Ligenza się wnet pojawił i z Pogorzelskim krótką acz ciekawą konwersacyję przeprowadził. Nie wypadało się nie przywitać ze znajomym szlachcicem i pomimo, że Mariuszowi ciarki po plecach przebiegły – najpewniej wskutek mrocznej atmosfery, przywitał się jak nakazywał obyczaj. - Witaj Panie Ligenzo, Opatrzność widzę łączy co rusz nasze drogi, - uśmiechnął się i skwapliwie obserwował reakcję Ligenzy- nie tak dawno przecie się widzieliśmy. Jak już skończymy porachunki z tym parchem to myślę, że Waszmość z nami się napijesz. Bo ten tu nie wart wspólnego wychylenia kielicha – splunął jeszcze w kierunku Pogorzelskiego, co by go nieco z nerwów wybić a i żeby innego przeciwnika do pary już nie szukał.
Znał Mariusz walkę kozaków, nie raz z nimi lub przeciw nim walcząc uznał się więc za najodpowiedniejszego do pojedynku. Miał ufność w swą znajomość fechtunku. Nie zamierzał długo borykać się z przeciwnikiem lecz jak najszybciej z walki go wyłączyć i Mateuszowi pomóc w starciu. Dlatego też na głos rzekł wszystkim obecnym. - Ja stanę.
Nic więcej nie mówiąc oddech zrównywał. Broń swoją za pazuchę schował wyjmując w jej miejsce poczciwą Szablę lisowczyków. Nie jednemu kozakowi i tatarowi głowę skróciła, szykowało się na kolejnego. Srogo spojrzał w lice przeciwnika, jakby żegnając się z nim zawczasu. Pojedynek musiał być krótki, gdyż Pogorzelski nie wyglądał na woja z pierwszej łapanki. Mariusz niewiele zaś miejsca pozostawiał przypadkowi.
Miejsce właściwsze dobrał, aby mu światło z lamp nazbytnio nie przeszkadzało. Baczył też by w pobliże zgrai Pogorzelskiego w pojedynku nie podejść, bo hałastra ta mogła nóż w plecy w bić bądź z broni wypalić niezależnie od wszystkiego. Przeżegnał się krótko wiedząc, że opatrzność i tak czuwa. Zerknął przy tym ukradkiem na Ligenzę ciekaw ponownie jego reakcji. Iście czarcie miał bowiem wejście co mogło potwierdzać pogłoski o tym iż jest charakternik.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 22-10-2008 o 13:58.
|