Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2008, 00:52   #18
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przez chwilę siedział tak sobie starając się dojść do tego co właściwie zaszło i co było tego przyczyną. Przed oczami mignęła mu piękna Neli. Z wyraźnie wymuszonym skupieniem spojrzał w jej żywe jak ogniki oczy, w których tliło się tyle wściekłości co i niezdecydowania, nie wiedząc czy spodziewać się faktycznie miłego słowa, czy też kolejnego policzka. Nie musiał jednak długo zgadywać gdyż ojciec dziewczyny ucapił ją za rękę i łajając zaciągnął na zaplecze. Tu śmiechy ucichły nieco i dopiero wtedy Jens z trudem pewnym podniósł się z nietypowego siedziska. W głowie mu dzwoniło, a zdawało się, że i tak wszyscy Jorika, gdy wychodził, po plecach po przyjacielsku klepali, co by się chłopina nie trapił zbytnio śmieszkami. Młody syn Bjorna czegoś tu wyraźnie nie rozumiał, ale coś mu dziwnie za uchem szeptało, że babska to wszystko była sprawka, a w efekcie jemu się oberwało. Nigdy nie interesował się sprawami typu kto z kim i pod którym stogiem, ale rzeczywiście stary młynarz chyba obiecał wydać swego najstarszego syna za Neli… no ale przecież ta gęś sama orła wywinęła…

~uh~ pulsowanie krwi w skroniach zrobiło się jeszcze boleśniejsze gdy złość go zalewała przez tego gorączkę Jorika. Czuł, że jeszcze chwila i łeb mu pęknie. Nie wiele się więcej zastanawiając zostawił towarzystwo wewnątrz i opuścił karczmę kierowany tylko jednym w tej chwili pragnieniem. Biegnąc prosto do rzeczki dopadł znajdujący się nieco niżej kopczyk pokrytego warstwą lodu nieroztopionego jeszcze śniegu. Odłupując kawałek przyłożył szybko do czoła. Słowo ukojenie może było zbyt mocne, ale na ustach Jensa pojawił się błogi wyraz ulgi, któremu towarzyszyło długie westchnięcie. Usiadł wygodniej na wystającym kamieniu, z którego za młodu z resztą chłopaków do rzeki skakał i odsunąwszy rękę, w której pozostała jeno woda, chłonął zimne powietrze studzące ból. Nie było co się na Jorika wkurzać… w końcu jutro miał być wielki dzień… Ale jakiś taki niesmak mu został, że przez niego, choć w ogóle nie wiedział w jaki sposób, źle się narobiło.

- Psia jucha z tym wszystkim – machnął ręką, lecz zanim wstał, towarzystwo zaczęło ze śmiechem, śpiewem i tańcem opuszczać gospodę. Pochodnie trzymane przez żonatych już młodzików rozświetliły nabrzeże, tak że Jens już bez problemu rozpoznawał twarze poszczególnych osób. Nie miał ochoty rzucać się do wody… nie z takim wielkim siniakiem na czole, który na pewno żadnej pannie się nie spodoba i na pewno nie wtedy, gdy taka konkurencja. Już od trzech lat żadnego nie złowił więc nie było sensu się wciskać. I pewnie by wrócił do Swena, który z resztą braci najwyraźniej zamierzał się dziś spić gdyby nie jeden szczegół, co go kątem oka dostrzegł.

Wianek był łatwy do dojrzenia, gdyż jasne niebo niczym nie przysłaniało światła księżyca. Pech jednak chciał, że wylądował w samym środku krzaków agrestu rosnących bujnie przed kopkami składowanej tu teraz podściółki zimowej z obór. Za dnia byłoby to znacznie prostsze, ale po ciemku trochę się podrapał i w dwóch miejscach spruł koszulę, nim dotarł wreszcie do celu. Podniósłszy wianek, Jens obejrzał go z ciekawości. Pośpiesznie przeplatane przebiśniegi biły jasną bielą przypominając w pewien sposób twórczynię. Wyplątał z nich źdźbła wczesnej trawy i ruszył na powrót do miejsca gdzie wszyscy z serdecznym śmiechem dopingowali łowiących. Trochę trema go zżerała gdy zobaczył nachmurzoną Lillę, ale już jednego policzka dziś zaliczył więc drugi nie zrobi różnicy. Najwyżej pozostanie mu napić się ze Swenem… byle nie upić, bo jutro musi być w pełni skoncentrowany.

Zbliżywszy się miał już słowa na prędce sklecone, ale zobaczywszy jej chłodne spojrzenie niebieskich jak zimowe niebo oczu, poczuł żal, że go podkusiło.
- Hej Lilla… Czemuś taki ładny wianek precz w chaszcze posłała? - dobrze, że już ciemno było i nie było widać, jaki jest czerwony na tej obitej gębie. Nie czekając na odpowiedź dodał szybko – Jeśli nie masz nic przeciwko, to z przyjemnością wymieniłbym go na taniec z tobą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline