Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2008, 12:58   #17
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Arashi patrzyła na Szeryf z tym samym niewzruszonym spokojem co poprzednio, nawet nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak taka pasywna postawa musiała irytować temperamentną Regine... a może nawet budzić niepokój? To jednak było normalnym odruchem otoczenia, nikt bowiem stojąc przed kobietą w czerni i białej masce nie potrafił czuć się swobodnie... Chyba tylko szaleńcy.

Wysłuchawszy Szeryf, Toreadorka przekrzywiła lekko głową, zastanawiając się nad trapiącą ją obecnie kwestią. „Pokój 336 w Mariocie. Tam będzie czekało to, co dostaniecie.” – mówiła Brujah...

„ ...A przecież srebra węgierskiego nie da się kupić w żadnym sklepie. Nawet Filharmonia sprowadza je prosto z wytwórni, co trwa kilka dni... Chyba, że wezmą z zapasów Opery. Biedny mistrz Berulliani, chyba się rozpłacze – zaiście arkadyjska będzie to scena...”

Odgłos zamknięcia drzwi nie przebrzmiał jeszcze w pomieszczeniu, kiedy Langhammer wycedził przez wysunięte kły: "KURWA!!!". Tajemnicą pozostawało czy słowo to określało Szeryf, było kwintesencją jej zachowania; czy może raczej odnosiło się do ogólnej sytuacji.

- Będę za godzinę w hotelu. Do zobaczenia - dodał, cały czas z wysuniętymi kłami i wyszedł.

Arashi spojrzała za nim, omiótłszy wzrokiem szczupłą sylwetkę wampira. Tak jak poprzednio, stała niewzruszona, spokojna, jakby była figurą wykutą z kamienia, która sterczała tak już setki lat i miała przed sobą kolejne sploty wieków.

- Myślę, że godzina to dobry czas, by się nastroić do misji. – rzekła wreszcie tym swoim śpiewnym akcentem – Gustaw-san, Malin-san, ja również pozwolę sobie was teraz opuścić, by się przygotować. Sayōnara.

Kobieta ukłoniła się, podniosła futerał z ziemi, po czym powolnym krokiem opuściła pomieszczenie. Szła wyprostowana stałym tempem, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia Spokrewnionych. To była jej misja, nie musiała się nią z nikim dzielić... no może poza trójką pozostałych Kainitów. Swoją drogą, to będzie pewnie ciekawy koncert, choć czy udany?

Opuściwszy budynek, zdjęła z twarzy maskę i odruchowo przeczesała ręką kruczoczarne włosy. Chwilę chłonęła przyjemny ziąb powietrza, który spowił jej policzki, a następnie przeszła na drugą stronę ulicy. Frankfurt o tej porze zaczynał się już wyludniać, tylko nieliczne cienie przemykały do swoich domów, niejednokrotnie zataczając się przy tym.

Yamada weszła do budki telefonicznej, włożyła kartę magnetyczną, po czym wystukała numer – jedyny jaki znała na pamięć. Jest sygnał. Jeden... drugi... trzeci...

- Hallo? – odezwał się zachrypnięty męski głos.
- Paul, wybacz, że cię obudziłam...
- Nie, nie spałem jeszcze
. – kłamstwo – Co mogę dla ciebie zrobić moja droga?
- Nic, chciałam tylko powiedzieć, że jakiś czas mogę nie wracać, będę spać gdzie indziej.
- Aha, rozumiem. A co z koncertem?
- Nie wiem, Paul. Postaram się.
- Rozumiem, na wszelki wypadek przygotuję Hansa, choć oboje wiemy, że to nie to samo...
- Przykro mi, to konieczność.
- Nie ma powodu, Arashi.
– rozmówca umilkł, po czym dodał miękko - Gambatte ne.
- Arigatou.


Toreadorka odłożyła słuchawkę i po chwili namysłu skierowała się w stronę wałów Menu, wciąż ściskając w dłoni pewnie rączkę futerału. Sunęła wzdłuż brzegu niczym duch i nawet nieliczni przechodnie, którzy ją zauważyli, woleli raczej przyspieszyć kroku, niż zastanowić się, co tu robi.

Arashi stanęła tymczasem na niedużym cyplu i spojrzała prosto na wodę. Światła nocnego miasta rozbijały się refleksami na powierzchni rzeki, to błyszcząc, to znów przygasając...



Czas mijał, a Róża Wiatrów, przysiadłszy na brzegu futerału, wciąż wpatrywała się w falujące refleksy. O czym myślała? O muzyce... o muzyce, zaklętej w naturze...

Dopiero gdy wewnętrzny zegar podpowiedział jej, że niedługo minie „godzina”, podniosła się, otrzepała futerał i skierowała w stronę Mariotu.
A w duszy jej grały smyczki...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline