Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2008, 17:09   #186
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Początek walki nie wyglądał za dobrze dla Mariusza. Zrazu się skapnął z jak ciężkim przeciwnikiem przyszło mu bój toczyć. Kozak górował nad nim o głowę, do tego ramiona miał niczym nogi Mariusza. Jeszcze nim na dobre walka się rozpoczęła wziął zamach ogromną szablicą i omal na miejscu Mariusza nie zabił. Ten w porę jednak uskoczył, kątem oka widząc jak szablica wcina się w stół. „Teraz mam szansę” - pomyślał, doskok zrobił by cięcie w czerep wyprowadzić. Siła kozaka zaskoczyła go jednak ponownie, z lekkością szablicę ze stołu wytargał i zdążył zasłonić się przed ciosem, co więcej z impetem odpowiedział tak, iż Mariusza odrzuciło, omal mu przy tym broń z ręki nie wypadła. „ Oj bratku nieźle widzę tańcujesz” Mariusz uspokoił własne nerwy, w szybką wymianę ciosów z kozakiem wszedł starając się usilnie ciąć w nadgarstek, dłoń lub choćby w okolicę, aby siłę kozaczej ręki zmniejszyć. Kozak chyba się tego nie spodziewał, ciął niczym drwal, nie patrząc na finezję ciosów zastępując ją za to niedźwiedzią siłą. Szabla Mariusza po każdym sparowaniu, z dźwiękiem odskakiwała, przez co więcej wysiłku i czasu musiał on włożyć w ponowienie ciosu bądź odpowiedź. W ciągu chwil kilku, gdzie z dwukrotnie już zamienili się miejscami, zdołał w końcu Mariusz trafne cięcie w nadgarstek wyprowadzić. Odsłonił się jednak częściowo przy tym, a i szablica lecąca w stronę nadgarstka nie miała dobrego kąta na zastawę. Mariusz więc zdołał ciąć kozaka, lecz impet ciosu Kozaka jaki w tym czasie wyprowadzał osłabł nieznacznie i niemal z całą swą siłą w bok Mariusza uderzył. Zawyli obaj na ułamki sekund, Mariusz z bólu w boku, Kozak z bólu nadgarstka. Kozak miał mniejszą ranę ale bardziej niewygodną. W Mariuszu zaś gwałtowny ruch obcego ciała przeciął skórę i tkankę szlachcica, na szczęście jednak zmiana kierunku ciosu wywołana uderzeniem w nadgarstek ocaliła Mariuszowi życie. Tymczasem do łba kozackiego po chwili doszedł sygnał o rwącym bólu z nadgarstka. Mariusz lewą ręką za bok się chwycił i walczył dalej, kozakowi znacznie ciężej już było dotrzymać pola. Cała przewaga jaką miał z siły wyparowała bezpowrotnie, a szybkość ciosów jak i ich dokładność ucierpiały również. Do tego przy każdym uderzeniu bądź odbiciu szabli ból jeszcze bardziej się potęgował. Mariusz więc walkę dalej ciągnął, nie narażając się już na ciosy, za to bardziej pilnując samego siebie. Wiedział, że Kozak z krwawiącym nadgarstkiem długo nie powalczy. Kiedy zbyt zmęczoną już miał Kozak dłoń, dostał kolejnym cięciem krzyżowym. Krew po raz kolejny trysnęła choć nie tak obficie jakby się Mariusz spodziewał. W końcu Kozak dłużej już ustać pola nie mógł więc poddał się łamiącym głosem mówiąc

- Pany , oszczędź ! Uklękł przy tym na oba kolana i w geście błagalnym pozostał.

Mariusz rad z wygranej, wspaniałomyślnie życie kozakowi darował. Wyglądało na to, że i tak poczekać musi na koniec pojedynku kamrata, sam bowiem włączyć się nie mógł. Gdy tak obserwował toczącą się walkę usłyszał nagle przyjacielskie ostrzeżenie Pana Jaksy

- Uważaj ! – słowa szybsze były od wycelowania i wystrzału, nim więc Pan Jaksa ostrzeżenie poparł kulą Mariusz zareagował.

Ostrzeżenie nadeszło w samą porę, psubrat kozak, który chwilę temu pokornie o ocalenie błagał, wytargał z boku pistolet. Gdyby Pan Jaksa dość szybki z ostrzeżeniem nie był, pewnikiem Mariusz leżałby już w okowach dymu z kolejną raną tym razem od kuli. Nie trza mu było wiele czasu by zadziałać. Nim Kozak dobrze zmierzył się do strzału Mariusz sprawny doskok zrobił wpierw tnąc w rękę z bronią. Pistolet wypadł z dłoni kozaka a upadając w sufit wystrzelił tak, że aż trociny z niego poleciały. Kolejny cios był już bezlitosny, Mariusz bezbronnemu i wciąż klęczącemu kozakowi drugie usta stworzył, pchając go szablą wprost w szyję.

Szablice wyciągnął a o ubranie kozaka wytarł ostrze. Chwilę później raną krwawiąca z boku się zajął, nie tracąc z oczu toczącego się pojedynku.
 
Eliasz jest offline