Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2008, 12:53   #26
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Elisabetha i Elev siedzieli na ławie przyglądając się, jak ojczym silii sztorcuje z góry na dół swoja przyszywaną córkę. Chłopak nawet chciał zareagować i pewnie by to zrobił, gdyby nie znaki dawane przez półelficę, by razem z Eli trzymali nerwy na wodzy. Zasadniczo dla Eleva byłaby to kolejna próba uspokojenia zbyt krewkiego ojca, ale co on mógł wiedzieć o rodzinie półelfki? Może za tymczasowa porażkę ojczym odpłaciłby później tym większą srogością, której wszyscy by przyklasnęli, skoro z niej taka nielubiana osoba. Pewnie, wyruszali na wyprawę z sir Leonardo, ale czy na długo? Może rzeczywiście jakiś to zabłąkany goblin i wrócą do swoich obowiązków oraz swoich normalnych spraw. Dla niego byłyby to wyjazdy oraz wyczekiwanie na kolejną okazję, dla Silii kolejne upokorzenia, choć może po publicznej pochwale poszukiwacza przygód oraz kapłana Sune, byłoby jej nieco łatwiej. Zresztą ona, podobnie jak Elisabetha, musiałaby znowu doić krówki, rozrzucać gnój po polu, karmić kurki i z duszą pełną radości oddawać się takim oraz podobnym wiejskim przyjemnością. Rzecz jasna, dopóki nie wyjdą za mąż, bo wtedy oprócz zaiwaniania w polu i zagrodzie dojdzie jeszcze:
a) zaspokajanie jakiegoś spryszczonego chłopa, który, wedle własnej potrzeby, wychędoży, albo zmaluje kułakiem po gębie,
b) przyrzucanie na świat kolejnych obywateli Taigi.

Okazało się, że nie musieli jednak reagować, gdyż ktoś to uczynił za nich.
- A cóż to, mości panie, ze tak w ono święto podniesionym głosem gadacie? – Głos kapłanki Chauntei, która pojawiła się nagle ustawił ojczyma Silii do pionu. Puścił rękaw córuchny i zmieniwszy gwałtownie ton zaczął się tłumaczyć niczym uczniak:
- Ano wybaczcie, pani nasza. Córka mi się zbiesiła i na wyprawę chce ciągnąć, a tu obory nie ma komu wysprzątać, czy też siać w polu.
- A to córkę do siewu puszczacie. I skąd tu siew takim czasem? Gnój tez będziecie wyrzucać, a nie przed orką? Oj, mości gospodarzu, zbyt z czupryny wam się kurzy po gorzałce, co ja mogę zrozumieć, ale krzyczeć na kogokolwiek w ten dzień radosny nie wolno. Nawet na córkę.
- Ale moja władza ojcowa
– zaperzył się Garik. – Co to jest, że córka może mówic mi, ze chce czy nie chce gdzieś iść? Nie pozwalam. Rozumiesz, Silia, nie pozwalam. Marsz do chałupy, a jutro oberwiesz –krzyknął.
- Zostań, dziecko – przerwała mu kapłanka. – Sołtys powiedział, iż każdy może iść, to każdy. Dotyczy to także twojej córki. Natomiast ty jutro będziesz u mnie porozmawiać o szacunku dla Chauntei. Strzeż się, żeby nie spowodować własnego kłopotu, jeżeli jeszcze raz choć na chwilę głos podniesiesz. A teraz, niech Chauntea będzie z wami. Bawcie się wszyscy dobrze, a ty, gospodarzu, napij się niemało, bo zapewniam, iż nieprędko będziesz mógł spróbować następnym razem gorzałki po naszej rozmowie.
 
Kelly jest offline