Adhrazar Goltber szybko ocenił sytuację. Na ścieżce leżała niezbyt przytomna niewiasta o dziwnych rysach. Elf widział już wiele nacji świata, lecz kobieta nie była z pewnością ani arabką ani nie pochodziła z żadnego państwa Starego Świata. „Z pewnością kitajka.”
Pomyślał szybko wygaszając czar dający świtało. - Adhrazar Goltber. Mag światłości. – rzucił przez ramię elf w czasie gdy pobieżnie sprawdzał stan kobiety.
Erwin już ruszył za nim podążył ochraniarz, ale po chwili zgubił go, ponieważ Erwin nie zabrał ze sobą pochodni. - Zostań z kobietą Elendilu, bo po ciemku nic nie widzisz. – słowa wypowiedziane do maga zabrzmiały być może szorstko lecz elf nie miał czasu nad tym się zastanawiać.
Wolą wygasił poświatę sztyletu i ruszył w ciemny las.
Światła gwiazd i księżyców było akurat na, tyle aby elf doskonale wszystko widział.
Przyspieszył do biegu.
Wiatr rozwiał jego długie włosy. W pędzie minął wracającego z bezowocnych poszukiwań ochroniarza. Gdyby nie przebiegł prawie koło niego, człowiek nawet by nie zauważył elfa, o usłyszeniu nie mógł nawet marzyć, gdyż elf poruszał się prawie bezszelestnie. Adhrazar z daleka słyszał przedzierającego się przez las Erwina. Oddech człowieka był przyspieszony, a trzask łamanych pod stopami człowieka gałązek brzmiał w uszach elfa jak wystrzały.
Szybko go dognił, gdy już się zbliżył szepnął. - Ja z prawej ty z lewej. - i zaczął tak zachodzić potwora aby wyprzedzić go i odciąć drogę ucieczki.
Przed nim nieco po lewej był już tylko potwór. Mag przyspieszył bieg.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |