Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2008, 20:01   #12
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Gawrot to, Gawrot tamto, miotaj się diable jak Żydowin po pustym sklepie a "biełoruczkiemu" i tak nie dogodzisz.
Inna rzecz, ze wolał towarzystwo koni i prace przy nich nizli "diabelskiemu szlachciurze" usługiwać, choć ze dworu słychać było że tam już wesoło.

Siana pachnącego naniósł, wody naciągnąć tylko pozostało, choć wiedział, że naklnie się przy tym jak zwykle, bo chroma noga nie pozwalała ich równo nieść i zawsze na hajdawery coś wychlapnęło.

W studnie nigdy nie patrzył, chcąc okaleczonego odbicia nie ujrzeć i zapewne tylko dlatego że twarz obrocił w bok, zobaczył Jej przyjazd.

Zatrzymał się wpół ruchu, nieświadom, że zastygł niby owa Lotowa dziewka, diablica przemknęła jednak mimo nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. W kubraczek obłoczysty odziana zjawą się wydawać mogła i tfu... samo się na usta cisnęło anielską, gdy kaptur futerkiem podbity zsunęła fale jasnych włosów rozpuszczając.

- Po...szczęściło się naszemu panu - zagadał do Kosmy starego siwiejącego kruka jak to miał w zwyczaju. Kosma mając oczy bielmem prawie zasłonięte warował przy Gawrocie niczym pies wierny, na gwizd zawsze posłuszny, dzieląc dole i niedole swego czartowskiego pana.

Ponoć w krainach dalekich, za Turczech potrafią ptaki ludzkiej mowy wyuczyć, nie tylko szpaki, ale i insze, ale po pierwsze Gawrot nigdy nie był tam, by się przekonać czy to nie tylko bajdy ludzkie, a po wtóre może i lepiej ze było tak jak było ?

Gawrot mówił, Kosma słuchał, raz po raz najwyżej łebek przekrzywiając, czasem strzepnął tylko skrzydłami, ot jak i ptaszysko durne. Dobrze im się tak we dwójkę "rozmawiało".


Pokrzykiwano na niego od izby. Nie spiesząc się kuśtykal po kufer, gdy wyszła Ona, gestem i ruchem drobnej dłoni go ponaglając.
Zwlókł ciężką skrzynię i zatargał do izby zęby zaciskając, bo po prawdzie nie dla jednego robota to była.

W izbie biesiada trwała w najlepsze.
Diable muzyki cięły od ucha na skrzypcach i basetli, pary wirowały wycinając iście piekielne hołubce, migały rogi, ogony, kopyta krzesały drzazgi z desek.

Tu jakiś gruby czart wpół z diablicą czarną objęty w szafliku żabi pysk unurzał i pił , pil, jakby to ostatni dzień piekła był. Podniósł głowę, tocząc dookoła mętnym wzrokiem i nagle zaczął jak ropucha na bagnisku głos dawać. Ryknęli śmiechem wszyscy puchary wznosząc.
Tam ruda diablica, znak, że z wyższego rodu lała strumień miodu na odkryte piersi, a inni w dym już pijani spijali go z niej śmiejąc się obłąkanie.

Taszczył kufer na lewo i prawo pozierając spode ramienia, ukradkiem, bo ani go tu chciano, ani towarzystwa jego łakniono, miał tylko nadzieję, że flaszę jakąś za pazuchą schowa i na sianie w stajni wypije. Ale nie udało mu się ujść niepostrzeżenie, jak to i zwykle bywało drzewiej.

Zapatrzył się na diablicę nowa co przybyła i stała teraz wabiąc spojrzenie wszystkich.
Zapatrzył, zapominając o świecie na wargi czerwone, cerę gładką, oczy świetliste.
Zapatrzył.

- A ty co ślepia wytrzeszczasz? Babyś nie widział? - wyrwał go Jej głos.
Naraz uczuł jak wzrok szlachcica spoczywa na nim, wierci w głąb czartowskiej duszy, zgiął sie mimowolnie.

Widuchowski wstał i podszedł do niego nawet lekko się nie zataczając. Znany w piekielnych czeluściach z mocnej głowy był i beczkę okowity wypić był zdolen, ale teraz pił mało, widno sprawy ważne go czekały...
- Wytrzeszcza się powiadasz - zagaił - oduczę chama !! Ktoś ty ?? Jaki i śmiesz ??

Dotknął sylwetki schylonej Gawrota, trzonkiem biczyska z bród popich plecionego zmusił czarta do podniesienia oblicza i popatrzenia sobie w twarz.
- Gawrot tys to psiajucho ? - ryknął śmiechem nagle i Pustułke za rękę pociągnął by lepiej widziała.

- Patrz pani kto ci się przyglądał. Gawrot nasz Kozak lubczyk !! - charknął chichotem wysokim, zda się że splunie do kominka, ogień nanieci, ale się wstrzymał.
- Ciesz się waćpanną, że nie takiego kochanka Lucyfer Ci przysposobił !! Piękny on powiedz, no... - szarpnął za ramię Gawrota by diablica lepiej zohydzonej twarzy mogła się przyjrzeć - piękny....no powiedz...

- Nasi go tak sprawili !! -
pochylił twarz do Gawrotowej - ciesz się, że nie ja cię w ręce na tamtym świecie dostał, lepiej bym cię sprawił kozacki synu - dodał głośno, bo lubił mir i posłuch usług mieć.

Puścił sługę czartowskiego, w tan się z Pustułką puszczając, zawirowała złota moneta w powietrzu, u stóp Gawrota brzęknęła, upadła.
- Naści sługo na weselisko !! - doleciał go jeszcze głos Widuchowskiego.

Powlókł, się ku wyjściu, nie flaszę, a dwie pod kaftanem wynosząc i kromek kilka chleba, co go kopy leżały na stołach. W drzwiach jeno odwrócił się by izbę wzrokiem obiec i szepnął do siebie.
- Wasi sprawili...

Odrzwia starannie zamknął i kustykając powlókł się ku studni, gdzie Kosma czekał okruchów, sam zaś horyłki obiecywał sobie się napić z dala od ludzi.



Diabeł w tanach



*obłoczysty - ulubiony kolor Jana III Sobieskiego. Błękitny.
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 13-01-2009 o 12:49.
Arango jest offline