Po drodze minął go jeden z magów. Najwyraźniej obdarzony lepszym wzrokiem, niż Carlos, był w stanie dostrzec Erwina i ruszyć przez las by go wspomóc w walce z bestią. To jednak już nie obchodziło Carlosa. On nie mógł brać w tym udziału. A zatem musiał zająć się osobą, którą pozostawił na trakcie.
Nad leżącym pochylał się drugi z magów. Ognia chyba.
Carlos podszedł bliżej i podniósł lampę. Światło padło na skuloną, utytłaną w błocie postać. Kobieta. "Baby nam trzeba" - pomyślał ze średnim zadowoleniem.
Nie miał nic przeciwko kobietom, ale czasami znajdowały się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Tak jak ta teraz...
Kobieta była najwyraźniej przytomna, bo mrużyła oczy i usiłowała się podnieść, co niezbyt jej wychodziło. W tej sytuacji słowa maga o pomocy w chodzeniu wyglądały na żart.
- Carlos de Guante - przedstawił się.
Czekał przez moment na jakąś reakcję, przy okazji przyglądając się jej twarzy. Spod warstwy błota wyglądała twarz o rysach jakich dotąd nie widział. Młoda kobieta. I, gdyby to błoto zmyć, pewnie dość ładna.
Nie mogąc się doczekać odpowiedzi podał stojącemu obok magowi latarnię i zaostrzony kołek.
- Trzymaj - powiedział.
Do dziewczyny zaś rzekł:
- Zaniosę cię do gospody.
Schylił się i podniósł leżącą, nie zważając na to, że połowa błota z jej stroju przenosi się na jego płaszcz. Na szczęście nie ważyła zbyt wiele.
Ze słodkim i brudnym ciężarem w ramionach ruszył w stronę gospody.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-11-2008 o 21:19.
|