Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 22:24   #86
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Dziękuję za troskę Tim, ale wszystko w porządku. Tak, Eryk z pewnością wie co należy robić a ja postaram się zadbać o siebie najlepiej jak zdołam. I nie chce być nikomu ciężarem. Jestem ci w każdym razie wdzięczna za oferowaną pomoc, choć powinnam poradzić sobie sama.

- Mężczyźni są po to, by pomagać kobietom, nawet gdy one nie bardzo zdają sobie z tego sprawy Simone. Przynajmniej to mi wpajano przez całe życie, ale widać na tę kwestię mamy odmienne zdanie. Ale cóż – życie… - spróbował zażartować na końcu, ale współtowarzyszka podróży, nadal była w paskudnym humorze.

W zasadzie nie dziwił się jej, ten deszcz i szybko biegnące wydarzenia zrobiły swoje. Afryka nikogo nie zostawia obojętnym wobec siebie. Zawsze są dwa wyjścia, albo zakochujesz się w jej tajemniczej i morderczo niebezpiecznej naturze, albo zaczynasz ją nienawidzić do szpiku kości, a na samo wspomnienie o niej dostajesz paskudnego rozstroju nerwowego.

Póki co Tim zaliczał sam siebie do tej pierwszej grupy, ten kontynent go fascynował. Piękne, dzikie widoki, niczym nieokiełznana Natura, świetne miejsce do polowań i co było w tym wszystkim najlepsze – płynne i nieskrystalizowane granice i ustroje polityczne. Jeden wielki tygiel narodów i interesów – Raj dla ludzi jego profesji.

*****


Mokre ubranie nieprzyjemnie lepiło się do ciała i obcierało wilgotną skórę. Dziękował sobie w duchu za natarcie talkiem pachwin i pach przed wyruszeniem w drogę, może dzięki temu wieczorem obejdzie się bez odparzeń czy pęcherzy. W tym klimacie to mogło oznaczać niebezpieczne infekcje.

Szli kilka godzin, marsz nabrał szybszego tempa niż przed południem. Tropiciel prowadził ich pewnie, przypominał Pytonowi harta, który zwietrzył krew zwierzyny łownej i pędził za nią do utraty tchu.

Widok pogrążającej się we mgle doliny był iście mistyczny. Anglik stał nad brzegiem kotlinki wpatrując się jak urzeczony w krajobraz. Nie trwało to długo… zauważył Simone nerwowo wypytującą towarzyszkę Irlandczyka o Dolinę Słoni.

Tubylcy najwyraźniej ominęli ją, może napawała ich strachem? Lub była dla nich tabu? Chyba, że wyczuli tu jakieś namacalne i fizyczne niebezpieczeństwo i dlatego ominęli ją szerokim łukiem.

Lekarka ruszyła pewnie prosto w kierunku chaty. Nie czekała na rozkazy prowadzącego wyprawę Elvisa. Spojrzał z ukosa na najemników, Africię i Strachwitza… nikt się nie ruszył by podążyć jej śladami, jakkolwiek nierozważne by nie były.

Odbezpieczył karabin i ruszył za blondynką. Nie specjalnie pochwalał jej zapędy i niesubordynację, ale tam mogło się czaić na nią niebezpieczeństwo. Domyślał się, że kobieta nie jest bezbronna, miała pistolet i wychowała się przecież w Afryce, ale on wiedział, że niektóre przeciwności losu przerastają niejednego weterana wojennego.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline