Łowczynię poruszyły słowa Anzelma co do wizji drowki. Ważne było nie tylko to, że w końcu znaleźli jakiś trop, za którym mogli podąrzać - jeśli tylko kobieta przeżyje. Zastanawiała ją rozpiętość czasowa wizji drowki. Dzięki niej uratowano (miała przynajmniej taką nadzieję) raangardzkiego żołnierza, który zbliżał się do miasta w trakcie jej widzenia. Jednak w tym samym Phaere widziała walczącą tei'ner i pewnie wiele rzeczy, o których nie wspomniała. A rany kobiety na pewno nie miały trzech tygodni - raczej trzy dni. Co więc czeka ich dalej? Czy będą podąrzać śladem widzenia, wpadając prosto w przepowiedziane wydarzenia, a może nawet je powodując? Czy będą widzieć jedynie ich skutki? Maureen przeżuwała kawałki mięsa, dzieląc się swoimi przemyśleniami z kapłanem. Nie znam się na magii, ani na wizjach. Czy to normalne, że widzi się coś, co zaszło w tym samym momencie, jak obecne i przyszłe wydarzenia? Musimy przycisnąc Phaere, żeby jeszcze raz dokładnie opowiedziała nam to, co widziała, nie pomijając niczego. Boję się, że pakujemy się w coś, co nas przerasta, - "Raczej jestem tego pewna", dodała w myślach - a wizja Phaere może uratować nam życie, jeśli tylko odnosi się do przyszłości. Uważasz, że da się to jakoś sprawdzić? Widzenia to chyba bardziej domena kapłanów niż magów, prawda? - Łowczyni zasypała kapłana pytaniami. Miała wrażenie, że to co mówi nie ma wielkiego sensu. "Do wszystkich diabłów, że też musimy być uzależnieni od kaprysów drowki" - pomyślała widząc, że Phaere znów majstruje coś przy chorej. Nie mogła Fosth'ka mieć tej wizji? Albo chociażby Nathiel? Od razu byłoby prościej, nie trzeba by się prosić o współpracę. Maureen zerknęła w stronę posłania chorej. Miała szczerą nadzieję, że dziewczyna wyżyje. Już nawet nie z powodu wizji czy tego, że im pomogła. Łowczyni nie życzyła nikomu śmierci (przynajmniej zazwyczaj) a delikatna buzia wyzierająca spod tatuaży sprawiała na niej na prawdę sympatyczne wrażenie. Oby tylko drowy nie rwały się do drogi - nie mieli przecież wozu, a stan tei'nerki z pewnością nie pozwalał na długą podróż w głąb lasu na włokach.
Gdy już skończyła rozmowę z kapłanem i zabezpieczyła jedzenie przed muchami, Łowczyni udała się w las by znaleźć odpowiednie drewno do wyrobu nowych strzał. Nie będą tak dobre jak stare, ale lepsze niż żadne. Pozostawało tylko jeszcze ustrzelić jakieś długopióre ptaszysko na lotki a wkrótce przestanie być bezbronną kobietką. Choć jeśli znów spotkają nieumarłych łuk chyba na niewiele się przyda. Zastanowiła się, czy by nie poprosić Anzelma o kilka lekcji fechtunku. Nie da się nauczyć walczyć w ciągu paru godzin, ale zawsze to coś. Tak. Jeśli tylko zostaną tu dłużej niż dzień z pewnością tak zrobi. Teraz jednak postanowiła się skupić na tym, co umiała robić, czyli na wyrobie strzał i przeglądzie swojego ekwipunku. Postanowiła przejść się też po okolicy i sprawdzić, czy w resztkach szkieletów nie pozostała jakaś sensowna broń.
Ostatnio edytowane przez Ribesium : 24-10-2008 o 09:27.
|