłam go z nudów.

Niewiele myśląc zamachnęła się i lekko już zwiędnięte rośliny poszybowały w kierunku pobliskiego gnojowiska.

-Jestem Paladynką zapomniałeś? Nie jestem taka jak Neli - spojrzała w kierunku dziewczyny, która próbowała oczarować kolejnych chłopców.

-Neli, tak... - głupi wyraz twarzy Dereka jednoznacznie świadczył o tym, że on sam chętnie by się rzucił by złapać jej wianek - Wyraźnie jej nie w smak małżeństwo z młynarczykiem- dodał jakby ta myśl stanowiła pewne pocieszenie w fakcie, że nigdy nie miał najmniejszych szans.
-Nie wyjdzie za niego, a nawet jeśli to będzie nieszczęście, biedny chłopak - pokiwała ze współczuciem głową Lilla i nie patrząc już na brata ruszyła w kierunku młodej karczmareczki.

Nie zważając na protesty chwyciła ją lekko, acz zdecydowanie za ramię i odciągnęła trochę na bok.
-Co ty robisz? Naprawdę ci nie wstyd? - rozpoczęła tonem, którym zwykła karcić rodzeństwo - Jorik to dobry chłopak i cię kocha. Nie powinnaś go tak krzywdzić.
 
Nadiana jest offline  
Stary 21-10-2008, 20:14   #16
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Był w kiepskim humorze. Nie śmiał się nawet wtedy, gdy hurma ludzi za jego plecami rżała ze śmiechu na widok posiniaczonych ud rudej dziewczyny. To było śmieszne? Cały ten upadek, późniejsze zamieszanie i zrobienie z młynarczyka idioty? Pewnie możnaby tak uważać, tylko że jemu śmiać się nie chciało. Był zmęczony. Po prostu zmęczony i obolały. Zgłosił się na ta wyprawę, bo musiał wreszcie odejść. Tak trzeba było zrobić czy chciał, czy nie chciał. Oprócz tego tyłek go bolał i sądził, że po serdecznym laniu ojca będzie miał sine pasy na tylnej części ciała jeszcze szmat czasu.

Ale kim była ta ruda? Pamiętał, że kiedyś była jakaś brzydula w wiosce o rudych włosach, ale ta dziewczyna na ową okropność stanowczo nie wyglądała. Zresztą nieważne, i tak nie lubił rudych włosów, ale jeżeli by kiedykolwiek by polubił, to właśnie ta panienka byłaby kimś, kogo chciałby mieć przy sobie. Zresztą, jak właśnie dowiadywał się, będzie jakiś czas miał, bo także chciała się udać na wyprawę. Kolejna dziewczyna! Świat stanął na głowie, czy co? Ponadto jeszcze bardka, która patrzyła na niego wzrokiem wściekłej wilczycy. Znaczy, nigdy nie widział wściekłej wilczycy, ale tak sobie właśnie wyobrażał jej spojrzenie. Ewentualnie mógłby to być wzrok bazyliszka, o którym słyszał w jednej z opowieści.

Przypuszczał, że nie będzie zbyt wielu chętnych na wyprawę, ale zebrała się cała gromadka. Paladynka o ładnej twarzy i z mięśniami krzepkiego kowala. Ciekawe połączenie. Pewnie, jak by jego chwycił w garście to nie wyszedłby cało z takiego chwytu. Ale paladynów dobrze mieć przy sobie. Tak samo, jak dobrych kapłanów. Wprawdzie Lilla zapowiadała się na sensatkę, ale taka to przypadłość była cechą chyba wszystkich osobników jej profesji. Oraz uznawanie, że pojadło się wszystkie rozumy w świecie. Ogólnie wolał chłopa za mieczem, a babę za róźdźką, ale w przypadku tak solidnie zbudowanej niewiasty, jak Lilla mógł uczynić wyjątek w swoich dość skrystalizowanych poglądach. Za to kapłan Sune wydawał się trochę frywolnym chłopaczkiem, który na dziewki patrzał jak na owieczki, które chętnie poprowadziłby do swojej patronki drogą wiodącą przez własne łóżko. Cóż, nic mu do tego, a kapłana zawsze warto mieć w drużynie, co potwierdzali wszyscy podróżnicy, z którymi rozmawiał. Silia to czarodziejka, jeżeli nie bajerowała z tą magią, co było całkiem możliwe. Jednak, jeżeli mówiła prawdę, mogła być także użyteczna dla drużyny i w przeciwieństwie do wielu z tej wioski, Elev nie miał jakichś obiekcji w stosunku do niej. Kiedyś pewnie by protestował, ale potem sam się odsunął od wioski i wszelkie wewnętrzne konflikty obchodziły go znacznie mniej niżeli dawnymi czasy. Dodajmy jeszcze tropiciela i wychodziła całkiem niezła gromadka. Dziewcząt w niej była przewaga. Całkiem dobrze.

Nie za bardzo rozumiał narzekanie półelficy. Wydawałoby się, że zwracano się do niej bardzo grzecznie, ponadto i sir Bawidamek de Singwa zarzucił ją komplementami zaś kapłan wręcz zaliczył ją do „kwiatu dziewcząt naszej wsi”. Kto jak kto, ale słudzy Sune powinni się znać na urodzie, więc to chyba świadczyło o tym, ze nie była Silia takim brzydalem, jak jej się zdawało. Chyba większego pecha miała Nali, która do swojego narzeczonego pasowała jak pięść do nosa. A jeszcze ojciec obsztorcował ją, jak głupią smarkulę. Ech, kiedy się nieco uspokoiło, podszedł po cichu do owego ojczulka:
- Mości gospodarzy.
- A co tam, Elev, chcesz
– rzucił jej rodziciel tonem zniechęcającym do dalszej dyskusji.
- Ano, zawsze was szanowałem, gospodarzu i nie chcę waszego pecha.
- A co ty gadasz tam, chłopcze.
- A nie jestże to święto Zielonych Traw? Czyż zabronione też nie są wszelkie waśnie, spory i przytyki? Kapłanka Hilda czyż nie wymierza kar za łamanie świętych zakazów? Wy natomiast obsztorcowaliście córkę przed ludźmi w bardzo nieprzyjemny sposób. Wiecie, jak to jest, gdyby się wszyscy kłócili, to by się jakoś przemknęło wam, jednakże skoro nic takiego nie wydarzyło się, co wam będę opowiadał. Sami wiecie, że ktoś o was Hildzie na gada i będzie kłopot. Nie ja bynajmniej, ale sami wiecie, jak to plotkarscy bywają ludzie.
- Wciurności
... – chłop zamierzał najpierw wybuchnąć, potem się zastanawiał, czy jednak Elev nie ma przejawił właśnie szczypty zdrowego rozsądku. – A co ci do tego? – Zapytał wreszcie.
- Ano, jak mówiłem, nic, ale życzę wam dobrze i radzę, dogadajcie się z córką, pokażcie, żeście kochający rodziciel i wtedy nawet jak ktoś powie kapłance Chauntei, to będzie widać, że ino żartowaliście i te wszystkie wasze słowa to nie ze złości, ino troskliwości rodzicielskiej.
- Myślisz, chłopcze
? – Zafrasował się nieco.
- Ano rozum sami macie. Nie mnie, szpicakowi wam doradzać w takich sprawach, ale z życzliwości ino mówię, a teraz wybaczcie, wianki, chcę zobaczyć, jak dziewuchy rzucają – odszedł zostawiając zafrasowanego rodziciela. Cóż, może bardka patrzyła na niego koso, ale zła jej nie życzył. Była piękną dziewczyną i choć on odchodził, ona zaś zostawała, chciał przynajmniej tyle dla niej uczynić.

Wyszedł z karczmy. Wianki, wianki, wianki. Panny wrzucały śpiewając pradawna pieśń
Panna I
Siostry, ogień napalono
I placu nam postąpiono...
Panna II - Silia, która także zdecydowała się przyłączyć do zabawy
To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję barzo rada...
Panna III
Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło...
Panna IV - Elisabetha
Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała...
Panna V
Zwierzęć sie, gromado moja,
Nie mam przed Szymkiem pokoja...
Panna VI
Gorące dni nastawają,
Suche role sie padają...
Panna VII
Prózno cię patrzam w tym kole:
Twoja, miły, rozkosz pole...
Panna VIII
Pracowite woły moje,
Przy tym lesie chłodne zdroje...
Panna I (od nowa szła od niej kolejka pieśni, bo tylko osiem panien rzuciło wianki do wody)
Ja płaczę, a żal zakryty
Mnoży we mnie płacz obfity...
Panna II - Silia
Owa u ciebie, mój miły,
Me prośby ważne nie były...
Panna III
Skrzypku, by w tej pięknej rocie
Usłyszeć co o Dorocie...
Panna IV - Elisabetha
Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła...


Stał przez chwilę wraz z widzami patrząc, jak kawalerowie szaleją z kijami wyciągając pływające kwiaty. Coś podszeptywało mu, by spróbował także, ale Elev nigdy nie potrafił ot tak luźno i zalotnie flirtować z kobietami. Często peszyły go i choć się starał, wolał unikać takich rozmów. Dlatego właśnie rad był, że krewniacy wyzwolili go od ponętnej bardki. Może to dziwne, ale bał się chyba, że się wygłupi właśnie tam, gdzie będzie się starał być najbardziej elokwentny. Pod pewnymi względami był więc żałośniejszy od owego młynarczyka. Cóż, umiał mówić, ale zawsze miał problemy z uzewnętrznianiem uczuć. Gdyby lubił piwo, jak wielu jego rówieśników, pewnie miałby ochotę się totalnie schlać, ale, choć czasem łyknął sobie kufelek, nie należał do wielkich amatorów chmielu. Machnął ręką i poszedł do konia, rozsiodłać i wyczyścić. Potem zaś chyba spać, ano, gdzieś się położy na jakiej ławie w karczmie lub sianie i spróbuje przespać, bowiem poprzednie dni spędzone w siodle dały mu się nieco we znaki.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 21-10-2008 o 22:31.
Kelly jest offline  
Stary 21-10-2008, 23:59   #17
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
-Chodźcie kochani, nie bójcie się! Dla każdego jest miejsce u mojego sławnego boku!
- Phi, ciekawe, który bok ma taki sławny i dlaczego? – w obliczu obcego fircyka Aldym był sojusznikiem i do niego Elizabetha skierowała swe pytanie.
Na słowo „płomienna” Elizabetha napięła się cała. Wstrętny, oślizgły wąż ze wstążką we włosach. Pokaże mu jeszcze. Odwróciła głowę szukając wzroku Jensa, przekonana, że zrozumie spojrzenie mówiące jakże wyraźnie, oto następny kandydat do czerwonych mrówek w gaciach, liczę na Ciebie, mój dobry Jensie, niech go opuchnięte przyrodzenie boli i ze dwa tygodnie.
Ale na zewnątrz była uosobieniem spokoju i dobroci, niczym nadobna Lilla. I gdy sir Leonardo przemówił, że wianki łapać będzie, nic nie mogło dziewczyny powstrzymać. A że jak już wspominane kilka razy było, dziewucha z niej była całkiem bystra to i co powiedzieć wiedziała.

-O wspaniały i dzielny Panie - sir Leonardo - skoro twe sławne boki, czy też bok sławny i ten drugi trochę mniej, chcą wianki łapać, jakżeż byśmy mogły ich rzucania odmówić. Lilla rzuci pierwsza, Silia druga, a ja trzecia, w odpowiednich odstępach byś wszystkie mógł złapać. Potem pocałunki dziewicze złożymy na twym licu. I nie przejmuj się tymi wiejskimi nędznikami, co Cię za to bić będą chcieli, zaraz po północy, gdy to już nie świętokradztwo, obić mordę obcemu, co ich dziewczyny bałamuci. Mam nadzieję, przesławny rycerzu i jego boku, że sobie poradzicie tako i z wiankami jak i z chłopami w sile pewnie ze dwudziestu, co nas skrycie kochają i prawa sobie jakieś uzurpują. – Po czym rozejrzała się dumna, do Sili i Lilli puszczając oko, bo uważała, że przemowa wyszła jej przednia, godna Neli właściwie, która, co by nie mówić, najładniej we wsi mówiła, no może poza Aldymem, ale o nim Elizabetha nie będzie myśleć, bo to głupie, tak chłopakiem się przejmować i ona wcale tak nie robi, nigdy.
Czekała na przytaknięcie w zgodzie paladynki i półelfki, bo pewna była, jak je znała, że małą psotę i one chętnie sir Leonardowi wyrządzą. Chyba, że która poważnie potraktowała te zaloty, bo w sumie, z dziewczynami i z chłopakami, i z cała resztą ludzi nigdy nic nie wiadomo.

Niemniej butna mina wyraźnie świadczyła, co myśli o nazywaniu jej płomienną, kiedy każdy, kto odrobinę dobrej woli wykaże, widzi, że Elizabetha włosy ma kasztanowe, brązowe prawie, któremu to kolorowi nie tak daleko do czarnego, najpiękniejszego, jak u Neli i Sili.
Napotkała spojrzenie Eleva, chwilę trwało nim zrozumiała, że jej nie rozpoznaje, o dziwo nie wkurzył jej zanadto, może była zbyt zadowolona wcześniejszą przemową. Za to ukłoniła mu się lekko i złośliwie powiedziała.
- Witaj Elevie. Co tam, Elevie słychać, Elevie?

Ale wir wydarzeń pociągnął ją za sobą i nie doczekała na odpowiedź. Bo już ją pchał sir Leonardo ku wyjściu a i Elev zerkał ku kuchni, gdzie srogi rodzic zbyt głośno krzyczał na Neli.
Pomyślała sobie Elizabetha, że Neli z nimi pójść powinna na wyprawę, bo choć wielkie zgorszenie wywoła uciekając Jorikowi sprzed ołtarza to i nie mało takich będzie, co rozsądnie pomyślą i zauważą że dziewczyna samo dobro uczyniła nie pchając się w związek zgubny i zupełnie pozbawiony sensu.
Pociągnęła Aldyma za koszulę haftowaną płomieniami.
- Ty nie skacz, jak się nie utopi wcześniej, to daleko rzucę, co by w naszej Irudze popływał. Chyba, że go ratować trzeba będzie – roześmiała się złośliwie.
Też mi pomysł żeby kapłan Sune na gobliny szedł – odwróciła się do Aldyma całą swą małą osobą w czasie gdy inne dziewczyny rzucały wianki – Czy Ty wiesz co robisz? Jak chcesz nadal jaśminem pachnieć, to chyba powinieneś zostać. – Zadarła głowę i intensywnie wpatrywała się w oczy Aldyma. W Elizabethcie budziła się kobieta.

***

Rzucała wianek jako czwarta. Pierwszy raz w życiu, z miną jakby wyświadczała motłochowi łaskę iście królewską. Uplotła go naprędce z ośmiu może kwiatków i czekała czy ów fircykowaty przybłęda skoczy do zimnej rzeki, bo rzuciła najdalej jak potrafiła. Zaśpiewała pełnym, choć nieszkolonym głosem.

Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała...


Chciała iść na gobliny, do ruin zamku z sir Leonardo, ale chciała też by traktował poważnie tych, którzy na to zasługiwali, jej rodzicieli, Hildę, sołtysa i wszystkich, którzy się na wyprawę zgłosili. Za nic na świecie ni pocałowałby go nawet w policzek i nie miała wątpliwości, że się z tego wykpi, bo jakżeż to pierwszy w życiu pocałunek z przybłędą, tego nawet ojciec pasem by od niej nie wymusił.
Trzymała jednocześnie Aldyma za koszulę, bo głupi chciał naprawdę za tym nieprawdziwym wiankiem skakać, a przecież nie chodziło o to by chłopak garncarza bez powodu się pochorował.
 
Hellian jest offline  
Stary 22-10-2008, 00:52   #18
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przez chwilę siedział tak sobie starając się dojść do tego co właściwie zaszło i co było tego przyczyną. Przed oczami mignęła mu piękna Neli. Z wyraźnie wymuszonym skupieniem spojrzał w jej żywe jak ogniki oczy, w których tliło się tyle wściekłości co i niezdecydowania, nie wiedząc czy spodziewać się faktycznie miłego słowa, czy też kolejnego policzka. Nie musiał jednak długo zgadywać gdyż ojciec dziewczyny ucapił ją za rękę i łajając zaciągnął na zaplecze. Tu śmiechy ucichły nieco i dopiero wtedy Jens z trudem pewnym podniósł się z nietypowego siedziska. W głowie mu dzwoniło, a zdawało się, że i tak wszyscy Jorika, gdy wychodził, po plecach po przyjacielsku klepali, co by się chłopina nie trapił zbytnio śmieszkami. Młody syn Bjorna czegoś tu wyraźnie nie rozumiał, ale coś mu dziwnie za uchem szeptało, że babska to wszystko była sprawka, a w efekcie jemu się oberwało. Nigdy nie interesował się sprawami typu kto z kim i pod którym stogiem, ale rzeczywiście stary młynarz chyba obiecał wydać swego najstarszego syna za Neli… no ale przecież ta gęś sama orła wywinęła…

~uh~ pulsowanie krwi w skroniach zrobiło się jeszcze boleśniejsze gdy złość go zalewała przez tego gorączkę Jorika. Czuł, że jeszcze chwila i łeb mu pęknie. Nie wiele się więcej zastanawiając zostawił towarzystwo wewnątrz i opuścił karczmę kierowany tylko jednym w tej chwili pragnieniem. Biegnąc prosto do rzeczki dopadł znajdujący się nieco niżej kopczyk pokrytego warstwą lodu nieroztopionego jeszcze śniegu. Odłupując kawałek przyłożył szybko do czoła. Słowo ukojenie może było zbyt mocne, ale na ustach Jensa pojawił się błogi wyraz ulgi, któremu towarzyszyło długie westchnięcie. Usiadł wygodniej na wystającym kamieniu, z którego za młodu z resztą chłopaków do rzeki skakał i odsunąwszy rękę, w której pozostała jeno woda, chłonął zimne powietrze studzące ból. Nie było co się na Jorika wkurzać… w końcu jutro miał być wielki dzień… Ale jakiś taki niesmak mu został, że przez niego, choć w ogóle nie wiedział w jaki sposób, źle się narobiło.

- Psia jucha z tym wszystkim – machnął ręką, lecz zanim wstał, towarzystwo zaczęło ze śmiechem, śpiewem i tańcem opuszczać gospodę. Pochodnie trzymane przez żonatych już młodzików rozświetliły nabrzeże, tak że Jens już bez problemu rozpoznawał twarze poszczególnych osób. Nie miał ochoty rzucać się do wody… nie z takim wielkim siniakiem na czole, który na pewno żadnej pannie się nie spodoba i na pewno nie wtedy, gdy taka konkurencja. Już od trzech lat żadnego nie złowił więc nie było sensu się wciskać. I pewnie by wrócił do Swena, który z resztą braci najwyraźniej zamierzał się dziś spić gdyby nie jeden szczegół, co go kątem oka dostrzegł.

Wianek był łatwy do dojrzenia, gdyż jasne niebo niczym nie przysłaniało światła księżyca. Pech jednak chciał, że wylądował w samym środku krzaków agrestu rosnących bujnie przed kopkami składowanej tu teraz podściółki zimowej z obór. Za dnia byłoby to znacznie prostsze, ale po ciemku trochę się podrapał i w dwóch miejscach spruł koszulę, nim dotarł wreszcie do celu. Podniósłszy wianek, Jens obejrzał go z ciekawości. Pośpiesznie przeplatane przebiśniegi biły jasną bielą przypominając w pewien sposób twórczynię. Wyplątał z nich źdźbła wczesnej trawy i ruszył na powrót do miejsca gdzie wszyscy z serdecznym śmiechem dopingowali łowiących. Trochę trema go zżerała gdy zobaczył nachmurzoną Lillę, ale już jednego policzka dziś zaliczył więc drugi nie zrobi różnicy. Najwyżej pozostanie mu napić się ze Swenem… byle nie upić, bo jutro musi być w pełni skoncentrowany.

Zbliżywszy się miał już słowa na prędce sklecone, ale zobaczywszy jej chłodne spojrzenie niebieskich jak zimowe niebo oczu, poczuł żal, że go podkusiło.
- Hej Lilla… Czemuś taki ładny wianek precz w chaszcze posłała? - dobrze, że już ciemno było i nie było widać, jaki jest czerwony na tej obitej gębie. Nie czekając na odpowiedź dodał szybko – Jeśli nie masz nic przeciwko, to z przyjemnością wymieniłbym go na taniec z tobą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 22-10-2008, 10:50   #19
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Phi, ciekawe, który bok ma taki sławny i dlaczego? – spytała buńczucznie Elizabetha i Aldym wysilił swój intelekt by znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź. – Pewnie ten z którego mu dynda ten...rożen. Znaczy się miecz, co go miastowi rapyerem zwą.
Powitanie jakie im Leonardo zgotował było bardzo entuzjastyczne. Tak entuzjastyczne, że kapłan ledwo uchwycił, sens zawiłej wypowiedzi.
-Ach, boży posłannik bogini miłości! Cóż za rzadki to widok, widzieć taką twarz z takim symbolem na piersi! Co im dałeś chłopcze, że przyjęli cię pomiędzy siebie? Nieważne zresztą, nieważne! Moje oczy widzą bowiem ucieleśnienie twojej pięknej bogini! Istna płomienna kobieta z płomiennym temperamentem! Czy mogę do ciebie mówić "Płomyczku"? Chociaż żadne słowa nie mogą równać się z waszą urodą!- słysząc te słowa Aldym poczuł drobne ukłucia zazdrości...Z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że Leonardo de Silva miał gadkę gładszą niż świeżo wyprawiona skóra koźlęcia. Gdzie tam słowom Aldymowym do przemowy miejskiego fircyka. A drugi był taki, iż taką gładką gadką mógł zauroczyć dziewczęta, zwłaszcza Elizabethę... Zwłaszcza że miał rację, wyglądała, jak boginka. A choć jako kapłan Sune powinien wspierać wszelkie rozwijające się uczucia. To jednak ewentualnego romansu między sir Leonardo, a Elizabethą jakoś wspierać nie chciał.
Jednak lep słów bohatera Faerunu jakoś nie przyciągnął Ognistej Beth...Bo choć grzeczna, to pełna ukrytych kpin była jej przemowa. Aldym dyplomatycznie zasłonił usta, by przypadkiem sir Leonardo nie zobaczył jak się śmieje. Mimo wszystko, sir Leonardo nie zasłużył sobie na takie taktowanie, jeszcze.
Widać, że smutna z początku Elisabetha odzyskała humor i rezon, bo traktując Aldyma, jak upolowanego przez nią zwierza, odciągnęła na bok...Czemu kapłan po prawdzie, się nie opierał.
- Ty nie skacz, jak się nie utopi wcześniej, to daleko rzucę, co by w naszej Irudze popływał. Chyba, że go ratować trzeba będzie – roześmiała się złośliwie. Aldym nie odpowiedział, przyglądał się tylko błyszczącym oczom, włosom którym blask ognista nadawał rudawy odcień, usteczkom drobnym, a cudownym... Aldym się rozmarzył.
– Też mi pomysł żeby kapłan Sune na gobliny szedł – odwróciła się do Aldyma całą swą małą osobą w czasie gdy inne dziewczyny rzucały wianki – Czy Ty wiesz co robisz? Jak chcesz nadal jaśminem pachnieć, to chyba powinieneś zostać. – Zadarła głowę i intensywnie wpatrywała się w oczy Aldyma.
- Jesteś śliczna, gdy się tak o mnie troszczysz, gdy ci tak oczka błyszczą.- rzekł Aldym schylając się nieco, by jego twarz znalazła się na wysokości jej twarzy. Po czym dodał.- A skoro ty się martwisz, czy aby mi się tam coś nie stało. To myślisz, że ja martwić się o zdrowie twe nie będę? Poza tym...- tu kapłana stanął prosto i korzystając z tej przewagi pogłaskał ją po jedwabistych włosach.- Toć jeno jednego goblina upolowali nasi myśliwi. Ponoć ma być zabłąkany...Kto wie, czy w ruinach coś poza wiatrem hula. Nie jest to wyprawa, ani groźna, ani specjalne trudna...Skoro sir Leonardo wyrusza, jedynie chłopom od roli, nie żołdakom w bojach zaprawionym, swe bezpieczeństwo powierzając. – Następnie dodał żartując.- No i obiecuję, że będę się słuchał, a pilnował, by cię gobas żaden od tyłu nie zaszedł.

***

Aldym cały czas trzymał się blisko swej rudowłosej wybranki, co oczywiście dodało złośliwym językom tematów do plotek. Niemniej młody kapłan przestał się plotkami przejmować. Reputacja lubieżników i hedonistów jaka otaczał kler Sune, i tak już do niego przylgnęła, wraz z inicjacją kościelną, mimo że jednej dziewki we wsi jeszcze nie zbałamucił.
Z drugiej strony...Może dlatego, że nie zbałamucił, wieśniacy nigdy nie traktowali go poważnie?
Gdy rzuciła wianek tak silnie, jak tylko potrafiła, kapłanowi zrobiło się żal...Niemniej chwytając go za koszulę, Elizabetha uniemożliwiła mu skoczenie po niego. Nie zdawała sobie zapewne sprawy, że tym gestem przykuwała serce młodego kapłana do siebie. Wydała mu się bowiem bezbronną istotka, delikatną jak puch i szukającą u niego ochrony przed złem świata. Rozczulił się młody kapłan objął ją dłońmi w pasie i przyciągnął do siebie tuląc mocno. Szepnął jej na głową, gdy jej pukle jej włosów łaskotały go w szyję.- Szkoda, że nie dałaś mi skoczyć...Zimna woda, to niewielka zapłata, za dotyk twych rozkosznych ustek i przywilej tańca z tobą. Szkoda, wielka szkoda. Niemniej teraz też jest przyjemnie, prawda?
Podczas gdy jego dłonie bezwiednie przesuwałaby się w okolicy talii Elisabethy (choć gdyby mogły, pewnie przesuwały się, powyżej lub poniżej talii), kapłan obserwował wianki, zwłaszcza wianek Nelii i Silii, no i Sariam, jego młodszej siostry...I to ilu i kto skoczył po ich wianki. Najstarszą córkę karczmarza spotkało dziś tak wiele nieprzyjemności, że przydałoby się coś na pocieszenie...
A Silia...cóż. Pamiętał okrzyki, jakie padły po słowach sir Leonardo, ale pamiętał też kto je wykrzykiwał. A słowa te padały, głownie z ust zazdrosnych o coraz większą urodę pólelfki wioskowych dziewcząt. owszem, Silia nie wyglądała jak Nelii, bardziej jak rusałka . A niewiele lat minęło, odkąd on sam z innymi wioskowymi chłopakami wybierał się nad stawy, by podglądać ponoć kapiące się tam na golasa rusałki. Inna sprawa, że żadnych rusałek wtedy nie spotkał. Tylko żaby i komary. Ten kto nie widział urody półelfki, musiał być ślepy...Jedynie tchórzostwo musiało powstrzymywać chłopaków przez łapaniem wianka Silii.
Gdy nie Elisabetha, Aldym pewnie wyłowił wianek młodej czarodziejki osobiście, wraz Ognistej Beth...A, co? Dość duży z niego chłop, starczy dla dwóch dziewczyn. Wszak całus i taniec, to niewielka drobnostka. Ale teraz wpadła w jego sidła Elisabetha, a może on wpadł w jej?...Koniec końców, nie mógł.
Dostrzegł też smutny widok, młodej paladynki porzucającej swój wianek w pobliskich krzakach, obok gnojowiska.
Wskazał ten widok Elisabetchie mówiąc.- Może damy ten wianek sir Leonardo, mówiąc też od kogo on. Cnoty rycerskiej od tego Lilla nie straci, a na pewno się ucieszy.
Ale zanim on, czy Elisabetha zdążyli zareagować, pojawił się Jens, zgarnął wianek, a wraz z nim nagrodę. Bowiem obyczaj nakazywał spełnić obietnicę, jaką symbolizował wianek. Dlatego kapłan miał nadzieję, że wianek Elisabethy umknie.
Patrząc na rozmawiająca córkę Kalvarów i Jensa, Aldym uśmiechnął się cmoknął w główkę, trzymaną w swych ramionach rudowłosą piękność i rzekł. - Zaprawdę, Sune błogosławi tą noc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2008 o 11:05.
abishai jest offline  
Stary 22-10-2008, 13:06   #20
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Ten Aldym chyba oszalał. Najpierw ją po włosach muskał, co jeszcze znieść mogła i mężnie zniosła, bo przecież chciała mieć wielbiciela, i to jeszcze takiego, co od reszty chłopaków się wyróżniał urodą i wykształceniem. Ale rozumu to mu najzwyczajniej w świecie brakowało, bo przecież jakby rozum miał i naprawdę Elizabethę lubił to by jej takiego wstydu nigdy nie przyniósł i za kibić przestał obejmować, aż się ojciec w głos śmiał jak zobaczył to przedstawienie i pioruny w oczach swej najmłodszej córki, a jej się płakać zachciało, bo sama sobie naważyła tego piwa i musiała je teraz łykać, oby ten okropny wieczór w końcu się skończył.

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła...


Wyśpiewała swoją rolę do końca, choć już nie tym samym tonem, co na początku, kiedy była jeszcze wolną kobietą.
Potem delikatnie zdjęła ręce Aldyma ze swojej talii i ze spuszczoną głową powiedziała
- Ojciec mnie woła. Czas mi do domu iść. – Po czym uciekła nim zdążył zaprotestować, oblubieniec Sune zatracony.
 
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172