Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 23:59   #17
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
-Chodźcie kochani, nie bójcie się! Dla każdego jest miejsce u mojego sławnego boku!
- Phi, ciekawe, który bok ma taki sławny i dlaczego? – w obliczu obcego fircyka Aldym był sojusznikiem i do niego Elizabetha skierowała swe pytanie.
Na słowo „płomienna” Elizabetha napięła się cała. Wstrętny, oślizgły wąż ze wstążką we włosach. Pokaże mu jeszcze. Odwróciła głowę szukając wzroku Jensa, przekonana, że zrozumie spojrzenie mówiące jakże wyraźnie, oto następny kandydat do czerwonych mrówek w gaciach, liczę na Ciebie, mój dobry Jensie, niech go opuchnięte przyrodzenie boli i ze dwa tygodnie.
Ale na zewnątrz była uosobieniem spokoju i dobroci, niczym nadobna Lilla. I gdy sir Leonardo przemówił, że wianki łapać będzie, nic nie mogło dziewczyny powstrzymać. A że jak już wspominane kilka razy było, dziewucha z niej była całkiem bystra to i co powiedzieć wiedziała.

-O wspaniały i dzielny Panie - sir Leonardo - skoro twe sławne boki, czy też bok sławny i ten drugi trochę mniej, chcą wianki łapać, jakżeż byśmy mogły ich rzucania odmówić. Lilla rzuci pierwsza, Silia druga, a ja trzecia, w odpowiednich odstępach byś wszystkie mógł złapać. Potem pocałunki dziewicze złożymy na twym licu. I nie przejmuj się tymi wiejskimi nędznikami, co Cię za to bić będą chcieli, zaraz po północy, gdy to już nie świętokradztwo, obić mordę obcemu, co ich dziewczyny bałamuci. Mam nadzieję, przesławny rycerzu i jego boku, że sobie poradzicie tako i z wiankami jak i z chłopami w sile pewnie ze dwudziestu, co nas skrycie kochają i prawa sobie jakieś uzurpują. – Po czym rozejrzała się dumna, do Sili i Lilli puszczając oko, bo uważała, że przemowa wyszła jej przednia, godna Neli właściwie, która, co by nie mówić, najładniej we wsi mówiła, no może poza Aldymem, ale o nim Elizabetha nie będzie myśleć, bo to głupie, tak chłopakiem się przejmować i ona wcale tak nie robi, nigdy.
Czekała na przytaknięcie w zgodzie paladynki i półelfki, bo pewna była, jak je znała, że małą psotę i one chętnie sir Leonardowi wyrządzą. Chyba, że która poważnie potraktowała te zaloty, bo w sumie, z dziewczynami i z chłopakami, i z cała resztą ludzi nigdy nic nie wiadomo.

Niemniej butna mina wyraźnie świadczyła, co myśli o nazywaniu jej płomienną, kiedy każdy, kto odrobinę dobrej woli wykaże, widzi, że Elizabetha włosy ma kasztanowe, brązowe prawie, któremu to kolorowi nie tak daleko do czarnego, najpiękniejszego, jak u Neli i Sili.
Napotkała spojrzenie Eleva, chwilę trwało nim zrozumiała, że jej nie rozpoznaje, o dziwo nie wkurzył jej zanadto, może była zbyt zadowolona wcześniejszą przemową. Za to ukłoniła mu się lekko i złośliwie powiedziała.
- Witaj Elevie. Co tam, Elevie słychać, Elevie?

Ale wir wydarzeń pociągnął ją za sobą i nie doczekała na odpowiedź. Bo już ją pchał sir Leonardo ku wyjściu a i Elev zerkał ku kuchni, gdzie srogi rodzic zbyt głośno krzyczał na Neli.
Pomyślała sobie Elizabetha, że Neli z nimi pójść powinna na wyprawę, bo choć wielkie zgorszenie wywoła uciekając Jorikowi sprzed ołtarza to i nie mało takich będzie, co rozsądnie pomyślą i zauważą że dziewczyna samo dobro uczyniła nie pchając się w związek zgubny i zupełnie pozbawiony sensu.
Pociągnęła Aldyma za koszulę haftowaną płomieniami.
- Ty nie skacz, jak się nie utopi wcześniej, to daleko rzucę, co by w naszej Irudze popływał. Chyba, że go ratować trzeba będzie – roześmiała się złośliwie.
Też mi pomysł żeby kapłan Sune na gobliny szedł – odwróciła się do Aldyma całą swą małą osobą w czasie gdy inne dziewczyny rzucały wianki – Czy Ty wiesz co robisz? Jak chcesz nadal jaśminem pachnieć, to chyba powinieneś zostać. – Zadarła głowę i intensywnie wpatrywała się w oczy Aldyma. W Elizabethcie budziła się kobieta.

***

Rzucała wianek jako czwarta. Pierwszy raz w życiu, z miną jakby wyświadczała motłochowi łaskę iście królewską. Uplotła go naprędce z ośmiu może kwiatków i czekała czy ów fircykowaty przybłęda skoczy do zimnej rzeki, bo rzuciła najdalej jak potrafiła. Zaśpiewała pełnym, choć nieszkolonym głosem.

Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała...


Chciała iść na gobliny, do ruin zamku z sir Leonardo, ale chciała też by traktował poważnie tych, którzy na to zasługiwali, jej rodzicieli, Hildę, sołtysa i wszystkich, którzy się na wyprawę zgłosili. Za nic na świecie ni pocałowałby go nawet w policzek i nie miała wątpliwości, że się z tego wykpi, bo jakżeż to pierwszy w życiu pocałunek z przybłędą, tego nawet ojciec pasem by od niej nie wymusił.
Trzymała jednocześnie Aldyma za koszulę, bo głupi chciał naprawdę za tym nieprawdziwym wiankiem skakać, a przecież nie chodziło o to by chłopak garncarza bez powodu się pochorował.
 
Hellian jest offline