Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2008, 10:50   #19
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Phi, ciekawe, który bok ma taki sławny i dlaczego? – spytała buńczucznie Elizabetha i Aldym wysilił swój intelekt by znaleźć satysfakcjonującą odpowiedź. – Pewnie ten z którego mu dynda ten...rożen. Znaczy się miecz, co go miastowi rapyerem zwą.
Powitanie jakie im Leonardo zgotował było bardzo entuzjastyczne. Tak entuzjastyczne, że kapłan ledwo uchwycił, sens zawiłej wypowiedzi.
-Ach, boży posłannik bogini miłości! Cóż za rzadki to widok, widzieć taką twarz z takim symbolem na piersi! Co im dałeś chłopcze, że przyjęli cię pomiędzy siebie? Nieważne zresztą, nieważne! Moje oczy widzą bowiem ucieleśnienie twojej pięknej bogini! Istna płomienna kobieta z płomiennym temperamentem! Czy mogę do ciebie mówić "Płomyczku"? Chociaż żadne słowa nie mogą równać się z waszą urodą!- słysząc te słowa Aldym poczuł drobne ukłucia zazdrości...Z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że Leonardo de Silva miał gadkę gładszą niż świeżo wyprawiona skóra koźlęcia. Gdzie tam słowom Aldymowym do przemowy miejskiego fircyka. A drugi był taki, iż taką gładką gadką mógł zauroczyć dziewczęta, zwłaszcza Elizabethę... Zwłaszcza że miał rację, wyglądała, jak boginka. A choć jako kapłan Sune powinien wspierać wszelkie rozwijające się uczucia. To jednak ewentualnego romansu między sir Leonardo, a Elizabethą jakoś wspierać nie chciał.
Jednak lep słów bohatera Faerunu jakoś nie przyciągnął Ognistej Beth...Bo choć grzeczna, to pełna ukrytych kpin była jej przemowa. Aldym dyplomatycznie zasłonił usta, by przypadkiem sir Leonardo nie zobaczył jak się śmieje. Mimo wszystko, sir Leonardo nie zasłużył sobie na takie taktowanie, jeszcze.
Widać, że smutna z początku Elisabetha odzyskała humor i rezon, bo traktując Aldyma, jak upolowanego przez nią zwierza, odciągnęła na bok...Czemu kapłan po prawdzie, się nie opierał.
- Ty nie skacz, jak się nie utopi wcześniej, to daleko rzucę, co by w naszej Irudze popływał. Chyba, że go ratować trzeba będzie – roześmiała się złośliwie. Aldym nie odpowiedział, przyglądał się tylko błyszczącym oczom, włosom którym blask ognista nadawał rudawy odcień, usteczkom drobnym, a cudownym... Aldym się rozmarzył.
– Też mi pomysł żeby kapłan Sune na gobliny szedł – odwróciła się do Aldyma całą swą małą osobą w czasie gdy inne dziewczyny rzucały wianki – Czy Ty wiesz co robisz? Jak chcesz nadal jaśminem pachnieć, to chyba powinieneś zostać. – Zadarła głowę i intensywnie wpatrywała się w oczy Aldyma.
- Jesteś śliczna, gdy się tak o mnie troszczysz, gdy ci tak oczka błyszczą.- rzekł Aldym schylając się nieco, by jego twarz znalazła się na wysokości jej twarzy. Po czym dodał.- A skoro ty się martwisz, czy aby mi się tam coś nie stało. To myślisz, że ja martwić się o zdrowie twe nie będę? Poza tym...- tu kapłana stanął prosto i korzystając z tej przewagi pogłaskał ją po jedwabistych włosach.- Toć jeno jednego goblina upolowali nasi myśliwi. Ponoć ma być zabłąkany...Kto wie, czy w ruinach coś poza wiatrem hula. Nie jest to wyprawa, ani groźna, ani specjalne trudna...Skoro sir Leonardo wyrusza, jedynie chłopom od roli, nie żołdakom w bojach zaprawionym, swe bezpieczeństwo powierzając. – Następnie dodał żartując.- No i obiecuję, że będę się słuchał, a pilnował, by cię gobas żaden od tyłu nie zaszedł.

***

Aldym cały czas trzymał się blisko swej rudowłosej wybranki, co oczywiście dodało złośliwym językom tematów do plotek. Niemniej młody kapłan przestał się plotkami przejmować. Reputacja lubieżników i hedonistów jaka otaczał kler Sune, i tak już do niego przylgnęła, wraz z inicjacją kościelną, mimo że jednej dziewki we wsi jeszcze nie zbałamucił.
Z drugiej strony...Może dlatego, że nie zbałamucił, wieśniacy nigdy nie traktowali go poważnie?
Gdy rzuciła wianek tak silnie, jak tylko potrafiła, kapłanowi zrobiło się żal...Niemniej chwytając go za koszulę, Elizabetha uniemożliwiła mu skoczenie po niego. Nie zdawała sobie zapewne sprawy, że tym gestem przykuwała serce młodego kapłana do siebie. Wydała mu się bowiem bezbronną istotka, delikatną jak puch i szukającą u niego ochrony przed złem świata. Rozczulił się młody kapłan objął ją dłońmi w pasie i przyciągnął do siebie tuląc mocno. Szepnął jej na głową, gdy jej pukle jej włosów łaskotały go w szyję.- Szkoda, że nie dałaś mi skoczyć...Zimna woda, to niewielka zapłata, za dotyk twych rozkosznych ustek i przywilej tańca z tobą. Szkoda, wielka szkoda. Niemniej teraz też jest przyjemnie, prawda?
Podczas gdy jego dłonie bezwiednie przesuwałaby się w okolicy talii Elisabethy (choć gdyby mogły, pewnie przesuwały się, powyżej lub poniżej talii), kapłan obserwował wianki, zwłaszcza wianek Nelii i Silii, no i Sariam, jego młodszej siostry...I to ilu i kto skoczył po ich wianki. Najstarszą córkę karczmarza spotkało dziś tak wiele nieprzyjemności, że przydałoby się coś na pocieszenie...
A Silia...cóż. Pamiętał okrzyki, jakie padły po słowach sir Leonardo, ale pamiętał też kto je wykrzykiwał. A słowa te padały, głownie z ust zazdrosnych o coraz większą urodę pólelfki wioskowych dziewcząt. owszem, Silia nie wyglądała jak Nelii, bardziej jak rusałka . A niewiele lat minęło, odkąd on sam z innymi wioskowymi chłopakami wybierał się nad stawy, by podglądać ponoć kapiące się tam na golasa rusałki. Inna sprawa, że żadnych rusałek wtedy nie spotkał. Tylko żaby i komary. Ten kto nie widział urody półelfki, musiał być ślepy...Jedynie tchórzostwo musiało powstrzymywać chłopaków przez łapaniem wianka Silii.
Gdy nie Elisabetha, Aldym pewnie wyłowił wianek młodej czarodziejki osobiście, wraz Ognistej Beth...A, co? Dość duży z niego chłop, starczy dla dwóch dziewczyn. Wszak całus i taniec, to niewielka drobnostka. Ale teraz wpadła w jego sidła Elisabetha, a może on wpadł w jej?...Koniec końców, nie mógł.
Dostrzegł też smutny widok, młodej paladynki porzucającej swój wianek w pobliskich krzakach, obok gnojowiska.
Wskazał ten widok Elisabetchie mówiąc.- Może damy ten wianek sir Leonardo, mówiąc też od kogo on. Cnoty rycerskiej od tego Lilla nie straci, a na pewno się ucieszy.
Ale zanim on, czy Elisabetha zdążyli zareagować, pojawił się Jens, zgarnął wianek, a wraz z nim nagrodę. Bowiem obyczaj nakazywał spełnić obietnicę, jaką symbolizował wianek. Dlatego kapłan miał nadzieję, że wianek Elisabethy umknie.
Patrząc na rozmawiająca córkę Kalvarów i Jensa, Aldym uśmiechnął się cmoknął w główkę, trzymaną w swych ramionach rudowłosą piękność i rzekł. - Zaprawdę, Sune błogosławi tą noc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2008 o 11:05.
abishai jest offline